wtorek, 28 grudnia 2010

tytułem podsumowania




Najważniejsze odkrycie roku 2010:
> piwo miodowe marki Ciechan
runner-ups: to, że jestem za stara na namiot, Kraftwerk, Natalia Lafourcade, J-P Sartre

Najlepsza książka roku 2010:
>Pocałunek kobiety-pająka
runner-ups: Mdłości, Matka Joanna od Aniołów i Un asesino solitario

Najważniejsze wydarzenie kulturalne:
>Maciejowski w Narodowym
runner ups: Selector, WPF, festival szopenowski

Najlepszy fylm obejrzany w 2010 (tu będzie ciężko, bo nie pamiętam wszystkich, ale...w czołówce):
>Weekend i Powiększenie, które rozłożyłam na czynniki pierwsze w tym roku
>Chłopcy z ferajny i Nocny Kowboj
>Gorzkie mleko
>Basen
>Oczy szeroko otwarte
>El secreto de sus ojos
>Autor widmo

Największy tegoroczny dół:
>po obronie
runner-ups: przed obroną

Największy fun:
>ekspresowa kąpiel w lodowatym Bałtyku między jedną burzą a drugą
runner-ups: koncert Bloody Beetroots, spotkanie z Marjane Satrapi

Największy fail:
>PKP
runner-ups: milijon niezrealizowanych planów, CO w naszej kuchni

Postanowienia na rok kolejny:
1. mniej dram
2. jedna książka naraz
3. podyplomowe
4. do wyra i z wyra pół godziny wcześniej
5. ograniczenie imaginacji

niedziela, 19 grudnia 2010

Z roku na rok jest coraz gorzej. Mam na myśli święta. Nie to, że nie jestem przygotowana. Mam prezenty, mam pierniczki (śliczna, abstrakcyjna dekoracja cieszy oczy i nasze łase krtanie). Ale nie mam ochoty na to całe przeżywanie, na migotanie świeczki, na niezręczne momenty, kiedy dzielimy się opłatkiem i nie wiemy co powiedzieć, na Lulajże Jezuniu, od którego powinien drżeć głos, a nie drży.

Jak to się dzieje, że faceci mają taki problem z komunikacją werbalną? Zamknie się to jak ostryga i nic. I to ja jestem ta zła, bo dręczę. Pfff.

W Meksyku jest strasznie. Wszyscy wiedzą, że jest strasznie w Korei Północnej, że niezbyt przyjemnie jest na Kubie, że w krajach islamskich kamieniuje się kobiety za zdrady. Ale podczas gdy w tych krajach stoi za przemocą jakaś idea (chora, ale jednak), w Meksyku stoją za przemocą kasa i hipokryzja. Zabija się ludzi bez powodu. Po kilkunastu naraz, w egzekucjach, zostawia się ich zmasakrowane ciała okryte w koce, nagrywa się na kamery ochrony brutalne morderstwa wyegzekwowane w biały dzień, w nocy, w miejscach publicznych, w domach i udaje się, że problemu nie ma. Ciotka mojej koleżanki była tam ostatnio na wakacjach. Mówiła, że było świetnie. Dzisiaj wyczytałam, że wczoraj zginęła Marisela Escobeda. Kobieta znana w Meksyku z tego, że przez ostatnie dwa lata domagała się ukarania morderców swojej córki. Zginęła na schodach pałacu gubernatora stanu Chihuahua od strzału w głowę. Wkurwiło mnie to, chociaż o istnieniu tej kobiety dowiedziałam się dziś. Witki mi opadły z niemocy.



Tam powyżej Natalia Lafourcade. Z Meksyku również. Żywa i ładnie grająca.

niedziela, 5 grudnia 2010

kurwa, nienawidzę zimy


Po wielu miesiącach ględzenia, kupiliśmy wreszcie bilety lotnicze na zagraniczny wojaż. Nie szukajcie mnie zatem na Koletek pod koniec stycznia, prędzej na Ramblach. Albo na lotnisku w Oslo, bo tam skończymy, jeśli ziści się najgorszy z moich koszmarów.
Wreszcie skończyłam czytać Mdłości. Z Sartrem bym sobie mogła przybić piątkę, ale już dość mam ględzenia i chcę akcji akcji akcji. Dlatego noszę teraz w torebce Pantaleona i wizytantki, co skutkuje chichotem w środkach komunikacji miejskiej wszelkiej maści.
Odkąd odkryliśmy w naszej przepastnej piwnicy sanki (a było to wiosną), w głowie mej zalęgła się myśl, by puścić się na nich ze wzgórza wawelskiego, ale nie mam śmiałości, bo o dziwo dzieciaki z okolicy jeszcze na to nie wpadły. Ktoś zna fajne miejsca w centrum Krakowa gdzie można bez przeszkód oddawać się tej rozrywce?
Felek marznie okrutnie i już nawet nie ukrywa powodu, dla którego łasi się o nasze nogi. Po prostu bezwstydnie ryje się do przedpokoju całym swym kocim ciałem.
Kochany Mikołaju, nic mi nie przynoś, tylko zabierz troszkę kilogramków.