poniedziałek, 24 lipca 2017

w punkt

gdzies tam pod warstwami mozna mnie znalezc po dawnemu zestrachana.
widzialam juz wiele razy jak pierwszoplanowy usmiech moze tak naprawde oznaczac, ze cos jest mocno na opak. dlatego w piatkowy wieczor o malo co nie ucieklam z tego ubera, ktory wiozl nas do kina. moje cialo od razy wpadlo w tryb ataku nerwowego. i chociaz mialam przemozna ochote krzyknac:" what the fuckin' fuck", zdlawilam moje emocje zakrzykujac je wewnetrznym glosem "wezmie cie za idiotke", " nie chcesz byc znow tamta osoba, ktora kontrolowala", "ma prawo do prywatnosci".

ale jak to wlasnie uswiadomila mi kolezanka, bez dialogu nie ma zwiazku.


wiec moze nie ma zwiazku?

środa, 12 lipca 2017

zabieram sie do pisania tej notki juz czwarty raz. przeniesli nas do nowego budynku i mam teraz widok na ciemnozielone liscie pobliskich drzew, calkiem okazaly kawalek nieba i krążące po nim sępy.


to bardzo dziwne uczucie, kiedy czeka sie na cos bardzo dlugo. w glowie uklada sie ta niepewnosc i niewiadoma.  przestaje po jakims czasie uwierac. a potem nagle to sie dzieje i...hm. nic to w zasadzie nie zmienia bo umysl zdazyl zaadaptowac sie do wczesniejszej neurozy i wyparl niewygodne krawedzie z pola widzenia.

teraz tylko zastanawiam sie czy cos sie zmieni. mam nadzieje,ze nie.