środa, 27 grudnia 2017

x

ZAWSZE kiedy jem coś z pomidorowym sosem, muszę mieć na sobie białą koszulkę i muszę ją królewsko ujebać. ZAWSZE.

x efekt nie jest juz tak silny. z czasem nawet przestalo mi zalezec, zeby spotkala go masa zasluzonych nieszczesc. z czasem zdalam sobie sprawe z tego, ze nie ma sensu szukac winnego i ze dobrze sie stalo jak sie stalo, ze wlasciwie swietnie na tym wyszlam. wiec chyba...gratulacje?

czytane: "terras sem-fim" jorge amado. przypomina mi sie jak z wypiekami czytalam na 3 roku ksiazki napisane w ramach latynoamerykanskiego boomu. wszystkie marquezy, cortazary i niejakie mulatki. dwa slowa - plantacja kakao i od razu chcialam to przeczytac. poki co basz mi sie podoba.

pite: sok z marakui/męczennicy jadalnej/passiflory z warzywami. super na ten upal
uczeszczane: imprezy urodzinowe, podczas gdy o mojej wlasnej nie chce mi sie ani myslec ani decydowac.
ogadane: rick and morty







poniedziałek, 4 grudnia 2017

moving along with time pressure

zajebiscie trudno jest pogodzic mi sie z tym, ze ludzie przesuwaja sie w miejscu i czasie.ja tez nie stoje w miejscu, ale w porownaniu z innymi to nie za wiele sie u mnie zmienia.

jestem zmeczona. rzeczy ktore na poczatku wydawaly mi sie proste, w praktyce okazuja sie skomplikowane, czasochlonne.

nie ekscytuje mnie zbytnio 2018, bo zanim nadejdzie wykoncza mnie niepewnosc i niewyspanie.

a propos. wszyscy twierdza, ze to, co wykancza Brazylie to korupcja i nierownosci spoleczne. ja bym do tego dodala nieslownosc. nigdy nie wiesz, czy to, co zostalo ustalone rzeczywiscie nastapi. nigdy  nie masz pewnosci, ze ktos w ostatniej chwili cie nie wystawi. i nie mam na mysli zwiazkow damsko-meskich. chodzi o biznes. organizuje eksperyment i najbardziej stresuje mnie to czy inni nas nie zostawia na lodzie

na zdjeciu lencois maranhenses, gdzie jedziemy w maju! ok, to jedna z niewielu rzeczy, na ktore sie ciesze.





piątek, 24 listopada 2017

the thrill

nie ma go za duzo, tego dreszczyka emocji. raczej zwykly stres dnia codziennego w stylu niechciane maile, niedokonczone artykuly i projekty stojace w miejscu. tego chcialam?

 notatki z podrozy do madureira.
Favele zwykle ciekawia obywateli pierwszego swiata do tego stopnia, ze zwiedzaja je jak jakies muzeum etnograficzne allbo ogrod zoologiczny. Ja zawsze troche sie ich balam a troche uwazalam za nieporozumienie ogladac cudze nieszczescie. Bywalam w fawelach pare razy. A to na imprezach, przejazdem w drodze na jeden z punktow widokowych, u jednej z moich uczennic, albo u znajomego lekarza na dwa dni przed nowym rokiem, kiedy nie mialam innej opcji. Mam znajomych, ktorzy tam mieszkali a nawet robilam eksperymenty z udzialem mieszkancow faweli, ale to, co zobaczylam i uslyszalam w Madureira poruszylo mnie bardziej, bo mialo zwiazek z codzienna egzystencja tam, zwlaszcza dzieci.
Kazdy zna wzgorze Madureira jako miejsce, gdzie powstawaly najslynniejsze karnawalowe przeboje, gdzie miejsci sie byc moze najslynniejsza szkola samby i gdzie odbywa sie jedna z najpopularniejszych funkowych imprez.  A my trafilismy tam o 8 rano z misja badawcza. Mielismy zgromadzic wywiady do naszych badan na temat wplywu przywodztwa na prace szkoly. W tym celu bylismy umowieni na wizyte w jednej z pierwszych szkol, ktore stan Rio zbudowal w fawelach w latach 30tych.
Gdyby nie to, ze dyrektorka szkoly spotkala sie z nami przy wejsciu, prawdopodobnie mieszkancy przepedziliby nas stamtad. Wszyscy, ktorzy byli w poblizu mierzyli nas wzrokiem, bo nie wygladalismy ani na turystow ani na urzednikow. Dyrektorska obstawa dala nam immunitet w oczach kilku lokalsow zamroczonych marihuana i jednego dilera, ktory sprzedawal swoj towar jakies 10 metrow od szkoly.
Widzialam ksiazki ze szkolnej biblioteki chowane w plastikowych opakowaniach,zeby nie dopadly ich szczury. Widzialam szkolne patio o wielkosci mojego salonu, ktore pelni tam funkcje sali gimnastycznej. Widzialam czerwone linie na podlodze pokazujace nawet 4letnim dzieciom gdzie chowac sie, kiedy w faweli toczy sie strzelanina pomiedzy gangami a policja.
Pisze teraz artykul o policji w Rio de Janeiro i o tym jak jest oceniana przez mieszkancow faweli a za dwa tygodni jade do bodaj bajbardziej niebezpieczne dzielnicy, zeby przeprowadzac moje badania. W zyciu mi sie nie snilo, ze tego typu historie beda moim udzialem.

