czwartek, 22 grudnia 2016

Badania, które prowadze, mają zazwyczaj charakter ilościowy, nie jakościowy. I dlatego często wyniki są raczej oczywiste i w rodzaju: no tak, jasne.
Jest jeden artykuł sprzed paru lat na temat tego, że ludzie dogadują się najpierw lepiej z ludźmi, którymi na pozór maga mieć więcej wspólnego ( kolor skóry, grupa wiekowa, płeć), ale po jakimś czasie wygrywają głębsze podobieństwa: cechy charakteru, wartości i podejście do pracy.
Takie to oczywiste. Tak często o tym zapominamy i ulegamy złudzeniu, że punkty wspólne w naszej playliście, albo to samo zamówione danie oznaczają, że trafiliśmy na kogoś nam Bliskiego.

środa, 14 grudnia 2016

take out: openness to experience

zeby sobie poradzic z rzeczami, ktorych nie ogarniam, z mezczyznami, ktorych nie rozumiem musze sobie przypominac, ze tak naprawde kazdy z nich czegos mnie nauczyl.

No 1, ze nie nalezy zakladac, ze ludzie i rzeczy sie nie zmieniaja i, ze utrata siebie na rzecz drugiej osoby to najgorsze, co mozna zrobic.
No 2, ze istnieja rozne stopnie intymnosci, ktore nie musza nic oznaczac, nawet przyjazni.
No 3 pokazal mi jaka chce byc w przyszlosci.
No 4, ze myslenie analogiczne jest szybsze, ale czesto bledne.
No 5 przekonal mnie jeszcze bardziej o tym, czego nauczyl No 2
No 6 uswiadomil mi, ze w moim przypadku bliskosc uczuciowa idzie w parze z ta intelektualna
No  7 zachecil mnie do bycia aktywna fizycznie i nauczyl odchodzenia w odpowiednim momencie
No 8, ze pozory myla
No 9 uswiadomil mi, ze mam w sobie jeszcze mimo wszystko poklady czulosci, ale tez problem ze stawianiem granic
No 10 uczy mnie, ze nie wszystko musi byc dramatyczne i na ostrzu noza


I moze to tylko o to chodzi. O to, zeby sie czegos nowego dowiedziec.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

wide open

nie mam nic. czasami sie wydaje, ze jednak, ale nie. bycie nomadem nie zakłada stabilizacji, nawet najmniejszej.


niedziela, 4 grudnia 2016

now the drugs don't work, they just make you worse

uffff, praca teoretyczna, ktora pisze nabiera rak, nog, ogolnie ksztaltu. i moge sie wreszcie troche uspokoic i odetchnac.bo wiem, ze dokads zmierzam.


Monday Update
liczba stron: 5.5.
z czego zostanie ocaleje ostatecznie:2
kawa: 1 latte
oglądane: Homeland, pierwszy sezon. wreszcie się złamałam i oglądam.

czytane:  Śnieg Orhana Pamuka.
słuchane: psychodeliczny rock turecki z lat 70 tych, skąd moje Spotify wiedziało, że mój umysł spędza sporo czasu na Bliskim Wschodzie? hmmm

niedziela, 27 listopada 2016

a vida deveria ser leve

czyli zycie powinno byc lekkie

wiec staram sie nie mieszac pojec i nie dopuszczac przyszlosci do terazniejszosci.

sobota, 19 listopada 2016

"this feeling of knowing [yourself] is important even though the assusumptions on which it is based are often faulty. Feeling that one knows oneself facilitates using the self to make sense and make choices, using the self as an important perceptual, motivational and self-regulatory tool."
Oysterman, Elmore & Smith, 2014

poniedziałek, 14 listopada 2016

pierwszy festiwal forro

ostatni raz spalam pod namiotem jakies 7 lat temu w bieszczadach i juz wtedy mialam poczucie, ze fajnie by bylo, gdyby byl to ostatni raz w moim zyciu. az do teraz.
wytrzymalam dwa dni i drapie moje slady po ugryzieniach komarow do teraz...ale tanczylam wczoraj i przedwczoraj forro do utraty tchu w deszczu i blocie po kolana. warto bylo.
DR = discussao sobre relacionamento, oto czego brazylijscy faceci boją się najbardziej



czwartek, 3 listopada 2016

You ain't got me sussed yet
You're not even close
Baby it's the one thing
That I hate the most
All these contradictions pouring out of me
Just another girl in the 21st century

