wtorek, 31 maja 2011

moje poczucie bezradności jest tak żywe, że prawie słyszę jak oddycha. prawie mogę go dotknąć.

ktoś mógłby stwierdzić, że przyzwyczajenie się do strachu nie jest trudne, ale ja czuję, że pękam w środku coraz wyraźniej. to dźwięk przypominający chwiejącą się na wietrze starą wiśnię, pusty trzask.

tęsknię do czasu, kiedy wszystko było znane i, jeśli nie przyjazne, to przynajmniej niewrogie. ale kiedy to było? nie wiem gdzie jest moja poduszka.

czytam: opowiadania M. Hłaski
słucham: Neutral Milk Hotel
nie czytam: ogłoszeń o pracę wystarczająco dużo
nie słucham: dobrych rad
nie widzę: niczego poza skrajem przepaści

poniedziałek, 23 maja 2011

przez zakratowane okno



na terapii co poniedziałek wypełniam kwestionariusz objawowy. są pola, które co tydzień wypełniam tak samo. jednym z nich jest:
Uczucie braku kogokolwiek bliskiego: 0, 1,2,3 (3 = bardzo dokuczliwy objaw)
dlatego pewnie nagły zwrot akcji sprawił, że chociaż odczułam ulgę, zepsuł mi się weekend. zauważyłam też, że powracam do starych schematów. a przecież już powinnam wiedzieć, że samotność niczego nie rozwiąże. potrzebuję jakiegoś elektronicznego pastucha chyba.

z okazji nocy muzeów byłam w MOCAKU. lubię taką nowoczesną sztukę, rozbawiła mnie. i lubię ładne trawniki z soczystą zieloną trawą, które można spotkać pod muzeum.

środa, 11 maja 2011

nomen omen


czyli o znakach na niebie i ziemi

w połowie lutego zaczął mi rosnąć ostatni ząb mądrości, ostatni film, który oglądałam z nim to Blue Valentine a przed wyjazdem do Barcelony powiedziałam: Nigdy z tobą nigdzie więcej nie pojadę.

kupiłam z J. bilety do Italii, ale nie potrafię się z tego w pełni cieszyć, widzę to jakby przez zadymiony kawałek szkła. póki nie odpowiem sobie na wszystkie pytania nie będzie we mnie spokoju. a pytań jest moc.

Czytam (naprawdę nie mogę czytać ostatnio, skupić się nie potrafię, ale...): Mrożka opowiadanie pt. "Poezja"

piątek, 6 maja 2011

on my own like a rolling stone

dziękuję Bob za słowa, które idealnie pasują.

wczoraj stwierdziłam, że byłoby miło wejść o żeliwnej trumny i zalutować się od środka. chociaż właściwie to miło byłoby również wepchnąć tam tego, przez którego czuję się jak się czuję. bo to on na to zasługuje. i zakopać głęboko na tysiąc lat jak odpad atomowy.

mam blokadę i wstydzę się przed grupą mówić co tak naprawdę mam w głowie. wydaje mi się, że moje problemy i ich przeżywanie jest głupie. a czas ucieka.

mój współlokator wyprał swój dowód w pralce.