wtorek, 14 listopada 2017

JA byl na koncercie i stal sobie w odleglosci 5m ode mnie. Nie zdecydowal sie na przyjacielskie powitanie. Ja rowniez nie. Moze to jest nowy standard ukladow miedzy nami: jak jest pijany i spotyka mnie przypadkiem mozemy byc wobec siebie uprzejmi i "przyjacielscy", ale kiedy wszyscy sa trzezwi a ja nie jestem w pojedynke, udaje,ze mnie nie widzi.

Jak zwykle wszystko na raz. Wszystko czyli: projekty, deadliny, terminy.

Mam ochote na ciasto bananowe...


Przeczytane: Dias perfeitos -  R. Montes.
Czytane: La sombra del viento - C. Ruiz Zafón
Ogladane/Meczone: Breaking bad
Migotane: powieka
Bolace: wszystkie miesnie i ego
Zadzwonione: dietetyk, bo jak sie okazuje nie mozna sobie tak po prostu zaczac chodzic na silownie.


piątek, 27 października 2017

nie umiem pisac, kiedy nie mam pewnosci, ani nie jestem przekonana, ze to, co pisze jest prawda. jestem po szyje w projekcie, za ktory nie wiem jak sie zabrac i, w ktorym czuje sie samotna i bezradna.

zaraz zacznie padac. jest duszno, szaro i wilgotno.

we mnie tez troche sie gotuje. ambicjonalnie. chodzi o wymiane zagraniczna, albo chociaz projekt. powiedziano mi, ze nie ma na to kasy. poddalam sie. moze nie powinnam byla, ale chyba wygralo lenistwo i wygodnictwo. na sama mysl o szukaniu mieszkania zagranica i martwieniu sie o kase, opadlam z sil.


podcasty sa czasami niesamowite. slucham tylko paru regularnie, ale kazdy z nich jest swietny. moze kiedys o tym wiecej napisze. al cos sobie waznego uswiadomilam. co za szczescie, ze J.A. przepadl! jasne, zachowal sie troche jak szmata i potraktowal mnie beznadziejnie. ale uniknelam calej masy problemow: braku stabilnosci, przewidywalnosci, gierek, zazdrosci i rywalizacji.

na pocieche: koncert nicolas krassik 1 listopada. ktorego poznalam dzieki J.A. na cos sie przydal.
oczekiwana: analiza składu ciała na siłowni. jestem ciekawa czy po paru miesiacach treningow cos sie zmienilo.