czwartek, 27 października 2016

chegou

kiedy jeszcze rysowalam cos czasami, przypominalo to bardziej zawsze szkic niz dokonczony obrazek. nigdy nie mialam pewnej kreski, bo brakowalo mi zdecydowania. przypomina mi to proces autodefinicji, ktoremu nieustannie sie poddaje. nie wiem gdzie sa moje limity, odkrywam ciagle nowe. tak jak wczoraj. to nieslychane ile mozna sie naczekac i stracic czasu na sprawe z gory przegrana. nie wraca w grudniu. jesli wroci, wroci w marcu. i to ostatni paragraf jaki mu poswiecam. serio.


wtorek, 18 października 2016

agite e beba

wstalam dzisiaj o 7 i poszlam cwiczyc na plaze. moje miesnie sa silniejsze ode mnie pod wieloma wzgledami. i kiedy tak sobie cwiczylam obok grupki 70latkow przypomnialo mi sie, ze kiedy mialam 14 lat bylam tak zmeczona zyciem, ze chcialam byc emerytem. marzylam o tym, zeby miec wszystko za soba i nic juz nie musiec. przeszlo mi.

pisze enty juz research proposal i byc moze ostatni na tych studiach. w przyszlym semestrze bede robic ostatni przedmiot i potem juz tylko badania. do stycznia 2019. nie ma sensu zastanawiac sie nad tym co bedzie potem. cos bedzie. zawsze cos jest.

znow czuje, ze musze przeprowadzic powazna rozmowe na powazny temat z kims, kto nie chce rozmawiac.  ostatnim razem to ze mna przeprowadzano a i tak skonczylo sie jak sie skonczlo. wiec moze nie powinnam sie niczego obawiac. w najgorszym razie...no wlasnie. juz tyle bylo najgorszych razow!

czytane: artykuly o regret, coping, and financial decision making
nieczytane: wstyd sie przyznac, ale ksiazki, ktore przywiozlam z europy leza odlogiem
sluchane: tie, plyta, ktora kupilam dla emmanoueli i wysle jej do francji. moze nie powinnam? nie jest do konca dobra, ale ma jedna zajebista piosenke
tanczone: malo forro, jestem zniechecona jakas
tesknione: troche tesknione, troche foda-se, troche wkurwione





środa, 12 października 2016

kryzys

mialam kryzys dwa dni temu. zasnelam zmeczona o 4 nad ranem, na sile i z ciezarem zlych mysli na piersi. zdarza sie. tym razem pomoglo to, ze przypomnialam sobie o wszystkich fantastycznych rzeczach, ktore moge zrobic tylko sama i tylko bez nadbagazu.

środa, 5 października 2016

A thought that never changes remains a stupid lie.

czytam duzo a propos financial decision making. i identyfikuje sie z kazdym artykulem opisujacym ludzi, ktorzy nie sa sklonni do zmiany decyzji nawet jesli sprawia to, ze przepada im sie lepsza okazja.

masakra

piątek, 30 września 2016

work in progress/distance makes the heart grow fonder

cala ta konferencja byla troszke zartobliwym przerywnikiem i pretekstem, zeby najesc sie swiezych ananasow, papai i poprzechadzac po plazy. moze kiedys naucze sie jak wystepowac publicznie i rozmawiac na poziomie z grupa obcych mi ludzi, ale poki co jest to work in progress, tak jak moje projekty badawcze i tak jak J.A. , ktory w drodze na lotnisko wyznal mi milosc, pocalowal przed cala swoja rodzina i spierdolil do stanow we wlasciwym sobie szalonym stylu.

a ja zostalam tutaj. popijam kawe, rozkminiam wrazliwosc moich emocji, tendencje do pakowania sie w skomplikowane uklady, moje przyszle badania i to, ze na szczescie jest weekend.





