niedziela, 30 grudnia 2012

wstać w południe w urodziny i płakać słuchając najsmutniejszych piosenek. wśród nich tej, ktora posłużyła jako tytuł tego bloga.  wstać i smucić się, że lata mijają. wstać i smucić się, że życzenia złożone na facebooku nic nie znaczą i że gdyby nie ta strona, pamiętałoby 5 osób. wstać i smucić się, że za rok o tej porze będę czuła się dokładnie tak samo. może nawet będę siedziała na tej samej kanapie z zimnymi stopami, bez skarpetek.

wstać i smucić się tym, że inni patrzą na mnie z politowaniem.

wstać i smucić się, że nie wiem co mam robić ze swoim życiem.

wstać i smucić się, że jest się oszukiwanym, albo że zostanie się oszukanym znów.


wstać i życzyć sobie w urodziny szczęścia.

piątek, 28 grudnia 2012

jeśli dzisiaj byłby koniec

Memento mori.

Staram się być dla innych dobra. Usiłuję być sympatyczna nawet dla ludzi, których nie lubię. Albo uprzejma. To za mało.

Życie to nie gra w SIMSY, gdzie możesz wykasować kupę śmieci i jeszcze na tym zarobić, wyprosić z domu Śmierć, opiekę społeczną, wpisać kod i kupić sobie czerwonego mercedesa. Życie po prostu nie ma najmniejszego sensu. Za dobre sprawowanie dostajesz tak samo w dupę jak miliarder, rabuś czy gwałciciel. Nie odkrywam Ameryki a jednak odkrywam ją dla siebie.

Umiera teraz chyba mąż mojej kuzynki, z którą bawiłam się w dzieciństwie. Człowiek, którego bezpodstawnie osądzałam od lat i którego nigdy tak naprawdę nie przyjęłam do rodziny. Wstydzę się tego. I mam wyrzuty sumienia jak stąd do Auckland. Nastepnym razem, zanim pomyslę o kimś źle, spróbuję sobie wyobrazić jak wyglądało jego życie w ciągu ostatnich 15 lat. Nie oceniać.

A Monachium? To jak skok do wody z półki skalnej, ale nie mam żadnych wiadomości o tym jak głęboka jest ta woda. 1 m? 15m? 25m? Pomijam fakt, że nie umiem pływać.http://www.youtube.com/watch?v=s2VzLn6DMCE




sobota, 22 grudnia 2012

Słabość

Chociaż z pozoru wydaje się to dziwne, wszyscy bywają słabi i narażeni na uszkodzenia. Czasami wyobrażam sobie, że tylko ja sobie z czymś nie radzę. Ale mój umysł podpowiada mi wtedy, że nie mam racji.

Zdaję sobie sprawę z tego, że w niektórych miejscach jestem krucha, bardzo nawet. Co więcej, nie jest to tajemnicą też dla innych. Cóż za głupota: chodzę jak z instrukcją obsługi i staram się wmówić potencjalnym użytkownikom: "uwaga, bo się stłucze! ostrożnie!", licząc na to, że tym razem ktoś weźmie to pod uwagę. A instrukcji nikt przecież nie czyta.

Jest jeszcze jeden aspekt. Wszyscy ci, którzy widzieli mnie  w moim najgorszym momencie. Nie zapomnieli i chcieliby mi uniemożliwić to, co zamierzam. Za późno.

Czego potrzebuję? Kogoś kto powie: "Ula, dasz radę, uda się."
Czego chcę? Poczucia bezpieczeństwa i wiary w to, że nawet jeśli będzie źle, wyjdę z tego.
Czego nienawidzę? Zapachu świątecznego jedzenia, które czyha na mnie na każdym kroku.






poniedziałek, 17 grudnia 2012

koniec końców

To nie takie proste, albo przynajmniej nie dla mnie.

Początek początków. Zachować spokój. Gdybyśmy żyli ze świadomością, że zaraz możemy umrzeć, nie dałoby się tego znieść. Wdech wydech. Kontrola. Keep calm and wait for February.

Czyżbym znów patrzyła w przyszłość, żeby uniknąć patrzenia w teraźniejszość?

Teraźniejszość ma zapach mleka, które za długo siedziało w lodówce, jest chropowata jak okruszki na blacie stołu, którego jeszcze nie starłam po śniadaniu. Teraźniejszość jest też jak sterta brudnych naczyń czekających na mnie.I każda przyszłość, która nadejdzie też będzie tak wyglądać przecież.

Przeczytałam jakiś czas temu artykuł z pewnej szowinistycznej strony skierowanej do facetów nastawionych na szeroko pojęty sukces. 9 things you should chill out about. http://elitedaily.com/elite/2012/9-chill/ Zazwyczaj śmieszą mnie takie porady, ale te wydają się przynajmniej praktyczne, więc nawet się nie wstydzę i puszczam link w świat.

Idę zmywać naczynia.

P.S. Nie zdam tego prawa jazdy. I chuj. A zazdrość jest okropną rzeczą.








czwartek, 6 grudnia 2012

Argo, fuck yourself

Po co chodzi się do terapeuty? Na razie wydaje mi się, że chodzi się po to, żeby pokazał ci serię wzorów. Sprowadzić się do kilku schematów postępowania, wyeliminować elementy zakłócające proces i cieszyć się zaistniałymi zmianami.
Jeśli rzeczywiście jest tak jak mówię, to jestem dopiero na etapie przedwstępnym, bo dopiero sprawdzam, czy pokazane mi schematy rzeczywiście są prawdziwe. Np. ten z samosprawdzającą się przepowiednią:
Uważam, że wszyscy faceci są tacy sami, ale inwestuję w relacje, które mają najmniejsze szanse powodzenia, ergo utwierdzam się coraz bardziej w tym, że inaczej być nie może.
Skończyłam czytać Marai'a. Na ostatniej prostej zafundował mi jazdę  bez trzymanki i miałam ochotę rzucić książką o ścianę ze złości. A to dobry znak.

Ostatnio obejrzane: Operacja Argo. Mnie trochę przeszkadzały nagłe zmiany tonacji, od thrillera do komedii, przez polityczne i humanitarne morały. Tylko, że to nie zarzut, może bardziej coś , na co nie byłam gotowa. Ale tak to już jest w czasach, kiedy kino gatunkowe to po prostu chłam, filmowcy miksują wszystko na swoją własna modłę. Zazwyczaj też nie mam nic przeciwko...oj, chyba trochę wybrzydzam.