wtorek, 31 marca 2009

idę spać. aha.


zapiekanka makaronowa.
spacer.
ciepło w słońcu.
krótkie zdania.krótkie zdania.

dzisiaj księżyc wyglądał jak mocno wypieczony rogalik z ciasta francuskiego z jabłkowym dżemem w środku. wisiał nad dachem kamienicy z naprzeciwka. lubię ten dach. jest taki typowy. taki najeżony antenami telewizyjnymi, przystrojony kominem.

uczę się uczyć.
lubię ciekawostki przyrodnicze.
boję się wilków i niedźwiedzi.

drażnią nas ludzie w kinie.

sobota, 28 marca 2009

jestem człowiekiem-porażką


skasowałam film który ściągałam 10 dni.10!!!!!!!!!!!!słownie DZIESIĘĆ!!!

nie mam znajomych. słońce świeci a ja siedzę tutaj jak jakaś ofiara. i nawet nie robie nic pożytecznego. tylko udaję.

nienawidzę tego życia.

mam kasę na bilet do argentyny i z powrotem. i co z tego?

to zwierzę na zdjęciu wyskakuje po wpisaniu słowa porażka.dziwne,ze nie mają w googlach mojego zdjecia otagowanego tym słowem.

piątek, 27 marca 2009

Possession/Sex, Lies and Videotape



pobrecitos polacos.

moze pojde dzisiaj do kina, moze kupię sobie spódnicę na poprawę humoru a może po prostu kogoś zamorduję.

łukasz już nie mówi o niej ona. mówi o niej TY.

wtorek, 24 marca 2009

Well, honey, you're out of luck. My roast beef's a little overdone.



"Czasem wydaje mi się, że najszlachetniejszym zajęciem byłoby nierobienie absolutnie niczego". To nie ja to wymyśliłam. To powiedział pan Piotr Anderszewski, który dzisiaj będzie grał w Filharmonii Krakowskiej. A ja nie mam forsy. Znaczy MAM, ALE...ale przeciez to jakieś niestosowne życzyć sobie 80 zł za bilet...A poza tym nie miałabym z kim pójść :( Pozostaje mi zatem namiastka w postaci oglądania go na youtube.

Nie jestem na zajęciach. Nie chciało mi się iść. Piję sok marchwiowy. Do dupy ta dieta. Nie widzę efektów.

Zauważyłam ostatnio, że trudno mi sie czasem wysłowić. Kiedy chcę coś przekazac, w głowie mam obraz, a nie słowa. I irytuje mnie to, że tyle wysiłku muszę włożyć w to, żeby oddać dokładnie to, o co mi chodzi.


niedziela, 22 marca 2009

deszcz jesienny


to tytuł jednego z wierszy staffa. nie jest jakos szczegolnie bliski mojemu sercu. raczej kiepski jest. ale przypomnial mi sie, bo slysze jak deszcz uderza w dach i o szybe.
w roku 1954, w wieku zaledwie 22 lat, Truffaut przeprowadzal serie wywiadów z Jeanem Renoirem dla Cahiers du Cinema i tworzyl historie kina. czuje ze przespalam cale zycie. ale z drugiej storny, ludzie kiedys dojrzewali szybciej. konczyli 20 lat i nikogo nie dziwilo,ze zakladaja rodziny. ja ciagle czekam, az ktos mnie poprowadzi za reke i ugotuje mi obiad.
czytam ksiazke o Godardzie. jest ciezko. przydalby sie ktos, kto szturchnalby mnie od czasu do czasu.

The awful thing about life is this: Everybody has their reasons.

czwartek, 19 marca 2009

just to prove you all wrong



Sądzę, że można by położyć się na łóżku i umrzeć, po prostu bardzo tego chcąc. Chyba brakuje mi zatem silnej woli.

Męczy mnie budzenie się. Męczy mnie myślenie.
To ja wyrabiam 20 wejść dziennie na tego głupiego bloga. Wchodziłabym rzadziej, ale nie mam niestety bloga w formie papierowej.
Ciężko jest mi ze świadomością, że tam, w innym polskim mieście (na północy) żyje i oddycha lepsza wersja mnie. Odpowiedniejsza dla mojego chłopaka, moich znajomych, mojej rodziny. Odpowiedniejsza jest pewnie całkowicie.
Schnę.

Lubię obserwować jak gołębie kulą się z zimna na balkonie na przeciwko. Jak pies piętro niżej patrzy na przelatujące chmury. Jak staruszka z kamienicy obok karmi koty, który gromadzą się na jej parapecie. Jest jeszcze ta, która wygląda jak ja, ale nie jest mną.