wtorek, 20 września 2016

narcyzm

ostatnie dni meczarni. to jak zabianie hydry, zmudne odcinanie kolejnych glow. zeby sobie z tym poradzic odgrzewam zmrozone emocje (gniew dziala najlepiej) i przypominam sobie, ze jest kilka konkretnych powodow, dla ktorych nie wyszlo i byc moze nawet w najbardziej sprzyjajacych okolicznosciach nie mialoby prawa wyjsc. ale jeden jest naprawde dobry.
kiedy bylam mlodsza pociagali mnie najbardziej mezczyzni, ktorzy nie byli mna zainteresowani. im mniej uwagi mi poswiecali, tym bardziej stawalam na glowie. im bardziej ktos wysylal mi dwuznaczne sygnaly, tym bardziej mnie intrygowal. odwolane spotkanie? nieodczytana wiadomosc? co za skomplikowana osobowosc, coz za bujne i aktywne zycie musi prowadzic! - tak sobie naiwnie to tlumaczylam. ale na szczescie z biegiem czasu stracilam cierpliwosc i rozpoznalam w tych unikach nie tylko brak zainteresowania, ale tez czysty egoizm. serio, szkoda mojego wysilku na przekonywanie kogos do jedzenia szpinaku, kiedy ktos ma szpinak gdzies, podczas gdy szpinakowych amatorow jest w brud.

wiec niech jedzie. niech odkrywa, zdobywa i poznaje. 
wracam do pisania...

nadchodzace konferencje w Bahia : 1
nadchodzace prezentacje na konferencji w Bahia:2
deadliny: tysiace
przegapione imprezy forro: jak wyzej
faceci, ktorzy prawdpodobnie zamordowali juz kilku dealerow i 10 sierot w fawelach: 1 w moim najblizszym otoczeniu! i umowilam sie z nim ponownie!!!







niedziela, 11 września 2016

wreszcie

troche ulga. troche nowe rozczarowanie.

mam dwutygodniowa przerwe od wszystkiego forro-related. to nic innego jak uniki, zeby zachowac spokoj umyslu. powiedzial, ze jestem dziecinna. nie wiem.



czy zwiazki miedzyludzkie sa splynne? czy moga zmieniac sie i przeksztalcac w cos innego i wracac do stanu wyjsciowego: znajomi, przyjaciele, kochankowie, znajomi, przyjaciele (...)? czy mozna przyjaznic sie ze swoim ex albo wpuscic go na nowo do swojego zycia za jakis czas jak gdyby nigdy nic? a moze racje maja ci, ktorzy uwazaja, ze utrzymywanie kontaktu z ex to jak ulokowanie trupa w salonie?

new distracions: 0
old distractions: 2

edit:
za górami za lasami
mieszkałam kiedyś
i sądziłam że wiem o sobie
wszystko







niedziela, 4 września 2016

a visita

podroze do polski sa podrozami w przeszlosc i bardzo dziwna terazniejszosc, z ktorej niewiele rozumiem. natomiast powroty do rio sa tak szybkie, ze moje cialo zdaje sie nie pamietac, ze kiedykolwiek opuszczalo brazylie.


mam absolutny kryzys wiary we wlasne sily. panika. nie dam rady. caly ten doktorat to sciema. nie jestem kreatywna, nie umiem. fuj. dlatego w tym tygodniu zajmowalam sie tylko tanczeniem. w pierwszy dzien tanczylam do 3 nad ranem bez przerwy i moje stopy nie moga mi tego wybaczyc do teraz.a to wszystko z niepewnosci, ktora narasta we mnie.


tyle gadania o zrywaniu bandaza a on nadal tam jest.


czytane: alice munro - dziewczeta i kobiety. TAKIE SOBIE,
obejrzane: stranger things i peaky blinders
odpisywane: wiadomosci od niego
nie opuszczane dosc wczesnie: eventy, na ktorych sie pojawia
troska o sama siebie: w zaniku


środa, 3 sierpnia 2016

jesli jest sie neurotyczna jednostka tak jak ja, duzo czasu spedza sie na doprecyzowywaniu rzeczywistosci. jesli cos nie jest jasne, dreczy to i meczy to. wczoraj ja sama postawilam granice. i przynioslo to tyle samo ulgi co przykrosci.

olimpiada nadeszla.

nauczylam sie tanczyc forro. byc moze nie dzieki niemu, ale to jeden z plusow tej historii.

