wtorek, 21 kwietnia 2009

o sówkach i bocianach



oglądamy ze znajomymi gniazda on line. sowa z malymi sówkami i para boćków wysiadująca jaja. kiedy byłam mała, marzyłam o tym, żeby móc zobaczyć co się dzieje w gniazdach. teraz mam używanie: bociany.edu.pl lub http://www.2upblog.pl/2009/03/01/gniazdo-sowa-online/
świeci słońce, ale jest chłodniej niż mogłoby się wydawać

off camera okazala sie porazka. opuscilam spotkanie z anna k., bo ZAPOMNIALAM. ale w sumie mzoe dobrze sie stalo, ta stara pomarszczona osoba nie ma nic wspolnego z anna k., jaka znam z filmow.

okazuje sie,ze moja byla wykladowczyni (p. R. K.-P.) mieszka w naszej kamienicy. wpadam w panikę na myśl, że spotkam ją na schodach.

w piątek do domu.

7 komentarzy:

Cegieł pisze...

wiosenny instynkt macierzyński? ;)

A co taka jędza z pani R. K.-P. ????

ulik_ pisze...

p. R.K-.P. jest osobą specyficzna. interesujaca sie czarna magia, mitologia i kultem maryjnym. i wlasciwie to nie mam nic przeciwko jej mieszkaniu tutaj, ale na glupiej ujotowej iberystyce kazdy kazdego kojarzy, wiec ja tez nie jestem anonimowa studentka. jestem uposledzona spolecznie, nie lubie rozmow o niczym.

instynkt macierzynski? hardly...

Cegieł pisze...

daleko masz do domu z krakowa? tzn ile jedziesz?

ulik_ pisze...

2 godziny pospiesznym. 2.40 osobowka. a ty?

Cegieł pisze...

mieszkam 45 km od poznania wiec ok 50min osobowym. Jestem w domu przynajmniej 2dni w tygodniu, bo mama wyjeżdza co tydzien i ktoś musi być z psem :) a nie ma nikogo innego kto mogłby to zrobić Z rodziny ostało się tyle, bo ojciec umarł jak był w stanach, a siostra zamieszkala ze swoim chlopakiem. Czasami ich odwiedzam.

ulik_ pisze...

smutno to zabrzmialo. labrador?

Cegieł pisze...

labrador, tak. O wyszukanym imieniu Reks :) Czasami mnie to smuci, ale polega to na pewnym sentymencie, że tamto życia ("rodzina";) już nie wróci, ale akceptuję to co jest. Nie użalam się nad sobą, po prostu żyję. Śmierć i radykalne zmiany spotkają każdego. Jednak ma to pozytywną stronę... o ile potrafimy zobaczyć jakie daje nam możliwości. Nie ma co się tak po polsku masturbować śmiercią bliskich. To jest jakiś gwałt na nich, jak pieprzona nekrofila. "patrzcie jak mi źle, jak cierpię" - mówi człowiek, a uwaga i wypaczone współczucie łechta jego ego, że ktoś w końcu zwrócił na niego uwagę. Moja matka taka jest... czasami chciałbym ją chwycić i potrząsnąć, tak żeby pojęła jak małe to jest żeby się do tego nie przywiązywała, ale ona woli ten wdowi etos. Wszystko co się działo było bolesne, oczywiście. Zresztą sprawa była jeszcze bardziej skomplikowana, ale mniejsza z tym. Jest dobrze. :) Ja się czuję świetnie.