niedziela, 28 września 2008

źle

źle

sobota, 27 września 2008


w koncu nadszedl ten dzien. nie spodziewalam sie.

dzisiejsza noc spedze na lotnisku Londyn Stansted, uwieziona na terminalu, jak Tom Hanks.

pewnie za jakiś czas blog ten zamieni sie w oborzasta stronke, na której bedziemyy zamieszczac zdjecia z Oviedo w stylu: w sklepie, na ulicy, pod mostem, widok z okna, uni etc.

środa, 24 września 2008

bataille


pragne wystosowac apel do wszystkich firm odziezowych zajmujacych sie produkcja spodni:
"istnieja ludzie bez bioder, ktorzy tez potrzebuja spodni! my, ludzie bez bioder TEZ MAMY PRAWA!"

ostatnie dni byly unusually hectic. glownie za sprawa edycji lukaszowego dziela pt."Kategoria w ujęciu Georgesa Bataille'a".

niedawno snil mi sie czerwony sen.

niedziela, 21 września 2008

song: stars fell on alabama


+obudziłam się sama z siebie przed jedenastą, słuchałam sobie odgłosów porannych z kuchni, stękania parkietu w przedpokoju
- przez te odgłosy nie udało mi się zasnąć ponownie
+zadzwonił łukasz
-chyba nadal byłam trochę zła po wczorajszym
+rodzice wyszli i zabrałam się do odprawiania moich porannych rytuałów: herbata, przegląd 50 programów telewizyjnych, długie wylegiwanie się w piżamie w pokoju rodziców.troszkę podczytuję Trzy dzienniki
-rodzice wrócili i musiałam w pośpiechu się zmyć i udawać, że już od jakiegoś czasu doprowadzam się do stanu uzywalności w łazience
+poranna sesja na internecie, slucham sobie wczoraj sciagnietej jazzueli
-idiota jaime nadal nie odpisal.totalny brak profesjonalizmu
+pyszny obiad i miła rozmowa z rodzicami przy stole
-dochodzimy z rodzicami do wniosku, że gaba zupełnie o nas zapomniała
+poobiednia herbatka i popoludniowa sesja na internecie (dokument o Borgesie - ciekawy, wywiad z Borgesem - smutny)
-średnio zabawna rola edytora łukaszowej pracy magisterskiej
+zakończenie korekty 3 rozdziału łukaszowej pracy
-wyjście na tą okropną pogodę
+wyjście w ogóle
-trwająca około godziny walka wewnętrzna z sama soba
+powrót do domu i zabawa telewizorem
- tv odmawia współpracy i pokazuje same durne programy
+dzwoni gaba z anglii, okazuje się, że jednak za nami trochę tęskni, bawi się świetnie, czyta angielska prase i pije angielska wode
-zdanie relacji z rozmowy z gaba, boli gardlo
+placuszek ze sliwkami, ktorego sama zjadlam chyba pol.glownie z nudow
-wieczorna, bezsensowna sesja na necie
+udalo mi sie w koncu sporzadzic liste rzeczy do zrobienia przed odlotem
-nie zdaze ich wszytskich zrobic! ogarnia mnie smutek

sobota, 20 września 2008

jazzuela


sa slowa ktore mnie przygnebiaja.jednym z nich jest "arcydzielo". ze wzgledu na swa definitywnosc. brak mozliwosci polemiki.

***

ogladnelam sobie dzisiaj dwugodzinny wywiad z cortazarem. pomijajac moja przemozna satysfakcje z samego faktu, ze rozumialam niemal kazde jego slowo i nie dysponowalam zadnymi napisami w jezyku polskim, uswiadomilam sobie, ze on napisal DUZO wiecej niz rayuela i opowiadania.

slucham sobie plyty o nazwie jazzuela.sa to wszystkie utwory jazzowe jakich sluchal oliveira i jego przyjaciele.czad.

creo que no soy una cronopio ni una fama. soy una esperanza sin esperanza.