Dzisiaj były 4 śnieżyce pod rząd. Patrzyłam na niebo, zmożona bólem, i czułam się jak w takiej kuli wypełnionej wodą, którą ktoś potrząsnął.

wtorek, 17 marca 2009

Videodrome



Na zdjęciu powyżej Romy Schneider i Alain Delon.

Czyli horror, który nie jest straszny. Czyli zmęczenie i rezygnacja. Bezwolne poddawanie się upływającemu czasowi.

poniedziałek, 16 marca 2009



w kamienicy naprzeciwko mieszka dziewczyna, która wygląda jak ja. bawi się włosami w ten sposób, w jaki ja się bawię. gdyby nie prawdopodobieństwo, że się mylę, że odległość oszukuje mnie choć trochę, wpadłabym w panikę.

Przypomniało mi się jak w Santiago porównywałyśmy z dziewczynami wieże bazyliki. Wyłapywałyśmy różnice. Miałyśmy rozrywkę na dobre 15 minut.

Prostytutki z Biskupiej biorę 50 zł.

sobota, 14 marca 2009

cool and soft




kiepskie wokale, tandetne melodie. filmy. filmy.

denerwuje mnie internet, który pojawia się i znika. i trzeba się sporo napocić, żeby pojawił się ponownie.





chciałabym wiedzieć. skończę jak faust.

czwartek, 12 marca 2009

tak, by nikt nie widział


póki co wszystko jest jeszcze ok, znośnie, do wytrzymania. ale co będzie jeśli nie będzie? wiem, że nie mogę na nikogo liczyć. nie mam przyjaciół. ani jednego.
jestem nieatrakcyjnym, głupim i odpychającym człowiekiem. wiem, że nigdy nie będę szczęśliwa. to nie kokieteria.
poświęcić się jednej dziewiętnastowiecznej idei i paść na godzinę przed końcem filmu.

playlista smutnego człowieka:
blur - sing
blur - no distance left to run
myslovitz - to nie był film
oldboy ost - frantic
jest krótka.

środa, 11 marca 2009

Kiedy o 1 w nocy ląduje samolot a ja siedzę w wannie, strach chwyta mnie za gardło. Normalnie bierze i chwyta. Mieszkamy na najwyższym piętrze, z góry patrzymy na gołębie gnieżdżące się w rynnach.

Nie ma niczego straszniejszego, niż podwórko otoczone z czterech stron krakowskimi kamienicami w środku nocy. Rozpierdolnik i trzepaki, ściany bez okien. Worki foliowe wydające podejrzane odgłosy.

Jak wprawić mnie w dziki kwik uciechy? Wystarczy przytoczyć wizję stada kretów wychylających się ze swoich kretowisk pokrytych zeszłorocznymi liśćmi. Mają puszyste czarne futerka, w których odbija się słońce. Na główkach niektórych z nich zostały jeszcze te liście, wytrzeszczają oczka. Machają raźno do mnie. -------> miejsce akcji: park przy Placu Inwalidów w Krk z dziwnymi rzeźbami socjalistycznymi.

na deser:

niedziela, 8 marca 2009

bez pomysłu



unoszę się bezwolnie na fali wydarzeń. tak jakby nie wierzę w to, co mnie otacza. dryffff.
uliczny brud przenika do mojego ciała przez pory mojej skóry. śliskie chodniki i mokre kamienice - kraków w marcu.
jaki jest sens seminariów magisterskich?
męczy mnie konstrukcja zdań wielokrotnie złożonych. to udawanie, ta demonstracja siły.

znaleźliśmy pokój. mieszkamy z prostakami.

Bracia Karamazow. Nie do końca.

niedziela, 1 marca 2009

oh it's a funny thing, you know

Nieciekawa sytuacja. Odcięcie pępowiny bywa bolesne, ale nikt nie ma pojęcia jak bardzo potrafi ten proces być frustrujący, kiedy bardziej niż odcinanie przypomina on szarpanie.

Nienawidzę pojęcia "kryzys", hasła "polityka", szyderczego uśmieszku na twarzy moich rodziców, którzy traktują każdy mój pomysł z pobłażaniem. Wreszcie nie znoszę tego ciągłego gadania przyzwoitości i jej pozorach.
Nienawidzę osobówek o 5:35.

Każdy wie, że internet jest kłamliwy. Szkoda tylko, że potrafi on też sprawić, że czujemy się gorzej.


Do 15 roku życia myślałam, że lotnisko w Warszawie nazywa się Okręcie.

to jest notka pisana w złości

tak, to jest notka pisana w złości.
bezsilnej i beznadziejnej.

mam ochotę zabijać.


co za szczęście, że prawdopodobnie zaraz mi przejdzie.