sobota, 31 stycznia 2009

ostatni dzień stycznia



jemy sucharki. ogladamy film zamiast sie uczyc. klasyczna sytuacja.

mam pomysl na cos ciekawego, ale nie spiesze sie z realizacja. wiem, ze jesli tylko wciele go w zycie, nie spodoba mi sie. swiat bylby wspanialy, gdyby efekt odpowiadał wcześniejszym zamierzeniom w 100%

środa, 28 stycznia 2009

three monkeys


powyżej rzeźba, która przedstawia podobno jedno z japońskich przysłów. nie słyszę nic złego, nie widzę nic złego, nie mówię nic złego.
dzisiaj hiszpanie mieli jakies swieto, wiec nie bylo zajec.
raul sie na mnie obrazil, ze nie pojechalam z nim nad morze. opieprzyl mnie jeszcze,ze zmoklam i zachorowalam. czlowiek sobie nie moze nawet bezkarnie zachorowac!
nie znosze tego, ze czegokolwiek sie nie chwycę, zaraz zamienia sie to w powszechna manie. zespoly, filmy, miejsca i ksiazki. niczego nie mozna miec na wlasnosc.

poniedziałek, 26 stycznia 2009

klify i Luanco








Zbieralismy muszelki i przemokliśmy do mokrej nitki. Nie widzieliśmy niestety wielorybów, ani delfinów, ale wiatr prawie zdarł nas z klifów.
Obmyśliliśmy też świetną trasę wzdłuż wybrzeża aż do Cabo Penas.
Spróbuję tu kiedyś umieścić film. Ciekawe czy się da.

piątek, 23 stycznia 2009



Mam dość wszystkich, którzy sądzą, że wiedzą lepiej niż ja i którzy mówią co powinnam zrobić. Wszystkim tym, którzy twierdzą, że wiedzą więcej i widzą dalej mówię uroczyście, żeby zatrzymali swoje osądy dla siebie.

Belgia to kraj brzydkich ludzi. Ale bracia Dardenne zdaja się wierzyć, że ci właśnie brzydcy ludzie są zdolni do czynów wykraczających poza ich własną imaginację. Ja nie jestem zdolna do niczego. O mnie nie dałoby się zrobić scenariusza.

Stając na przeciw zdjęcia, twoje oczy stają na miejscu obeiktywu, a gdy patrzysz w oczy postaci ze zdjęcia, to te oczy również są dwoma obiektywami, które patrzą w twój obiektyw.

sobota, 17 stycznia 2009

Fasten your seatbelts. It's going to be a bumpy night


Jestem spokojniejsza. Wiem mniej więcej, co będzie dalej. Może to nudne, ale nie jestem szczególnie spontaniczną osobą.

Szaleję na wyprzedażach. Nawet nie próbuję obliczać ile wydałam pieniędzy w ciągu ostatniego tygodnia. Rząd Asturii sypnął kasą, więc może lepiej przetworzyć ją na jakieś konkretne dobra materialne.

Tak mało czasu, tak mało czasu.

Do obejrzenia: Bulwar Zachodzącego Słońca.

niedziela, 11 stycznia 2009

tramwaj zwany pożądaniem


są takie bannery, gdy się odwiedza serwisy informacyjne, plotkarskie, wszelkie, które zapadają w pamięć. mnie ostatnio rzucił się w oczy banner głoszący konkurs na blog roku. z czystej próżności miałam ochotę zgłosić swoją nędzę dopóki nie uświadomiłam sobie 3 powodów, dla których tego zrobić nie mogę:
1. ja przecież właściwie wcale nie umieszczam tu tekstu. jeśli już, posluguję się zdaniami raczej prymitywnymi w formie a ich pełne znaczenie są w stanie poznać ludzie, którzy znają mnie spoza internetu.
2.poglądy, jakie wyrażam niekiedy, są raczej niepoprawne politycznie. ah, lubię podniecać się tym jaka to ja nie jestem niepoprawna. poza tym i tak muszę się już stresować tym, kto tu włazi.
3. konkursy są głupie.