***
gaba w podrozy. ostatni tydzien w polsce. o tej porze 27.09 bede pewnie gdzies nad granica polsko-niemiecka.

***

w tokio pewnie teraz wszyscy spia albo zaraz sie obudza.

czwartek, 18 września 2008

inspirations







powyżej przedstawiciele gatunku homo sapiens, którzy są dla mnie inspiracją. zestawienie ich razem, w jednym miejscu jest niejako podsumowaniem mojego smiesznego 22 letniego zycia. wyglada na to,ze nie inspiruja mnie kobiety.
ciekawe ,ze jesli juz jakas kobieta staje sie znana i ceniona, jesli juz sie o niej mowi i pisze to zawsze wykazala sie jakas heroiczna cecha. wielkim cierpieniem, szlachetnoscia, odwaga, uczuciem, samozaparciem etc. takie cechy docenia sie w kobietach. smieszne.
***
myslalam osatnio nad pewnymi sprawami i stwierdzam,ze stalam sie skrajna relatywistka. wlasciwie to moje widzi- mi- sie stalo sie paradoksalna symbioza maksymalnej subiektywizacji wszechswiata oraz mojej sklonnosci do nieustannej oceny, podsumowania wreszcie do porownan.

mam wrazenie,ze nasze istnienie to nieustanne dookreslanie. jestesmy jak robaki zamieszkujace szara strefe graniczna miedzy naszymi wyobrazeniami o nas samych, tym, co chcielibysmy osiagnac a tym, jak postrzegaja nas inni.

środa, 17 września 2008

happy-go-lucky

***
w Średniowieczu wierzono,ze świat jest skonstruowany na zasadzie opozycji. wszystko jest oparte na tym, ze jakiemuś zjawisku towarzyszy reakcja mu przeciwna. teza-antyteza. ping-pong. atak-kontratak. ja-inny człowiek.

***

Powszechnie wiadomo, że trzęsienia ziemi stanowią idealne remedium na tak zwane codzienne troski. Zarówno dla strony poszkodowanej jak i tej nieposzkodowanej wcale. Jest bowiem oczywiste, że ofiary katastrofy siłą rzeczy są na nie od chwili śmierci całkowicie obojętne, zaś reszta świta może lubować się w opisywaniu nieszczęścia, może rozmawiać o nim oraz dziękować siłom wyższym, przypadkowi, wreszcie szczęśliwemu trafowi, żądane im było być gdzie indziej.

***
song of the day: bloc party - the prayer

Lord give me grace and dancing feet
And the power to impress
Lord give me grace and dancing feet
Let me outshine the moon

Is it so wrong to crave recognition?
Second best, runner-up
Is it so wrong to want rewarding?
To want more than is given to you?
Than is given to you

Tonight make me unstoppable
And I will charm, I will slice
I will dazzle them with my wit
Tonight make me unstoppable
And I will charm, I will slice
I will dazzle, I will outshine them all

Standing on the packed dance floor
Our bodies thrown in time
Silent on the weekdays
Tonight I claim what's mine

Is it so wrong to crave recognition?
Second best, runner-up
Is it so wrong to want rewarding?
To want more than is given to you?
Than is given to you

Tonight make me unstoppable
And I will charm, I will slice
I will dazzle them with my wit
Tonight make me unstoppable
And I will charm, I will slice
I will dazzle, I will outshine them all

poniedziałek, 15 września 2008

it's alright to be me



dobija mnie to zimno i ten pieprzony deszcz. miasto wygląda jakby ktoś wprowadził godzinę policyjną. ilość wody jaka przelewa się obecnie przez ulice zdumiewa mnie.

zaobserwowałam, że najszybciej marzną mi stopy i dłonie.

głowa pęka.

niedziela, 14 września 2008

z kamyka na kamyk aka blair bitch project

elegia. taki solidny i elegancki film.


