wtorek, 25 sierpnia 2009


mieszkam na Łobzowie, przy Pl. Inwalidów. ulice tutaj noszą nazwy regionów, miast albo artystów. na mojej znajdowała się siedziba gestapo, gdzie torturowano i mordowano w czasie wojny setki, może nawet tysiące osób. teraz na górze budynku mieszczą się dwa hostele. jeden z nich nazywa się "freedom".


czuć jesień w powietrzu.

na ulicy wyspiańskiego stoją ładne, duże, stare wille.

sobota, 22 sierpnia 2009





bylismy w czwartek w zakopanem. slonce palilo niemilosiernie, a ja bylam na tyle nierozwazna, ze zalozylam, ze bede sie chronic przed nim w cieniu. tylko gdzie tu znalezc cien na krupowkach albo na gubalowce? wrocilam do krk z udarem.
niechaj przekleta bedzie zakopianka i jej wadliwa konstrukcja. droge z zakopanego do nowego targu (niespelna 20 km) nasz autokar pokonal w 50 min. nastepne 50 jechal do rabki zdr. sceny jak z "weekendu" godarda.
donosze, ze odkad ostatnim razem bylam na podhalu (czyli jakies 5 temu) wprowadzono nowe gatunki oscypkow. sa niezle: pikantne, maslane, mieszane, malosolne. wczesniej byly tylko wedzone i niewedzone. nic natomiast nie zmienilo sie jesli chodzi o to fatalne uczucie, ktore dopada mnie na krupowkach. uczucie, ze jestem ofiara jakiegos okropnego przedstawienia, w ktorym chodzi o to, zeby najpeirw wyludzic ode mnie jak najwiecej kasy a potem pozbyc sie mnie. turysta, ktory nie kupuje nie jest w tatrach pozadany.

kojarzycie takie self-made videos na jutjubie, gdzie anonimowe osoby bawia sie w recenzentow i dziennikarzy?

rodzina przyjechala do mojej rodziny. a mnie tam nie ma. na szczescie.

filmy: Rashomon, Krokodyl, Hanami - Kwiat wisni

niedziela, 16 sierpnia 2009


dobra. ostatnio było zbyt emowato.

ostatnio pewien młodzian wytknął mi, że nie znam słowa menażeria. otóż znam. okazuje się bowiem, że słowo to może mieć aż 3 znaczenia. pomieszczenie, w którym znajdują się zwierzęta różnych gatunków i ras, numer cyrkowy ze zwierzętami oraz te zwierzęta właśnie.

kończę czytać "sto butelek na ścianie". zabawne i nieźle napisane. żadna tam wielka literatura, ale przynajmniej nie mam wyrzutów, że marnuję czas.
w ogóle to dostrzegam brak poważanych pisarek w literaturze światowej. w ostatnim czasie jedyną w zasadzie autorką, o której mozna powiedzieć, że jej czytelnicy to ludzie obojga płci, to JK Rowling. a wcześniej? E. Bronte? J. Austen? były wielkie, ale przecież nie ma sił zmusić facetów, żeby to przeczytali. o co w tym chodzi? moze tylko A. Christie wyłamuje się nieco z tego schematu.

do mojego pokoju wleciala biedronka i mnie przestraszyla.

zdjęcie: plac nowy na krakowskim kazimierzu. dokładnie w tym miejscu stałyśmy wczoraj z gabs i zarłyśmy najwspanialsze zapieksy na świecie.

niedziela, 9 sierpnia 2009

wrażenia z samotnego spaceru



moje wymyślone problemy biorą się z tego, że mam za dużo wolnego czasu. ciągle nastawiona na odbiór, nawet nie przetwarzam tego, co widzę. zamieniam się w gąbkę, która zmęczyła się ciągłym wchłanianiem. nadeszła pora działania.
jestem gotowa też stwierdzić, że przyzwyczaiłam się do tego, że wiele rzeczy przychodzi mi zbyt łatwo. nie mam zdolności do podejmowania trafnych decyzji, ani nawet do postawienia się w sytuacji wymagającej ich podjęcia. gdyby tylko ktoś wyznaczył mi cel i dał plan działania, byłoby mi lżej.
dobrze się chodzi. się prawie nie myśli. się idzie. tylko od czasu do czasu źli ludzie rzucają kurwa w ciebie jakimiś niewyrośniętymi śliwkami nad Wisłą w okolicach Kazimierza.

ostatnio obejrzane: 12.08 na wschód od Bukaresztu, Piknik pod Wiszącą Skałą, Pora umierać
wystawa: Fotografie Włodzimierza Puchalskiego w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie

czwartek, 6 sierpnia 2009


lektura: S. Sontag - O fotografii.

Jestem w krk. Zupełnie nie wiedziałam co czuć po wyjściu z pociągu. Istne pomieszanie zmyśłów. Zapomniałam, że tu tylu turystów. Zapomniałam, że czuć wszędzie jakieś żarcie. I że jest o kilka stopni cieplej. Wszystko to zapomniałam.
Siedzę teraz w pokoju na poddaszu pośród sterty ubrań, które same się nie chcą zawiesić na wieszakach ani poukładać w kostkę.
Dzisiejszy dzień jest biały i mglisty. Trochę duszny.
Jem papierówki. Są karłowate i poobijane. Ich sok zostaje na ustach.