wtorek, 10 października 2017

pocoś i dokądś

Byłam w Sao Paulo. Najwieksze miasto w Ameryce Południowej, jedno z większych na świecie, a przytłoczyło mnie tylko, kiedy zjezdzalam po piątych ruchomych schodach, zeby moc wejsc do metra. (czy to zdanie ma sens? trace wyczucie po polsku). 
Co tam robilam? Prezentowałam 2 projekty, jadłam kanapke z nieprzyzwoitą ilością mortadeli, piłam argentyńskie wino, oglądałam słynne obrazy, mniej słynne rzeźby i średnio znane grafiki. (okazuje się, że większość ludzi, którzy niedługo zdobędą tytuł doktora na mojej uczelni nie wie kim był Toulouse Lautrec!).
W przerwach walczyłam z moim wstydem, zażenowaniem i antyspołecznymi tendencjami.





obejrzane: big mouth, początek loving i mecz brazylia vs. chile (biedni chilijczycy nie pojada na mundial...)
będzie obejrzane: parę filmów na festiwalu filmowym (oby)
wypite: coca zero i mate z niedzwiadkiem
zjedzone: burguer z void
będzie kupione: wizyta u dermatologa i dietetyka (moze wreszcie naucze sie jesc w przyzwoitych godzinach i ilosciach)
będzie montowane: półka na książki żółta w stylu retro







poniedziałek, 18 września 2017

nie wiem jak narysowac model, ktory obrazowalby zrodla mojego obecnego stanu.

albo jest tak, ze czuje sie jak gowno, bo jestem asystentem i nie wychodzi mi ta praca. to z kolei wplywa na to, ze moj zwiazek chwieje sie w posadach, bo generalnie czuje sie niepewnie w zyciu.

albo jest tak, ze czuje sie jak gowno, bo jestem asystentem i nie wychodzi mi ta praca. ale nie ma to nic wspolnego z moim zwiazkiem, bo zrodla moich w nim problemow sa gdzie indziej. moje wczesniejsze doswiadczenia? jego obecne zachowania?

nie wiem. on nie wie, ze nie wiem.


obejrzane Bojack horseman

piątek, 8 września 2017

obejrzane: the mask I live in
chyba niczego nie zrozumialam
biedni mezczyzni, bez wzorcow meskosci i nie mogacy okazywac uczuc.
ja tez nie moge, nie umiem. wszyscy kaza wyrzucac z siebie i na zewnatrz, ale nikt nie mowi co dalej...

obejrzane: breaking bad
jestem literalnie na skraju wytrzymalosci. fizycznej i psychicznej. placz pod prysznicem, notoryczny bol jelit, glowy i sucha skora wlacznie.

na chuj ludziom zwiazki, kiedy bycie w nich jest mega trudne i do bani

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

ludzie sie powtarzaja. i sytuacje.

mi sie powtarzaja ludzie i sytuacje. z daleka rozpoznaje schemat i temat i pochodze nieufnie do sprawy, albo wrecz szufladkuje ludzi zanim zdaza sie odezwac.

to ciekawe kiedy stajemy sie przedmiotem naszych wlasnych badan. kiedy brak wiary we wlasne sily wynika z tego co o sobie myslimy. tego, co o sobie wiemy. czy rzeczywiscie te latki, ktore sobie dolepiam sa prawdziwe?
rzeczywiscie jestem dobra nauczycielka? naprawde jestem osoba, ktora nie zdradza i zawsze robi to, co nalezy? czy aby na pewno nie znam sie na matmie i statystyce?
powyzej rozne fragmenty mojej tozsamosci, rozbite i zdolne do odbijania roznych refleksow w zaleznosci od tego, jakie swiatlo na nie pada.

obejrzane: dunkierka i pare odcinkow frustrujacego leftovers, i ostatni frustrujacy odcinek game of thrones.
odsluchane: nic
przestraszone: przyszloscia
powracajace z niebytu: przeszle mary w postaci J. A., ktory jest jak zly szelag



wtorek, 1 sierpnia 2017

lo que viene, conviene

jak sie zaadaptowac do nowych warunkow, ktore pojawiaja sie czy tego chcemy czy nie
co mozemy zrobic?
1. zmiana nie jest zagrozeniem, przydarza sie kazdemu i bez przerwy
2. umiejetnosci, ktore mamy i wczesniej nam pomogly, rowniez w przyszlosci sie przydadza
3. bycie szczesliwym nie zalezy od rzeczy, osob, sukcesu. zalezy od naszej umiejetnosci czerpania z kazdej sytuacji
4. zyc nie znaczy walczyc, znaczy adaptowac sie i zyc w zgodzie z tym, co sie wydarza
5. nauczyc sie radzic sobie ze stresem tak, zeby nas nie obezwladnial.