było zimno.dlatego gaba ma czerwony nos i sine ręce. miejsce akcji: działka.
oddałyśmy się sprawie całym sercem, a łukasz i tak stwierdził, że nici z tej całej sesji. gr. może chociaż gaba jako michelle z ruchu oporu zadziała, albo jako anna karina. a ulik_ jako antoine doinel :D

z wielkiego świata: boeing 77777777 się rozbił nad syberią. ale na szczęście 45 osób, które miały nim lecieć spóźniły się na samolot. ciekawe jakie są statystyki jeśli chodzi o katastrofy lotnicze. mam wrażenie, że zginę.

p.s. gaba twierdzi, ze większą szansę na śmierć miałąbym w starciu z osłem.

piątek, 12 września 2008

lady with unicorn


Jakiż niepokój bije z tego obrazu! Rafael Santi, znany renesansowy malarz włoski, sportretował na tym płótnie piękną Magdalenę Strozzi. Dziewczyna, czy też młoda kobieta ( wedle uznania), trzyma na kolanach mityczne zwierzę. Tytuł obrazu sugeruje, że jest to jednorożec. Czy jednak z dzisiejszej perspektywy nie dopatrywalibyśmy się w nim raczej narwala? może jest to również postmodernistyczna wersja baranka, który ma odkupić grzechy ludzkości? Co za pech, że Santi nie miał pojęcia o postmodernizmie i w tym momencie nasza hipoteza upada jak mury Bastylii w pierwszy dzień rewolucji. Jakiekolwiek nie byłoby to jednak zwierzę, jego róg jest symbolem wybitnie fallicznym. Czy zatem malarz chciał przedstawić walkę płci? Zaniepokojenie dziewicy w kontakcie z czystą męską siłą? Czy rumieńce dziewczyny sugerują wstyd? A może emocje? Moze tak naprawdę Magdalena miała nieskromne myśli... Napięcie sceny rozgrywającej się na pierwszym planie niweluje spokojny włoski pejzaż w tle. Pozbawiony szczegółów, pozwala nam skupić się na kobiecie, która sprawia wrażenie, że zaraz odrzuci, trzymanego na rękach mutanta i wybiegnie z tarasu.

inspiracja: Cortazar - "Jak rozumieć trzy sławne obrazy - instrukcja"

***


W jego oczach odbiła się nagle cała pustka wszechświata. Łagodny wiatr od morza uderzył go w twarz nagłym podmuchem. Zabrakło mu tchu, żeby wciągnąć w nozdrza specyficzną woń soli i wodorostów, zdechłych ryb i kotwic, mewich odchodów i wilgotnego piasku. Granatowe niebo sugerowało, że deszcz niedługo spadnie.
Bez entuzjazmu ruszył ulicą. Słońce było blade i nie odbijało się nawet w kałużach, które zajmowały większą część chodnika. Jego buty wydawały równomierny, spokojny odgłos przypominający mu dźwięk młyńskiego koła w momencie, gdy dotyka po raz kolejny wody.
Na końcu ulicy, w starym budynku z malowniczej czerwonej cegły, która prezentuje się prześlicznie na pocztówkach, znajdowała się piekarnia. Przez niewielkie, jakby miniaturowe okno można było dojrzeć puste półki, szare pajęczyny i znudzone spojrzenie otyłej ekspedientki w białym fartuchu.
Spojrzał na zegar – wskazywał jedenastą. Zacisnął pięści, kiedy przestępując próg piekarni usłyszał odwieczny dźwięk dzwonka, który wystraszył drzemiącego na parapecie kota.
- Razowy – jego głos był zduszony i obcy.
- Trzy złote – jej natomiast wysoki i jasny.
Wyciągnął z kieszeni pomiętą, poplamioną, poszarpaną, powykręcaną, przeklętą stuzłotówkę. Ekspedientka popatrzyła na niego ze zgrozą. Milczała dłuższą chwilę, po czym powiedziała:
- Nie mam wydać.


