poniedziałek, 29 grudnia 2014

I've got no distance left to run

Ale staram sie powstrzymywac sie od uciekania, ktore stalo sie moja druga natura. 

To tak jakbym bala sie do czegokolwiek przyzwyczaic. Wiem, ze zaraz moze zniknac, wiec nie traktuje niczego zbyt serio. To skutek wiadomo czego. Wiadomo kogo. 

Ostatnie 12 miesiecy bylo najtrudniejszym okresem w moim zyciu. Nauczylam sie naprawde bardzo wielu rzeczy. Poczawszy od sfery akademickiej, poprzez jezykowa, na zyciu jako takim konczac. I chyba jednym z  najwazniejszych wnioskow, do jakich doszlam jest to, ze niewazne jak niezalezna bede, nigdy nie bede samowystarczalna.

Z jednej strony to przerazajace, z drugiej - czuje w jakims sensie ulge. 









poniedziałek, 22 grudnia 2014

it's X-mas baby

spedzam swieta z rodzina mojego kolegi Rogerio. uff. gdyby nie ta opcja, siedzialabym sama. mialam inne zaproszenia, ale wszystkie one sprawialy, ze czulam sie jak piate kolo u wozu, tudziez jak zebrak. albo jak naprawde zla kobieta.

to ostatnie zdanie jest a propos kogos, kogo teraz widuje. doszlam do wniosku, ze przeciez nie wykorzystuje czlowieka, ktory sam unika pewnych tematow. moze jemu tez to pasuje. moze on traktuje tak wszystkie swoje kolezanki i nie mam sie czym przejmowac.bylo mi tylko troszeczke niezrecznie, kiedy przedstawil mi swoja mame...

z kolei luiz felipe dostal kosza jak stad do madrytu. dobrze mu tak. chociaz zapewne bardzo go to zdziwilo, bo ma sie za 8 cud swiata. koles jest naprawde mega inteligentny (dostal sie w koncu na doktorat w londynie), ale jest tez skonczonym idiota...

na koniec ciekawostka. w brazylii dziala cos na zasadzie secret santa (amigo oculto). ale tutaj wszyscy dowiaduja sie kto kogo mial przy wreczaniu prezentow.u nas wszystko pozostaje sekretem do samego konca. chyba...





sobota, 13 grudnia 2014

Z jakiejs przyczyny mam poczucie winy, chociaz nic zlego nie zrobilam. Jestem wolna, czyz nie?

Obejrzane: Relatos salvajes. Dawno nie widzialam tak zabawnego filmu.

sobota, 6 grudnia 2014

Snilo mi sie dzisiaj, ze bylam na jakiejs bardzo zimnej, pokrytej sniegiem wyspie gdzies w Skandynawii. Dotarlam tam lodka, ktora kierowal moj kolega z dziecinstwa. Na wyspie byl hotel pelen ludzi z roznych stron swiata. Wygladal jak dom muminkow. Byl tam tez on, ciagle tak samo zajety i ciagle dzialajacy na mnie jak  kryptonit.

Dostalam paczke z Polski. Czekalam na nia 3 tygodnie, wiec kiedy juz ja wreszcie dopadlam, wyrzucialm wszystko na podloge i prawie sie rozplakalam. Arcydzielo sztuki paczkarskiej. Moj tata przeszedl samego siebie.

Centrum Rio zmienia sie w weekend. Nikt cie nie potraca a miejsce urzednikow zajmuja zebracy. Wreszcie mozna spokojnie zobaczyc wszystkie historyczne budynki i miejsca gdzie zaczelo sie Rio.

W Glorii stawiaja gigantyczna szopke...a moi znajomi rozjezdzaja sie.Odsuwam mysl o swietach i koncu roku daleko od siebie. Nawet nie chce mi sie wysilac, zeby cos planowac.

Obejrzane: Boyhood. Przypomina mi troche filmy Truffaut o A. Doinel'u.