notatki z podcastu: http://www.marthadebayle.com/v2/especialistasv2/gabyperezislas/miedo-al-cambio/

to proces. boje sie i czuje, ze sie blokuje np teraz w zwiazku ze stypendium. ale jesli sie przydarzy, nie bede z nim walczyc. dam sobie rade.

podrozowane: do Belo Horizonte w piatek, zeby zjesc pao de queijo i napic sie kawy wszedzie tam, gdzie ja parza
pisane: znowu ten artykul o openness to experience
sluchane: podcasty o wszystkim



poniedziałek, 24 lipca 2017

w punkt

gdzies tam pod warstwami mozna mnie znalezc po dawnemu zestrachana.
widzialam juz wiele razy jak pierwszoplanowy usmiech moze tak naprawde oznaczac, ze cos jest mocno na opak. dlatego w piatkowy wieczor o malo co nie ucieklam z tego ubera, ktory wiozl nas do kina. moje cialo od razy wpadlo w tryb ataku nerwowego. i chociaz mialam przemozna ochote krzyknac:" what the fuckin' fuck", zdlawilam moje emocje zakrzykujac je wewnetrznym glosem "wezmie cie za idiotke", " nie chcesz byc znow tamta osoba, ktora kontrolowala", "ma prawo do prywatnosci".

ale jak to wlasnie uswiadomila mi kolezanka, bez dialogu nie ma zwiazku.


wiec moze nie ma zwiazku?

środa, 12 lipca 2017

zabieram sie do pisania tej notki juz czwarty raz. przeniesli nas do nowego budynku i mam teraz widok na ciemnozielone liscie pobliskich drzew, calkiem okazaly kawalek nieba i krążące po nim sępy.


to bardzo dziwne uczucie, kiedy czeka sie na cos bardzo dlugo. w glowie uklada sie ta niepewnosc i niewiadoma.  przestaje po jakims czasie uwierac. a potem nagle to sie dzieje i...hm. nic to w zasadzie nie zmienia bo umysl zdazyl zaadaptowac sie do wczesniejszej neurozy i wyparl niewygodne krawedzie z pola widzenia.

teraz tylko zastanawiam sie czy cos sie zmieni. mam nadzieje,ze nie.




czwartek, 29 czerwca 2017

maçã do amor

czyli jablko w polewie z cukru. wg. wikipedii, candy apple. jadlam ostatnio. powoli, ale z entuzjazmem czlowieka, ktory robi cos po raz pierwszy.

pierwsze razy sa zawsze emocjonujace. niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tego slowa.

przypomnial mi sie ostatnio jakis wywiad z szumowska sprzed okolo 10 lat. jak to dobiegala 40 i opowiadala o nowym stosunku do ciala. zawsze uwazalam ja za megapretensjonalna. ale utkwilo mi w pamieci jak mowila, ze teraz jest bardziej swiadoma tego, co oznaczaja i co potrafia jej miesnie. chyba dochodzila do tego samopoznania na drodze jakiejs tej czy innej jogi. ale ja zaczelam chodzic na silownie po raz pierwszy w zyciu (wczesniej tylko biegalam po plazy 2-3 razy w tygodniu) i tez jestem zafascynowana tym, co odkrywam. moze gdybym uwazala na biologii nie dziwilabym sie tak strasznie za kazdym razem kiedy cos mnie boli po treningu. cos, czego istnienia nie podejrzewalam.

ta notka jest dluga, bo powinnam pracowac, ale nie wiem jak sie do tego zabrac, wiec prokrastynuje.

