poniedziałek, 27 lipca 2015

miec i nie miec. egzystencja jako produkcja smieci.


zaczelam wczoraj przymiarki do mojej wyprowadzki i rychlej podrozy. wyrzucilam kilka kilogramow smieci, oraz z radoscia odkrylam kilka dawno nie widzianych przedmiotow, ktore ukrywaly sie za szafami i pod stertami artykulow naukowych.

mam odziedziczony po ojcu syndrom chomika. nie potrafie sie rozstac z rzeczami. wszystko wydaje mi sie jeszcze do czegos nadajace sie. albo majace duza wartosc sentymentalna. czy to nie frapujace, ze mniejszym kosztem jest dla mnie obrastanie w rzeczy niz wyzbywanie sie ludzi z mojego zycia?

 w ekonomii behavioralnej chomiczenie mozna wytlumaczyc tzw. endowment effect, czyli wieksza wartosc ma dla mnie rzecz, ktorej jestem wlascicielem, niz ten sam przedmiot, kiedy wystepuje w roli potencjalnego nabywcy.

na ile przedmiotow rozciagamy i projektujemy codziennie swoje ja? na stare bilety do kina, na ksiazki, na pocztowki, na pekniete kubki. a na ile osob?

leblon jest tragiczny. zeby pojsc do baru z wloskimi przystawkami musisz czuc sie i wygladac jak ktos kto zarabia co najmniej 6tys reali miesiecznie. po czym, gdy juz odstoisz swoje w kolejce, zdajesz sobie sprawe, ze wcale nie bylo warto. ze wszyscy sa nadeci mega nadeci i , ze zamiast skupic sie na rozmowie, zajmuja sie skanowaniem tlumu albo telefonicznych aplikacji w poszukiwaniu atrakcyjnych twarzy, albo lepszej imprezy.


w takich wypadkach chce tylko wylaczyc mozg i patrzec na morze.




piątek, 24 lipca 2015

generique

slucham milesa davisa. to jedyna muzyka, ktora ma sens w sercu piatkowej nocy, bo przywodzi na mysl winda na szafot i te slynna sekwencje, w ktorej jeanne moreau blaka sie po polach elizejskich. nie pamietam wlasciwie dlaczego ona tam jest. chyba kogos szuka. i cala scena jest ledwo namacalna i bardzo oniryczna.
i to jestem ja. nie tak piekna jak jeanne. ale to o mnie.

rzeczywistosc mi sie rozlazi, przemyka przez palce.i zdaje sobie sprawe z tego, ze kazda z tych notek musi byc niesamowicie nudna, bo jestem jak jakas niedorobiona postac z wczesnych filow jarmusha. przechodze od sceny do sceny bez planu. akcja brnie do przodu, ale na koncu nie bedzie ani moralu, ani happy endu, ani nawet tragicznej smierci (zapewne, bo statystycznie to malo prawdopodobne). kamera przejdzie od jednego kadru do drugiego. albo w ogole kaze nam spogladac na wyrzucona na brzeg gigantyczna plaszczke.



niedziela, 12 lipca 2015

resistance

Czy kazdy ma swoja nemesis?Pewnie juz wszyscy z tego wyrosli...Ok, ale ja mam nadal. I zawsze sadzilam, ze bedzie to osoba, ktora bede tak podziwiac, ze az jej nie znosic. Ale nie, jest to ktos, kogo po prostu nie trawie i nie jestem w stanie pojac jak to mozliwe, ze swiat jeszcze nie przejrzal na oczy...

zastanawiam mnie jak skutecznie bronic sie przed stresem. w czwartek mialam spotkanie, ktore wypadlo zaskakujaco dobrze, ale ktore wyczerpalo mnie psychicznie do tego stopnia, ze nie moglam spac. od kilkunastogodzinnego napiecia uwolnila mnie dopiero jakas niezdarna proba medytacji do pseudorelaksujacej muzyki i lezenie krzyzem. sluchanie odglosow ruchliwej rua das laranjeiras i powolne roztapianie sie w nich. tak zeby nie wracac do wydarzen minionej doby i wszystkuch momentow w moim zyciu, kiedy czulam, ze musze cokolwiek komukolwiek udowodnic.
bo nie mam pojecia dlaczego, ale ciagle czuj,e ze prawie kazda interakcja dla mnie zaczyna sie na poziomie -1. i musze zrobic wszystko, zeby zasluzyc na szacunek osoby, z ktora rozmawiam. nie skompromitowac sie. moze to dynamiczne zycie, ktore wiode nie jest dla mnie?moze czulabym sie szczesliwsza w jakims powolnym rytmie na obrzezach wydarzen. a moze po prostu powinnam spiac dupe i brnac dalej.

piątek, 3 lipca 2015

Nigdy nie sadzilam, ze slowo "znaczacy" bedzie dla mnie tak znaczace. Wreszcie moje badania cos wykazaly. Moj eksperyment zadzialal i teraz srru do laboratorium.  Robic badania na ludziach i jest to najtrudniejsza i najbardziej emocjonujaca czesc tej calej zabawy, ktora, poki co, jest moim planem na zycie.

Znacie to?
Decydujecie sie na zmiane o 180 stopni, jakis dreastyczny krok i nikt nie jest za bardzo w stanie przewidziec konsekwencji, wiec spokojnie mozecie zignorowac zbyt ostroznych i przerazonych krytykow. Robicie wiec ten krok w nieznane i nagle uruchamiacie cala skomplikowana machine wydarzen, ktore doprowadzaja was do zupelnie nieprzewidzianego miejsca. I wszystko wydaje sie duzo wieksze niz przewidywalo sie w najsmielszych zamierzeniach. Co ona wygaduje? Ona zostala zapytana czy czasem nie wolalaby robic wymiany w Stanach zamiast w Europie, bo przeciez to wyglada lepiej w CV a oni chca mnie widziec na jakiejs dobrej europejskiej uczelni w przyszlosci, bo przysporzy to prestiżu samej szkole...and suddenly, wtf? Uświadomiłam sobie, że jestem bardziej antyamerykańska niż przypuszczałam.

mysle: o tym jak dokonac przeprowadzki, co zabrac do polski, jak przeprowadzic moj kolejny eksperyment, gdzie pojechac, kogo odwiedzic w ojczyznie, jak schudnac, jak sie nie przejmowac tym, ze w porownaniu do wszystkich osob ktore tu znam wypadam na jakies piramidalne dziwadlo

slucham: radia z moja wspollokatorka, ktora bedzie miala rozmowe o prace o polnocy i boi sie ze zaraz zasnie (23.31)