środa, 27 lipca 2016

update

jak konczyc to raz a dobrze.

obiecuje sobie oficjalnie, na glos, uroczyscie.  

jesli jeszcze kiedys bede wiedziala, ze nie chce albo nie powinnam z kims byc zakoncze to szybko i stanowczo.

piątek, 22 lipca 2016

jak komus zalezy, da ci znac. jesli musisz sie domyslac, albo wyczekiwac znakow, znaczy, ze tracisz czas i, ze zalezy tylko tobie.

to tak z ostatnich dni.

gromadze materialy. licze dni i znaki.

czwartek, 14 lipca 2016

"In his 2009 book Delete: The Virtue of Forgetting in the Digital Age, Viktor Mayer-Schonberger argues compellingly that central to the human condition is the ability to forget, which allows us to "act in time, cognizant of, but not shackled by the past". Forgetting, he writes, lets us "live and act firmly in the present".

from "Facebook is a groving and unstoppable diggital graveyard" retrieved from: http://www.bbc.com/future/story/20160313-the-unstoppable-rise-of-the-facebook-dead

poniedziałek, 27 czerwca 2016

niedziela, 26 czerwca 2016

true story

sadzilam, ze wiem kim jest, a okazalo sie, ze nie wiedzialam.

sadzilam, ze nie jestem glupia i potrafie zarzadzac tym, co czuje, a okazalo sie, ze jestem i nie potrafie.

sadzilam, ze czegos sie nauczylam. niewiele.


bo nadal istnieja momenty, w ktorych moj element kognitywny dobrze wie, co nalezy zrobic a jednoczesnie element emocjonalny jest zagubiony i naiwnie wierzy, ze wytrzymam, ze cos sie zmieni, ze osoba, ktora sprawia, ze zle sie czuje jest zagubiona. albo o zgrozo, ze wina lezy po mojej stronie.


tanczone: forro na zdj z moim kolega z roku podczas festa junina
obejrzane:ostatni odcinek GoT
zjedzone: troche brigadeiro
przechodzone: jakies 7km?
przeplakane: dwa tygodnie
wypite: bordeux


niedziela, 12 czerwca 2016

nic

chyba nic nie boli bardziej niz swiadomosc, ze to jak sie teraz czuje, bylo do unikniecia.
nie, jest jeszcze cos. 

wtorek, 7 czerwca 2016

dame un respiro, dame la razón

czasami chcialabym byc robotem, nie tylko dlatego, ze one nie czuja, ale tez dlatego, ze one nie choruja, nic je nie boli.



przez rio przetacza sie zimny front. jest wilgotno, ciemno i depresyjnie. moja odpornosc nawet nie probuje udawac, ze istnieje.

12 czerwca sa tutejsze walentynki.

to zadzwiajace jak duzo czasu marnuje na rozwalkowywanie scenariuszy, ktorych pozniej nie uskuteczniam.

poniedziałek, 30 maja 2016

stay in

stety/niestety ludzie sa trojwymiarowi.

i ulegaja emocjom i bledom poznawczym.

ktory to juz raz zastanawiam sie nad tym kiedy uciec zamiast nad tym kiedy sie zblizyc? smutno

czwartek, 19 maja 2016

A tale of a piece of cake with cherry on top

Mam 3 hipotezy:

1. albo jestem po prostu zwyczajnie zyciowo glupia
2. albo moje zasady moralne sa nie z tego swiata
3. albo on jest troche kanalia na zyciowym rozdrozu

bo kiedy kawalek tortu z wisienka (o ktorym myslalam z przerwami, acz intensywnie, przez ostatnie 3 lata) pcha mi sie na kolana, ja wychodze z restauracji.

Mood: "murkiness" z dodatkiem intensywnej checi ucieczki od wszystkich mezczyzn na tym swiecie







poniedziałek, 16 maja 2016

jeden krok do przodu, trzy kroki w tyl i skok do przeszlosci.

wszechswiat wlasnie daje mi mozliwosc zamkniecia pewnej historii. byloby troche glupio z tego nie skorzystac. jutro wiec bede udawac osobe dojrzala emocjonalnie, ktora cieszy sie cudzym szczesciem, chociaz nie bedzie miala w nim udzialu. bo j. wyjezdza do urugwaju na 3 lata. dostanie jeszcze wiecej forsy niz teraz i bedzie plodzil idealne ciemnowlose i dobrze wychowane dzieci ze swoja laska. dawniej ta wizja bardziej by mi przeszkadzala. moze rzeczywiscie wreszcie troche dorosleje.

wlasnie pisze research proposal , ktory nawet mnie nie interesuje. znaczy potencjalnie jest to cciekawe i moze ona bedzie w stanie cos z tego wycisnac...licze na to,ze jakims cudem olsni mnie za tydzien albo za dwa.