niedługo będziemy mogli bawić się z łukaszem w zgadywanki jak bohaterowie "marzycieli".

stanley kowalski:I am not a Pollack. People from Poland are Poles. They are not Pollacks. But what I am is one hundred percent American. I'm born and raised in the greatest country on this earth and I'm proud of it. And don't you ever call me a Pollack.

czwartek, 8 stycznia 2009

riget


za nami pierwsza seria Królestwa, gdzie obok siebie współegzystują siły dobra (+) in zła (]>).



wróciła Rumunia. wróciły zajęcia.
zaczyna się odliczanie.

nie znoszę mojej dennej grupy z zajęć o estetyce kina.

niedziela, 4 stycznia 2009

el rey del jamón

Markiz de Sade ma własne półki w hiszpańskich księgarniach. Obok widać książkę polskiego szekspirologa Jana Kotta. Na innym regale wypatrzylismy 2 książki S. Lema.
Asturyjskie rękodzieło part 1
Asturyjskie rękodzieło part 2
Calle Gascona, czyli Bulwar Sidry
To samo. Z góry.
ulik_ w cieniu latarni. lubię ten skwerek
Knajpa ersmusów z Oviedo. I mój but.
Plaza de Paraguas.
Z punktu widzenia ulicznego karalucha.

Król Szynki. Sklep mięsny.

czwartek, 1 stycznia 2009

pierwszy film w nowym roku


wydaje się, że czas najwyższy skończyć z rytuałem kładzenia się do łóżka o 4 i wstawania o 13. zwłaszcza, gdy to już napisałam, wydaje się to szczególnie nieprzyzwoite. wszystko, co tylko się już napisze, nawet w ulotnej, wirtualnej przestrzeni bloga, zaczyna żyć własnym życiem.
nie nadaję się do pracy w knajpie. w ogóle do żadnej pracy się nie nadaję.
nie lubię dat, w których wartość roku mierzy się liczbą nieparzystą. może to tylko złudzenie, ale wydaje mi się, że są dla mnie mniej szczęśliwe. tak więc cały 2009 rok skazany został z góry na porażkę. tylko śmierć.

nie zrobiłam zeszłorocznego podsumowania na blogu, ale nie lubię się powtarzać.zrobiliśmy takie podsumowanie już w drodze na sylwestrową imprezę, gdzie przez 6 godzin zajmowaliśmy się serwowaniem drinków.

w roku 2008 przeczytałam*:
cortazar - gra w klasy
cortazar - opowiadania (nie wszystkie)
cortazar - opowiadania o kronopiach i famach
murakami - wszystkie boże dzieci tańczą
murakami - na południe od granicy, na zachód od słońca
murakami - after dark
yasunari - tysiąc żurawi.śpiące piękności
vargas llosa - miasto i psy
shakespeare - otello, kupiec wenecki
lubelski - nowa fala
borges - opowiadania (niektóre)


*wymieniam tylko to, co warte wymienienia i tylko to, co mi się przypomina. od tego roku postaram się prowadzić rejestr. chciałabym po prostu wiedzieć dokładnie ILE i CO czytam.

w roku 2009 przeczytać postaram się:
dostojewski - bracia karamazow (naprawdę się postaram)
murakami - kronika ptaka nakręcacza
murakami - ślepa wierzba i martwa kobieta
cortazar - libro de manuel
stasiuk - biały kruk
schulz - sanatorium pod klepsydrą
vargas llosa - zielony dom



w roku 2009 obejrzeć postaram się:
noc amerykańska
metropolis
noc
zawód reporter
ostatnie tango w paryżu
zaćmienie
zawieście czerwone latarnie
lokator
pająk
frantic
giulietta i duchy
pozostałe mi części dekalogu