***
umyłam wczoraj okna a później, jak na złość, spadł deszcz i na nowo je ubrudził. do szyby poprzylepiały się puszki z latawca.



to z okazji wczorajszego wypasu na youtube.com

środa, 10 września 2008

there's elephant in the room


stwierdziłam, że się chyba nie nadaję na filmoznawstwo. koniec z mrzonkami. przecież ja nie potrafię godzinami rozprawiać o jakimś filmie, nie jestem w stanie analizować każdej sceny z każdego możliwego punktu widzenia,drgawki mnie dopadają na myśl o tym,że jakiś film musaiłabym oglądnąć jeszcze raz,żeby odnaleźć klucz do sensownej interpretacji.

AAAAAAAAAaaaaaaaaaAAAAAAAa.jest tyle do zrobienia a czasu coraz mniej.

doszłam do momentu, w którym dowiadujemy się, że nikt nie jest niezniszczalny.

z cortazara: "Dzieciom poleca się płakanie w rękaw kurteczki, najlepiej w rogu pokoju."

niedziela, 7 września 2008

nasze ulubione filmy z wojną w tle - top 10

1. "Hiroshima mon amour" - Alain Resnais


kto z kim: wielka bomba na jednej szali a na drugiej dziewczyna z nevers w retrospekcjach.


2. "Laberinto del Fauno" - Guillermo del Toro


kto z kim: guerra civil espanola na drugim planie.

3. "Se, jie" - Ang Lee




kto z kim: chiński ruch oporu przeciwko japońskiemu najeźdźcy i kolaborantom. tam naprawdę jest coś jeszcze oprócz tych scen łóżkowych!

4. "Gone With The Wind" - Victor Fleming


kto z kim: okazuje się,że nie tylko Rhett ze Scarlett, ale też cała Północ z całym Południem.

5."The Wind That Shakes The Barley" - Ken Loach


kto z kim: irlandczycy walczą z angolami....a potem sami ze sobą.

6. "9-ya rota" - Fiodor Bondarczuk


kto z kim: rosjanie w afganistanie. nie pamietam czy któryś z bohaterów w ogóle przeżywa tą całą wojnę.


7. "Underground" - Emir Kusturica


kto z kim: najpierw 2 wojna światowa a potem któraś tam wojna bałkańska.

8."La vita e bella" - Roberto Benigni


kto z kim: niemieccy i włoscy faszyści przeciwko reszcie świata. albo raczej: jeden zdesperowany ojciec w obozie koncentracyjnym przeciwko całej tej wojnie.

9. "Lord Of The Rings: Two Towers" - Peter Jackson



kto z kim: dobrzy contra źli czyli hobbity, elfy, krasnoludy,enty i ludzie przeciwko orkom, urukom i płonącej gałce ocznej.


10. "No man's land" - Danis Tanovic


kto z kim: serb przeciwko bośniakowi (chociaż kto tak właściwie wie? nikt nam ich oficjalnie nie przedsstawia)


oczywiście nasz wybór jest całkowicie subiektywny.

ulik_ i gabe_

sobota, 6 września 2008



tatataratata REKLAMA tatataratata REKLAMA: jestem na czwartym roku :) mała rzecz, ale cieszy.a przynajmniej sprawia, że na 20 dni przed moim wyjazdem do hiszpanii czuję się w miarę wyluzowana.

oto pierwsza wrześniowa notka. dzieci polazły do szkoły, napchały do tornistrów książki i chwyciły za worki z obuwiem zmiennym. gaba też wróciła do szkoły.trochę jej wspołczuje, ale nie specjalnie.gówniarz ma lekko. poza tym jedzie sobie do anglii na jakieś kursy nie kursy.

czasem mam tak, że jak za długo trzymam w domu książki z biblioteki, trudno mi się z nimi rozstać teraz też tak mam! nie chcę oddawać mojej książki o nowej fali!





Ula:- Cześć, nazywam się..."Gra w klasy".
Gaba: - A ja "Złoto z Porto Bello", którego nikt nie czyta.