poniedziałek, 9 maja 2016

is it me or is it you. a tale of incompatibility and mutual attraction.


resumindo a historia: BLAH.
te slodkie opowiesci o ludziach bez traum z przeszlosci oraz ze swietlana przyszloscia nie beda nigdy moim udzialem. zgodnie z teoriami behawiorystycznymi we are what we do. not what we think we are. no what we think we do. wiec ja odkrylam, ze ja robie, mysle i planuje w sposob linearny, a on polifoniczny. i dlatego nie mozemy spotkac sie w polowie drogi. mimo dobrych intencji.


zrobilam sobie dzisiaj wolne, bo tak. fajne uczucie. i zupelnie zmarnowalam weekend. nie uczylam sie, spalam do 14. pilam duzo alkoholu, sluchalam duzo muzyki na zywo a nawet jadlam cos smazonego! #zycienakrawedzi tyle, ze jestem na tyle niewyluzowana, ze to bedzie jedyny taki weekend w tym semestrze. do konca czerwca przewiduje niewolniczy i syzyfowy wysilek.








niedziela, 1 maja 2016

familiar yet unknown

to zawsze ja mialam zaciagi do ustalania i nazywania rzeczy po imieniu. kontrolowania. teraz jest na odwrot. i nie wiem jak do tego podejsc.

bo co jesli ze zwiazkami jest tak jak z prawem? im jest ono dokladniej zdefiniowane, tym bardziej jest opresyjne? taka np Anglia nie ma nawet konstytucji a jakos daja rade (tak,wiem, maja carta magna i mase innych biurokratycznych bzdur....). po prostu inaczej to sobie wyobrazalam.


robione i niezrobione: wszystko
sluchane: soundtracki



środa, 20 kwietnia 2016

balancando

tylko tego nie zepsuj swoja obsesyjna kontrola, powtarzam sobie w myslach. chill i rownowaga. szczerość i otwarta komunikacja, ale tez nie wszystko na tacy i od razu, żeby utrzymać balans miedzy tajemnica a poranna kawa na lawe. cackam się z ta sytuacja jak z jajkiem, balansuje na linie i trzymam jajko na  lyzce.
i racz powstrzymać się o podejrzewanie go o najgorsze. nie wszyscy sa dwulicowi, ale tez żadna deklaracja nie padla. oddychaj. zen.
patrz na swój ogrodek, zajmuj się swoimi sprawami. nie potrzebujesz tego przecież. pozwalasz, żeby się dzialo, bo tego chcesz w tym momencie. możesz przestać w każdej chwili. możesz zrobić krok do tylu, w bok , albo ( o zgrozo, jakie to przerazajace tak naprawdę) do przodu.

takie oto smieszne rzeczy dzieja się w mojej glowie. bo przez lata, odbudowując moja niezaleznosc i zdolność do samodzielnej egzystencji, stworzyłam wokół siebie imponujące konstrukcje obronne. sa mury, głębokie rowy wypelnione krokodylami tez, miny przeciwpiechotne, granaty, a nawet bron dalekiego zasiegu. jestem jak najlepiej strzeżony orzełek w tankach.

tylko, ze....tak uporczywie skupiałam się na obronie przez ostatnie kilka leveli, ze zapomniałam jak to jest dawac szanse i poniekąd również atakowac. wystudiowana obojetnosc mam w malym palcu. ale jak okazac zachecajaca aprobatę bez sprzedawania siebie od razu i w calosci?

oceniane: egzaminy polroczne. o masakra.
czytane/nieczytane: artukuly i rozdzialy
pisane/niepisane: artykuly i streszczenia
chorowane: na antybiotykach przez 7 dni.
niewyspane: mój zegar biologiczny tyka chyba wstecz
niespokojne: godziny i sekundy


niedziela, 10 kwietnia 2016

curiosity

jesli kiedys ciekawosc we mnie umrze, nie widze sensu w dalszej egzystencji. kazdy zawod bedzie tylko emocjonalnym kopniakiem. kazdy dzien tylko kolejna proba. ciekawosc przynajmniej pcha mnie do przodu.

nothing has really happend until it has been described. something interesting happens every day - v. woolf.

ostatnio w jakims mikro-wymiarze zainspirowalam kogos do zrobienia czegos odwaznego. do przekroczenia granicy strachu. umiem zainspirowac ludzi do tego, zeby sie zmieniali, nie umiem zainspirowac nikogo do tego, zeby pozostali obok.

