wtorek, 10 października 2017

pocoś i dokądś

Byłam w Sao Paulo. Najwieksze miasto w Ameryce Południowej, jedno z większych na świecie, a przytłoczyło mnie tylko, kiedy zjezdzalam po piątych ruchomych schodach, zeby moc wejsc do metra. (czy to zdanie ma sens? trace wyczucie po polsku). 
Co tam robilam? Prezentowałam 2 projekty, jadłam kanapke z nieprzyzwoitą ilością mortadeli, piłam argentyńskie wino, oglądałam słynne obrazy, mniej słynne rzeźby i średnio znane grafiki. (okazuje się, że większość ludzi, którzy niedługo zdobędą tytuł doktora na mojej uczelni nie wie kim był Toulouse Lautrec!).
W przerwach walczyłam z moim wstydem, zażenowaniem i antyspołecznymi tendencjami.





obejrzane: big mouth, początek loving i mecz brazylia vs. chile (biedni chilijczycy nie pojada na mundial...)
będzie obejrzane: parę filmów na festiwalu filmowym (oby)
wypite: coca zero i mate z niedzwiadkiem
zjedzone: burguer z void
będzie kupione: wizyta u dermatologa i dietetyka (moze wreszcie naucze sie jesc w przyzwoitych godzinach i ilosciach)
będzie montowane: półka na książki żółta w stylu retro







Brak komentarzy: