niedziela, 28 lutego 2016

being held up by invisible men

po prostu robie. bez zastanawiania sie nad sensem, celem i potrzeba. licze na to, ze z czasem sie znajda. a jesli nie to zabiore moje zabawki do innej piaskownicy.

a propos metafor. mowi sie,ze nie powinno sie dwa razy wchodzic do tej samej rzeki. a co z basenami? nawet jesli inni sie nie zmieniaja, my sie zmieniamy. i nasze rozumienie innych osob.
np. w piatek i wczoraj rano mialam wiecej cierpliwosci, bo wiedzialam czego oczekiwac. bez dramatu, ale troche satyrycznie, z suchymi liscmi we wlosach, kocia sierscia na ubraniu i skurczem w prawej nodze w tle. bylam o krok od epickiego przewrocenia oczami. ale potem po prostu zachcialo mi sie smiac. wiec pogadalam sobie z jego babcia, wzielam 4 male owoce gujawy i zrobilam z nich sok na drugi dzien.

nieobejrzane: mustang
nieprzeczytane: stryjenska i jakis idiotyczny artykul o ryzyku finansowym i gieldzie...sorry
nieznalezione: sens zycia oraz glos sprzed infekcji strun glosowych
-


sobota, 20 lutego 2016

mizantrop

mam ciezki ludziowstret.
nawet do tych, ktorzy chca dobrze...czuje sie nieznosnie w swojej wlasnej skorze. chcialaby sie cala podrapac, otrzec o drzewo i krzyczec krzyczec krzyczec.


wtorek, 9 lutego 2016

moja pierwsza obrona byla troche sciemniana
po pierwszxe dlatego, ze prof f. nie byl chyba zbyt trzezwy. i po drugie dlatego, ze znalam wczesniej prawie wszystkie pytania, ktore komisja mi zadala

dlatego z perspektwy czasu wydaje mi sie, ze moj pierwszy mgr nie kosztowal mnie tyle, ile ten najnowszy.  chociaz to nieprawda, bo przeciez, zeby go dostac musialam przejsc przez wiele kregow piekla: wyprowadzic sie z domu, nauczyc sie hiszpanskiego, wyjechac na erasmusa.

cos w tym jest, ze nie pociagaja mnie rzeczy latwe. dlatego wytrwalam tu tyle. mimo wszystko. obrona byla dosc traumatyczna, bo tutaj nikt pytan nie zadaje. tutaj komisja komentuje, ergo wytyka bledy w pracy. poza tym przyszly mgr musi zaprezentowac prace przed publicznoscia, ktora akurat tamtego dnia dopisala. z jednej strony bylo to mega mile, bo sporo ludzi przyszlo specjalnie, zeby mnie posluchac i udzielic moralnego wsparcia. z drugiej - kazdy krytyczy komentarz mial wymiar publiczny i pewnie jeszcze bede dlugo przezywac cale wydarzenie.

stracilam jedno stypendium i zyskalam posade TA (teaching assistant). poki co nie wiem jednak ile bede zarabiala, wiec znajduje sie obecnie w dolnych rejonach odwiecznej sinusoidy. chociaz tak niedawno planowalam zakup biletow do europy. teraz moge sobie poki co pomarzyc co najwyzej o foz de iguacu...

karnawal sie juz konczy. przeszedl obok mnie w tym roku ze wzgledu na jakas absolutnie perfidna infekcje krtani, ktora pewnie teraz ewoluowala w zapalenie pluc albo w gruzlice, bo momentami czuje sie jak jakas postac z xix wiecznejj rosyjskiej powiesci. to pewnie dlatego, ze ogladalam ostatnio wojne i pokoj.


wtorek, 2 lutego 2016

you're practically a local

zwlaszcza kiedy potrafisz odpowiedziec na prawie wszystkie pytania kogos, kto odwiedza to miejsce pierwszy raz. krzesam z siebie entuzjazm momentami troszeczke nieudolnie.

zaczal sie karnawal i pewne wartosci w rio takie jak wstyd, szacunek i poczucie godnosci wlasnej, tymczasowo zostaly wziete w cudzyslow, zeby nie poweidziec, ze nie istnieja.

f. jak zwykle pojawil sie po to, zeby namieszac. tacy ludzie sa jak komety, przelatuja szybko, ich ruch jest w zasadzie dla nas bez znaczenia, ale i tak przystajemy na chwile i zastanawiamy sie. doszukujemy sie jakiegos znaku tam, gdzie go nie ma. bo f. po pierwsze wcale sie nie zmienil...jest nadal dzieckiem w zbyt doroslym opakowaniu. a po drugie absolutnie nie jest mna zainteresowany jako osoba plci przeciwnej. predzej jako partying buddy, albo nie daj boze swatka.

dni do obrony maszkarona: 3.
ilosc blocos: 2,25
czuje: duzo w tym samym momencie
1. mdlosci
2. strach i zdenerwowanie
3. zmeczenie strachem i zdenerwowaniem
4. strate czegos/kogos, czego/kogo nigdy nie mialam.