btw. jestem w zwiazku z czlowiekiem, ktory wierzy w mase przedziwnych rzeczy. na szczescie nie zmusza mnie do wierzenia w nie. a ja zachowuje spokoj i w zasadzie przywykam do tego jak przed sniadaniem nalewa kawe dla duchow dawno zmarlych afrykanskich niewolnikow....


obejrzane: my life as a zucchini!
zjedzone: masa miesa w ubiegla sobote i typowe potrawy z festa junina


wtorek, 20 czerwca 2017

postanowilam skonczyc z zyciem na pol gwizdka
kiedy masz ograniczony horyzont, masz tendencje do ograniczania swoich wysilkow
ale teraz stwierdzilam, ze postaram sie URZADZIC SIE  w nowym mieszkaniu



mam widok na budynek naprzeciwko i jestem w stanie ogladac przez okno mecze z sasiadami.



piątek, 9 czerwca 2017

dual processing

tytul odwoluje sie do teorii na temat tego, jak ludzie przetwarzaja informacje:
system 1 : bezrefleksyjnie i automatycznie
system 2: swiadomie i "racjonalnie"

ale to niewazne.

wazne jest, ze musze postarac  sie bardziej prioretyzowac moje potrzeby i zobowiazania. kiedy jestem z kims w zwiazku one zaczynaja mieknac jak ser w wyzszej temperaturze...a wtedy ja sama wiedne i rozmywam sie w pastelach przecietnosci. musze zmruzyc oczy i przypomniec sobie, wyostrzyc obraz.

taka mam tendencje. ale dosc juz tych wymowek i usprawiedliwien. jak stwierdza punkt 4 artykulu na temat tego jak byc zajebistym w zyciu: "Não é sobre as cartas que você tem, mas como você joga elas".

nadchodzone: lokalne walentynki. czyli kurwa, co ja mam z tym faktem zrobic? mam cos dac? cos zadeklarowac? cos przemilczec? i wypada w ogole w poniedzialek...
pracowane: srednio w tym tyg
ogladane: 2 sezon fargo, handmaid's fuckin' tale
jedzone: suszone daktyle z umiarem
cwiczone: 4 razy w tym tyg wg wskazowek trenera personalnego






czwartek, 1 czerwca 2017

tarot i festa junina

hmm czy trzeba pamietac glupie potkniecia czy mozna o nich zapomniec?

zaczal sie czerwiec. festa junina na horyzoncie. jest chlodniej, ale bez przesady.trzeba tylko pamietac o swetrze wieczorem.

odwiedzil nas znajomy z poludnia, ktory byl tu dokladnie rok temu. przypomnial mi, ze rok temu bylam bardzo nieszczesliwa. plakalam po kątach z powodu osoby, która otworzyła wszystkie moje stare traumy dotyczące tego, że nie wiem, kiedy powiedzieć "dość".
a dzisiaj planuje weekend w buzios i kolejne odcinki fargo. szukam nowego mieszkania. slowem, jestem w zupelnie innym miejscu, ktorego bym wtedy nie przewidziala nawet z tarotem na stole. a stawiano mi wtedy tarota. oczywiscie nie pamietam detali, ale kilka rzeczy utkwiło w pamięci.jak np. to, że Brazylia nie jest warta mojego wysiłku.


czytane: moj esej teoretyczny, którego mam dość
oglądane i obejrzane: the handmaid's tale i 1 sezon fargo
jedzone: dzisiaj na pewno jakis deser z okazji okresu i dnia dziecka





poniedziałek, 22 maja 2017

be yourself. it is so much easier than trying to be someone else

czyli leitmotiv tego wyjazdu.


przez pierwsze dni w Grecji a potem przez caly moj pobyt w polsce konfrontowalam sie sama ze soba i staralam wyobrazic sobie siebie gdzies poza Rio. poki co nie jestem w stanie.

moze potrafilabym, gdyby Brazylia nigdy sie nie wydarzyla. ale juz za pozno.

jest kilka pytan posrednich, na ktore musze sobie odpowiedziec i nie dotycza one tylko miejsca zamieszkania. moze one pomoga mi dojsc tam, gdzie juz osiade na zawsze, albo na kolejna dluzsza chwile.

