wtorek, 28 kwietnia 2009

nie robiąc nic

moja egzystencja przypomina ostatnio film sci-fic ze slabymi efektami specjalnymi. zal.pl

piątek, 24 kwietnia 2009

kazimierz


bo ja nigdy nie lubiłam kazimierza. wydawalo mi sie, ze jest snobistycznie. i nadal tak uwazam, ale ma tez swoje dobre strony. np. wejscia do kamienic nieremontowanych odkad mieszkali tam Zydzi. takie ciemne, z czarnymi od brudu scianami, starozytnymi spisami lokatorow i lysymi zarowkami zwisajacymi z sufitow. staruszki w domofonoach nie mowia "prosze?", tylko "kto?!", a za krzaczorami wysokimi na 3 metry strasza zniszczone budynki starej zajezdni tramwajowej.
siedzielismy dzis w alchemii, saczac piwo i obserwujac jak przesuwaja sie cienie i ludzie po ulicy. jedyny minus: turysci.
sączę pysznego, schłodzonego Rieslinga. mam gesia skórke z zimna. trzeba poodkurzac, ktos przyjdzie mi pomóc?

wtorek, 21 kwietnia 2009

o sówkach i bocianach



oglądamy ze znajomymi gniazda on line. sowa z malymi sówkami i para boćków wysiadująca jaja. kiedy byłam mała, marzyłam o tym, żeby móc zobaczyć co się dzieje w gniazdach. teraz mam używanie: bociany.edu.pl lub http://www.2upblog.pl/2009/03/01/gniazdo-sowa-online/
świeci słońce, ale jest chłodniej niż mogłoby się wydawać

off camera okazala sie porazka. opuscilam spotkanie z anna k., bo ZAPOMNIALAM. ale w sumie mzoe dobrze sie stalo, ta stara pomarszczona osoba nie ma nic wspolnego z anna k., jaka znam z filmow.

okazuje sie,ze moja byla wykladowczyni (p. R. K.-P.) mieszka w naszej kamienicy. wpadam w panikę na myśl, że spotkam ją na schodach.

w piątek do domu.

piątek, 17 kwietnia 2009

drag me to hell


pogoda się zepsuła. kiedy spadnie w krakowie mały deszcz czuć w powietrzu cały ten syf, który opadł na dół: kurz, spaliny, pył, brud.
zaczął się Off Camera w Krakowie. generalnie zaskoczona byłam tym, jak strasznie to przedsięwzięcie rozrosło się w tym roku. rok temu, z tego co pamiętam, to był jakiś niewypał. s dodatku słąbo rozreklamowany. a w tym roku, chociaż godard nie dojechał, dojedzie jego EX. czyli anna karina. spotkanie z nia na rynku w poniedzialek o 17. a tymczasem dzierze w lapce bilety na dzisiejszy seans Made in USA oraz na jutrzejszy WeekEnd.
w zasadzie to nie znosze festiwali filmowych. 10 seansów na raz, walka o bilety, tłok i nieustanne pytania: na co iść? z czego zrezygnować? słyszałeś o tym?widziałeś? byłeś tam? ja jestem nowoczesnym, wyalienowanym widzem, który nie potrzebuje poczucia przynaleznosci do wiekszej grupy kinomanow. podnieca mnie w tym wszytskim tylko mozliwosc obejrzenia goderda na duzym ekranie.
piosenka: aquellos ojos verdes - nat king cole
problem: a a a, kasa sie rozplywa aaa
mialam jechac w ten weekend do domu po rower.ale z uwagi na ten festiwal ostatecznie nei wiem czy pojade:/

środa, 15 kwietnia 2009

nic


dopadl mnie kac gigant. trwal dwa dni. byl bezwzgledny i okrutny. dal tez powod mojej mamie do tego, by conajmniej 10 razy powiedziec: "Ulka, ja na twoim miejscu już nigdy nie popatrzyłabym na alkohol".hm.

jakie laski wkurzaja mnie najbardziej: rozwrzeszczane

testy na fejsbuku są uzależniające.

ble, jutro zajęcia. od rana.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

pisanki


w tym roku są z gałązką kwitnącej wiśni, z napisem "blur", z kryzysem i z Elmo. aż szkoda je zjeść. proszę zwrócić uwagę na ślicznego, modrookiego baranka z cukru.

nie znoszę mojej nadszczerej rodziny czasami. zgromadzonej za stołem i odzywającej się do siebie wykrzyknieniami, nie zaś pełnymi zdaniami. zadającej za dużo pytań.

jak byłam mała najbardziej bałam się, że do mojej rany wedrze się gangrena i trzeba będzie amputować mi nogę.

wesołego alleluja.

piątek, 10 kwietnia 2009

bunt nie umiera, bunt się ustatecznia


niech mnie rozszarpie stado dzikich lampartów. do cholery.źle źle źle. :(

stare szpargały to śmiercionośna broń. mieszkam w pokoju osoby, którą nie jestem już od 5 lat.

czytam boską książkę o filmie, kontestacji i latach 60tych. mieć czy być i człowiek jednowymiarowy. ciekawe rzeczy.

powinnam obejrzeć easy ridera, powinnam tyle rzeczy.

niedziela, 5 kwietnia 2009

zakazuje się zakazywać


Ceny pierogów w barach mlecznych w Krakowie różnią się znacznie.
Dzisiaj po raz pierwszy byłam w smoczej jamie. Stwierdziliśmy, że fajniej byłoby, gdyby umieścili tam urządzenia emitujące smocze odgłosy. Miałam tyci atak klaustrofobii. Nie nadawałabym się na górnika. Właśnie się z wikipedii dowiedziałam, że w tej jaskini gromadzili się włóczędzy, działał tam nawet burdel.

W naszym mieszkaniu czuję się jak w akademiku albo na jakiejś kolonii.

czwartek, 2 kwietnia 2009

smutny był ten film


The worst part about being me is when people want me to make them laugh. - J. Lemmon


Andrzej Bursa mieszkał na ulicy Wenecja w Krk. Ja go zawsze traktowałam z pobłażaniem, a on nie jest zły.

miałem błyszczący fiński nóż
bawoła bym nim zabił
gdy zmierzch podmiejskich sięga wzgórz
dobywam go z szuflady

fajne, nie?


***

jak mnie coś ciśnie i często o tym myślę, wiem, że w końcu o tym napiszę. teraz mam nowy pomysł, ale ejst trochę jakby z zewnątrz, więc nic się z tego nie urodzi.

***

przyszła wiosna i nie powinnam na nic narzekać, a jednak muszę zaznaczyć, że nie mam wiosennych rzeczy w krk. prawie zadnych. i cierpie.

literatura jest dewiacją.
a ja kupiłam sobie b. drogą ksiażke. znow.
ale jak to powiedziała zia: "a kiedy będziesz sobie książki kupować?"
albo jak powiedziała gab: "czymże jest cena w porównaniu do zawartości?!"