...

myslalam ostatnio o zdjeciach z dziecinstwa. moi rodzice utrzymuja, ze bylam bardzo towarzyskim dzieckiem. takim malym, ciekawskim bachorkiem, ktory zagadywal obcych, wyglaszal kontrowersyjne opinie i zajmowal uwage wszystkich dzieci w piaskownicy. nie rozpoznaje siebie w beztroskich zdjeciach z tamtego okresu. co sie stalo? gdzie przepadlo tamta szczesliwa osoba?


przypomnialo mi sie wlasnie, ze byl wiersz na ten temat. oto fragment :

Było raz dziecko zabawne i tłuste. Umarło. Nie ma go nigdzie.
Biegało po domu, krzyczało. Są jeszcze jego fotografie w salonie.
Aż śmiać się i istnieć przestało, i nikt się nie zdziwił tej krzywdzie,

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

all I ever wanted was the world

bawilam sie w dom uzywajac gestow sprzed 6 lat. zapomnialam, ze potrafie. chyba nie byly schowane zbyt gleboko. pod moja skora, czekaly tylko na sprzyjajace warunki, zeby sie ujawnic.

z jedna noga na brzegu i z druga na pokladzie nowego statku.


probowalam obejrzec spotlight w tym tygodniu. i chyba byl to film z ambicjami na miare  wszystkich ludzi prezydenta. ale wyszlo cos na ksztalt taniego, przewidywalnego filmu telewizyjnego.


poniedziałek, 28 marca 2016

na powierzchni


niezliczona ilosc deadline'ow bez twarzy mnie osaczyla i staram sie utrzymac na powierzchni wydarzen. wydawaloby sie, ze nic prostszego, gdyby nie fakt, ze nie umiem plywac.

x jest tres tres sympatyczny. dobrze wychowany, kiedy sie widzimy. i wkurwiajaco bezosobowy. moja psyche stara sie jakos zracjonalizowac ten najnowszy akt odrzucenia i uprawia propagande gniewu oraz resentymentu: dlaczego mialabym chciec byc z kims kto majac mozliwosc delektowania sie znakomitym bordeaux zachowuje sie jakby stalo przed nim tanie i slodkie wino stolowe? zeby bylo jasne: tym bordeaux jestem ja.


dla odmiany zdaje sie, ze tymczasowo nadal znajduje sie w orbicie zainteresowania f. ale nie robi to na mnie specjalnego wrazenia. na szczescie.

obejrzane: the witch
odsluchane: cigarrettes after sex 
jedyna oznaka swiat wielkanocnych: jajka w mojej lodowce




niedziela, 20 marca 2016


z podrozy do foz:
 
tyle o wodospadach. nie potrafie o nich napisac, zeby nie popasc w patos.
poza tym potwierdzily sie wczesniejsze diagnozy i rzeczywiscie zyje pod presja czasu i normy grupowej, podczas gdy moja kolezanka absolutnie nie. i stad czasami dochodzilo do mnie do wewnetrznych spiec o duzej sile. ale kolezanka przezyla. ja rowniez.
i argentyna. i zobaczyc wszystko to,co jest w poblizu. moj cel



z podrozy do wnetrza siebie:
jest tylko pare osob na tym swiecie, ktore autentycznie podejmuja wysilek, zeby mnie wysluchac. i jest obecnie jedna, ktora sluchac nie chce i nie moge zmusic jej,zeby mnie sluchala. ani, zeby skierowala w moim kierunku chociaz jedno pytanie.
musze sie skupic i zaczac produkowac cos konkretniejszego niz plany.



sobota, 12 marca 2016

obracam sie w pierzyne

a do dupy z kontrola, przezornoscia i w ogole zdrowym rozsadkiem. stanowia wartosc same w sobie, ale daja malo frajdy. nie to co krotkowzrocznosc i beztroska. 

jade jutro obejrzec cud swiata. i obym nie zabila towarzyszki mojej podrozy, ktora jest taka hop do przodu, ze mam ochote czasami odciac jej glowe i wbic na pal...ale ok ok. keep calm and take pictures.

moze uda mi sie przedostac sie do argentyny w ciagu najblizszych godzin. jestem podekscytowana. a moze nawet do paragwaju?