czekane: na otwarcie sie mozliwosci odprawy bagazowej i uspokojenie sie mojego zoladka

obawiane sie: konfrontacja z moim brazlijskim zyciem, z moim zwiazkiem lub jego brakiem, praca, z faktem, ze wkrotce nie bede miala gdzie mieszkac (znow). z tym, ze nie wiem kim jestem.

sobota, 6 maja 2017

A rose by any other name would smell as sweet czyli Mykonos

stalam sie bardziej latynoska niz sadzilam.polnocno-europejskie maniery nigdy mi nie lezaly, ale teraz wrecz uwieraja.

grecja jest troche brazylijska ze swoja tendencja do ignorowania regul i empatia. ale tez lzejsza. bez tych wszystkich paralizujacych problemow spolecznych i z mniej kalorycznym menu.

jestem troche zbyt zmeczona, zeby zadreczac sie pytaniami czy bede miala do czego wracac w rio po tych 3 tygodniach w europie. ale ta mysl jest gdzies w tle. razem z cynicznym brakiem wiary w to, ze  brazylijski mezczyzna jest w stanie unikac przypadkowego seksu przez 3 tygodnie. 
oraz jeszcze jedna mysla pod tytulem "moje zycie prawdopodobnie juz zawsze bedzie skladalo sie z wyjazdow i podrozy sluzbowo-rodzinnych".
ergo jesli on nie jest stanie nie puscic sie z inna, kiedy ja wyjezdzam, ten zwiazek nie ma sensu.

wygloszone: jedna chujowa i jedna dobra prezentacja. w sumie 2.
najgorsza nacja: niemcy na tzw poziomie
wypite: morze kawy (czesto niedobrej) i lokalnego alkoholu
tesknione: mocno
wyklarowane nieco bardziej: uczucia
brudne: stopy i wszystkie ubrania











piątek, 21 kwietnia 2017

Niektórzy zmieniają się na lepsze, kiedy już nie mają z nami nic wspólnego.

I dawniej mnie to złościło, uważałam, że to nie fair, że to ktoś inny zbiera owoce. Poza tym, obwiniałam sie, że może to moja wina i, że może to ja stawałam na drodze do szczęścia i ewolucji tej jednostki.

Na wszystko przychodzi czas.


Teraz jest mój czas na niekończące się wizyty u lekarzy. Na łykanie suplementów i witamin poprawiających odporność i łagodzących efekty stresu. Na chodzenie na wysokich obcasach. Na międzynarodowe odczyty i nieudane eksperymenty. Na kawę z cynamonem do śniadania.

Oglądane: kolejne odcinki Fargo
Słuchane: app noisli na poprawę koncentracji, zespół jazzowy w Catete



czwartek, 13 kwietnia 2017

counterfactual thinking

czyli ach gdybym tak byla cos tam zrobila inaczej. ostatnio mnie lekko oswiecilo, ze to nie jedna konkretna decyzja albo moment decyduje o tym jak wszystko sie uklada. nie jedna decyzja, cecha. wszystko jest bardziej zlozone i skomplikowane. wiele czynnkikow, halas danych, ktorych nie jestesmy w  stanie uwzglednic w bazie, bo nie jestesmy ich swiadomi.


przyklad. dawniej sadzilam,ze gdyby j. byl singlem, kiedy sie poznalismy, wszystko byloby inaczej. w zyciu. jego status nie zmienilby faktu, ze granica miedzy klamstwem a prawda jest dla niego plynna, albo nieistniejaca. ani, ze nie potrafi zatrzymac sie w jednym miejscu i z jedna partnerka
przyklad 2. wydawalo mi sie, ze gdybym byla zerwala wczesniej z j.a., uniknelabym tych wszystkich stresujacych miesiecy spedzonych na nieustannych dywagacjach spod znaku "juz czy jeszcze nie".co za sciema...nawet gdybym powiedziala mu w pore "przepadnij", prawdopodobnie oddawalabym sie innym rozmyslaniom w stylu "czy dobrze zrobilam". a on krecilby sie w mojej orbiciebardziej lub mniej az do teraz. bo przeciez kazda z tych decyzji bylaby moja, osoby, ktora ma problemy z uwierzeniem w slusznosc swoich sadow.