poniedziałek, 7 marca 2016

o zwodniczym uroku pozornej kontroli nad rzeczywistoscia

kiedy juz mi sie wydawalo, ze moge skontrolowac przynajmniej siebie, postawic sobie zapory w postaci blokad na facebooku, skasowac numer telefonu, zeby mnie nie kusilo etc etc obiekt X, nieswiadom tego, ze jego brak zainteresowania nie jest mi obojetny, wkracza w pole widzenia. i efekt jest znaczacy.

bo:

 x > y+ z

przeczytalam stryjenska. oczywiscie bardzo dobrze napisane.
i o ile pierwsza polowa ksiazki obfituje w barwne anegdoty, o tyle druga pokazuje do czego moze doprowadzic nadzwyczajna lekkosc ducha. skonczylam czytac o 3 nad ranem i zrobilo mi sie jej szkoda. ale z drugiej strony, co za absurdalna krotkowzrocznosc nia kierowala! co za brak praktycznego myslenia.

tak mnie ostatnio tknelo.
a co jesli nie jestem niczym wiecej niz jebanym, przerazonym control freakiem?

niedziela, 28 lutego 2016

being held up by invisible men

po prostu robie. bez zastanawiania sie nad sensem, celem i potrzeba. licze na to, ze z czasem sie znajda. a jesli nie to zabiore moje zabawki do innej piaskownicy.

a propos metafor. mowi sie,ze nie powinno sie dwa razy wchodzic do tej samej rzeki. a co z basenami? nawet jesli inni sie nie zmieniaja, my sie zmieniamy. i nasze rozumienie innych osob.
np. w piatek i wczoraj rano mialam wiecej cierpliwosci, bo wiedzialam czego oczekiwac. bez dramatu, ale troche satyrycznie, z suchymi liscmi we wlosach, kocia sierscia na ubraniu i skurczem w prawej nodze w tle. bylam o krok od epickiego przewrocenia oczami. ale potem po prostu zachcialo mi sie smiac. wiec pogadalam sobie z jego babcia, wzielam 4 male owoce gujawy i zrobilam z nich sok na drugi dzien.

nieobejrzane: mustang
nieprzeczytane: stryjenska i jakis idiotyczny artykul o ryzyku finansowym i gieldzie...sorry
nieznalezione: sens zycia oraz glos sprzed infekcji strun glosowych
-


sobota, 20 lutego 2016

mizantrop

mam ciezki ludziowstret.
nawet do tych, ktorzy chca dobrze...czuje sie nieznosnie w swojej wlasnej skorze. chcialaby sie cala podrapac, otrzec o drzewo i krzyczec krzyczec krzyczec.


wtorek, 9 lutego 2016

moja pierwsza obrona byla troche sciemniana
po pierwszxe dlatego, ze prof f. nie byl chyba zbyt trzezwy. i po drugie dlatego, ze znalam wczesniej prawie wszystkie pytania, ktore komisja mi zadala

dlatego z perspektwy czasu wydaje mi sie, ze moj pierwszy mgr nie kosztowal mnie tyle, ile ten najnowszy.  chociaz to nieprawda, bo przeciez, zeby go dostac musialam przejsc przez wiele kregow piekla: wyprowadzic sie z domu, nauczyc sie hiszpanskiego, wyjechac na erasmusa.

cos w tym jest, ze nie pociagaja mnie rzeczy latwe. dlatego wytrwalam tu tyle. mimo wszystko. obrona byla dosc traumatyczna, bo tutaj nikt pytan nie zadaje. tutaj komisja komentuje, ergo wytyka bledy w pracy. poza tym przyszly mgr musi zaprezentowac prace przed publicznoscia, ktora akurat tamtego dnia dopisala. z jednej strony bylo to mega mile, bo sporo ludzi przyszlo specjalnie, zeby mnie posluchac i udzielic moralnego wsparcia. z drugiej - kazdy krytyczy komentarz mial wymiar publiczny i pewnie jeszcze bede dlugo przezywac cale wydarzenie.

stracilam jedno stypendium i zyskalam posade TA (teaching assistant). poki co nie wiem jednak ile bede zarabiala, wiec znajduje sie obecnie w dolnych rejonach odwiecznej sinusoidy. chociaz tak niedawno planowalam zakup biletow do europy. teraz moge sobie poki co pomarzyc co najwyzej o foz de iguacu...