chcialam powiedziec chyba jedno, a skonczylam mowiac co innego. tak jak w moim eksperymencie.

tak naprawde to tylko uniki. tak naprawde to boje sie pisac o tym, co sie teraz dzieje, bo gdy juz to nazwe po imieniu, bede musiala kiedys spojrzec na tego bloga i zmierzyc sie z tym, ze sie nie udalo. albo, ze wyobrazalam sobie zbyt wiele. dlatego z jednej strony ekscytuja mnie, a z drugiej przerazaja materialne slady.


obejrzane - dwa pierwsze odcinki fargo i mecz copa de libertadores: flamengo vs. atletico paranense 




środa, 29 marca 2017

bachor

kiedy obudzilam sie dzisiaj o 4 nad ranem, mialam pod powiekami scene z dziecinstwa. bardzo wyrazna: zimowy, ciemny poranek w Polsce. siedze w kuchni i męczę kanapkę, którą zrobił mi tata. ma za dużo masła a szynka jest pokrojona za grubo. gryzę dwa razy i zapijam przesłodzoną herbatą, w której dwie kopiate łyżeczki cukru nie rozpuściły się jak należy. mam na sobie znienawidzone rajtuzy. sprawiają, że swędzą mnie nogi.

to było ponad ćwierć wieku temu, kiedy byłam niewdzięcznym bachorem.i moja obecna rzeczywistość nie mogła by być bardziej różna. chociaż może w środku nadal czasami trochę jestem bachorem.


zrobione: eksperyment i koncert grande encontro
nie zrobione: szczepienie zolta febe (jestem przeziebiona...), karta z zagranicznym kredytem
chorowane: przeziebienie i




poniedziałek, 20 marca 2017

szukam granicy miedzy transparencja a prawem do prywatnosci. czy mozna sobie zaufac i trzymac sie swoich sekretow?

 kolejne pytanie w przestrzen: czy przeszlosc definiuje nas dlatego, ze nas uksztalotowala, czy dlatego, ze to my nadajemy przeszlym zdarzeniom wage wieksza niz na to zasluguja?


takie tam dylematy.



obejrzane: manchester by the sea
organizowane: eksperyment z mieszkancami faweli
zazywane: tabletki?
widziane: J.A. i brak reakcji fizjologicznych jak rowniez psychologicznych
podrozowane: saquarema

piątek, 10 marca 2017

for lovers

czy jestem gotowa?

po raz pierwszy od dawna cieszę się z kwiatów, które dostałam.




poniedziałek, 6 marca 2017

wtorek, 28 lutego 2017

zzzzzzzz

karnawał: albo wsiadasz do tego pociągu albo tylko się irytujesz. pierwszy raz spędzam go bez spiny, bez pustki, bez straty. okazuje się po trzech latach jestem w stanie zaśpiewać niektóre wersy karnawałowych marszy i rozpoznać większość piosenek.

czasami staram sie wyobrazic jak karnawal wygladalby w polsce. i nie potrafie. bo ludzie w polsce sa spieci, w wiekszosci wystraszeni siebie nawzajem i wstydliwi. w tlumie albo narzekaja na scisk, albo sie bija...przynajmniej ja to tak pamietam.

obejrzane: john wick i arrival

poniedziałek, 20 lutego 2017

equilibrio

nie ma 100% szczesliwych miejsc, ani osob, ani zwiazkow.


dlaczego sadzimy, ze sa? bo chcemy ludzic sie,ze tez kiedys na takie trafimy?

j. esta namorando.



obejrzane: unforgotten
zranione: ego, lydka i jelito cienkie
niepewne: wyjazd do grecji i wlasciwie wszystko jakby sie nad tym gleboko zastanowic

niedziela, 12 lutego 2017

to zdumiewajace do jakiego stopnia ksztaltuje nas nasza przeszlosc. to, co mnie najbardziej przeraza to wczesniejsze zdarzenia, ktore moga sie powtorzyc.