karnawal sie juz konczy. przeszedl obok mnie w tym roku ze wzgledu na jakas absolutnie perfidna infekcje krtani, ktora pewnie teraz ewoluowala w zapalenie pluc albo w gruzlice, bo momentami czuje sie jak jakas postac z xix wiecznejj rosyjskiej powiesci. to pewnie dlatego, ze ogladalam ostatnio wojne i pokoj.


wtorek, 2 lutego 2016

you're practically a local

zwlaszcza kiedy potrafisz odpowiedziec na prawie wszystkie pytania kogos, kto odwiedza to miejsce pierwszy raz. krzesam z siebie entuzjazm momentami troszeczke nieudolnie.

zaczal sie karnawal i pewne wartosci w rio takie jak wstyd, szacunek i poczucie godnosci wlasnej, tymczasowo zostaly wziete w cudzyslow, zeby nie poweidziec, ze nie istnieja.

f. jak zwykle pojawil sie po to, zeby namieszac. tacy ludzie sa jak komety, przelatuja szybko, ich ruch jest w zasadzie dla nas bez znaczenia, ale i tak przystajemy na chwile i zastanawiamy sie. doszukujemy sie jakiegos znaku tam, gdzie go nie ma. bo f. po pierwsze wcale sie nie zmienil...jest nadal dzieckiem w zbyt doroslym opakowaniu. a po drugie absolutnie nie jest mna zainteresowany jako osoba plci przeciwnej. predzej jako partying buddy, albo nie daj boze swatka.

dni do obrony maszkarona: 3.
ilosc blocos: 2,25
czuje: duzo w tym samym momencie
1. mdlosci
2. strach i zdenerwowanie
3. zmeczenie strachem i zdenerwowaniem
4. strate czegos/kogos, czego/kogo nigdy nie mialam.


sobota, 23 stycznia 2016

jutro tez jest dzien

nadzieja umiera ostatnia.

rzucaja mna hormony w rozne strony.

pije rumianek i nie pamietam podstawowej algebry.


zjebalam kompa samokurwadzielnie.



piątek, 15 stycznia 2016

I feel love every once in a while

widziałam wczoraj nowego Tarantino. i byl...malo dynamiczny. "przegadany" dla tych, ktorzy wyszli z kina znudzeni, bo spodziewali sie fajerwerkow. albo "oparty na niezlych dialogach" dla tych, ktorzy wiedzieli, ze akcja rozgrywac sie bedzie glownie w jednym wnetrzu i widzieli kilka wczesniejszych jego filmow. niemniej jednak, wole inne.

obrna mojego maszkarona wyznaczona zostala na piatek 5.02. czyli pierwszy dzien karnawalu. bo w brazylii karnawal trwa 5 dni ze sroda popielcowa wlacznie. bedzie rzez.

w paraty nie bylo tak zle jak sadzilam. ale niepredko zamowie ponownie gulasz z owocow morza.

czasami zadurzamy sie w osobach, a czasami zakochujemy sie w zyciu jakie prowadza. wydaje mi sie, ze jesli nie ma mowy o wzajemnosci, druga opcja jest zdecydowanie lepsza. przytrafilo mi sie to znowu ostatnio, ale na szczescie szybko zdalam sobie z tego sprawe i zaczelam byc bardziej aktywna fizycznie, bo to wlasnie jego aktywnosc tak mi sie w nim spodobala. lata praktyki w autoanalizie.

czwartek, 7 stycznia 2016

love is blindness

jestem w stanie podniesionego cisnienia i uwagi. monitoruje moje zachowanie. i powinnam wstawiac poprawki ostatnie do mojego maszkarona, ale jade do paraty w ten weekend z ludzmi z fgv. nie wiem po co. chyba zeby sobie udowodnic, ze dobrze robie nie spotykajac sie z nimi poza uczelnia.


wyczytalam gdzies, ze nie mam tego, czego chce, bo widocznie nie wiem czego chce. trace czas i energie na pewne sprawy  i  osoby chociaz moja intuicja mowi mi, ze to nie ma sensu.  tak jak z G. myslalam, ze go zabije w sylwestra. udusze golymi rekami. strace z balkonu. nalezalo mu sie. ale przynajmniej gniew pozwala na zdecydowane dzialanie i z czystym sumieniem moge powiedziec, ze nie byl to przypadek, ze nie spotkalam go w Monachium 3 lata temu.