nie moge wszystkiego i wszystkich skontrolowac. pozostaje mi wierzyc, ze ta sama przeszlosc pozwoli mi przetrwac kazde nadchodzace nieszczescie.


poniedziałek, 6 lutego 2017

external circumstances

przerabiam moja conceptual paper. łatam i przycinam.  to samo w życiu i związkach.

teraz coś o teorii nad którą pracuję. jest oparta na założeniu, że tożsamość każdego z nas ma 3 poziomy: indywidualny, interpersonalny i grupowy.  to oznacza, ze identyfikujemy sie jako odrebna jednostka, jako czesc zwiazku, w opozycji do kogoś dla nas ważnego, i wreszcie jako członek wiekszej grupy społecznej. to oczywiste. ale co nie jest takie oczywiste to to, ze powinniśmy dbać o każdy z tych poziomów. pielęgnować i rozwijać.

obejrzane: co przynosi przyszłość i hidden figures

poniedziałek, 30 stycznia 2017

nawzajem, z wzajemnoscią

te słowa mają teraz smak lodów czekoladowych z płatkami migdałowymi, których nie dojadłam do końca, bo były za słodkie.

palce u stóp zwijają mi się radośnie.


obejrzane: 2x s. frears czyli Filomena i Boska Florence

piątek, 27 stycznia 2017

eye on the prize

staram sie nie dac sie rozproszyc. i raz po raz nie wychodzi mi to. ulegam hałasom, pokusom, wstretnym widmom z przeszlosci, moim lękom i niskiej samoocenie. ulegam tez manipulacjom JA jak jakis naiwny hobbit.


jade do mykonos w maju.

obejrzane: kubo and the two strings.






czwartek, 19 stycznia 2017

mam wrazenie, ze w wiekszosci przypadkow opowiadam o moich emocjach tak jakbym juz w myslach dzielila je przynajmniej przez 2. tak jakby swiat bal sie tego, co czuje. albo jakby mial mnie wysmiac. hmm, chyba bardziej to drugie.

f. jest mega slodki. i tez nie potrafi mowic o tym, co czuje, ale sadze (zakladam), ze wyraza to gestami i codziennym, zwyklym byciem. jest w jakims stopniu przewidywalny i moge na niego liczyc.  chociaz i tak spodziewam sie, ze zaraz nadciagnie jakies tsunami.


obejrzane: the night of i la la land.





czwartek, 12 stycznia 2017

first draft

"cuando vives estresado no te das cuenta de todo lo que pierdes hasta que sales de este circulo loco"


obejrzane:
zjednoczone stany miłości - nie wiem jak ktokolwiek spoza polski może spojrzeć na ten film z emocjonalnym zaangażowaniem. dla mnie był ciekawy, bo pamiętam ten czas z dzieciństwa, ale według moich znajomych Brazylijczykow, był to totalny gniot.

klient - 4 świetne filmy pod rząd to już miłość

nie-przeczytane-jeszcze: męczę śnieg orhana pamuka i dostrzegam wielkość, która mnie nie wzrusza

aha, i zaobserwowalam, ze niesamowicie irytuja mnie ludzie, ktorzy mnie wyreczaja. zanim ja jeszcze zdolam o czyms pomyslec i czyms sie zmartwic,ludzie, ktorzy planuja z kilkumiesiecznym wyprzedzeniem jak rozwiaza moje problemy za mnie. i w efekcie chca DECYDOWAC za mnie i KONTROLOWAC przyszlosc, o ktorej ja jeszcze nie chce myslec. nozyk w kieszeni.






środa, 4 stycznia 2017

who do I want to be this year?

chce byc kims, kto mowi sobie dosc, kiedy wie, ze cos nie dziala.
i nie chce odpowiadac na czyjes wiadomosci tylko dlatego, ze tak trzeba, albo dlatego, ze na tym zasadza sie jakies moje poczucie wlasnej wartosci.
i chce byc bardziej otwarta w komunikacji, ale nie nieprzyjemna.


the project.

Bahia jest nie-sa-mo-wi-ta.