wtorek, 24 marca 2009

Well, honey, you're out of luck. My roast beef's a little overdone.



"Czasem wydaje mi się, że najszlachetniejszym zajęciem byłoby nierobienie absolutnie niczego". To nie ja to wymyśliłam. To powiedział pan Piotr Anderszewski, który dzisiaj będzie grał w Filharmonii Krakowskiej. A ja nie mam forsy. Znaczy MAM, ALE...ale przeciez to jakieś niestosowne życzyć sobie 80 zł za bilet...A poza tym nie miałabym z kim pójść :( Pozostaje mi zatem namiastka w postaci oglądania go na youtube.

Nie jestem na zajęciach. Nie chciało mi się iść. Piję sok marchwiowy. Do dupy ta dieta. Nie widzę efektów.

Zauważyłam ostatnio, że trudno mi sie czasem wysłowić. Kiedy chcę coś przekazac, w głowie mam obraz, a nie słowa. I irytuje mnie to, że tyle wysiłku muszę włożyć w to, żeby oddać dokładnie to, o co mi chodzi.


11 komentarzy:

Cegieł pisze...

sok marchwiowy jest GENIALNY :D oczywiscie ten jednodniowy. Coż to za dieta? wiec nie tylko ja świętuje wielki post rozlicznymi żywieniowymi restrykcjami? chyba juz z miesiac nie jem nic z glutaminianem sodu i takimi tam wzmacniaczami smaku, a od 3 tyg nie jem zoltego sera :) Ja tez nie jestem na zajeciach, no ale ja mam tylko arterapie :) czyli tworcze babranie sie w glinie dla dobra twojej psychiki. na niefilozofii to sie chyba moze zle skonczyc wiec uwazaj... ;)

Podobno cała struktura jezyka oparta jest na metaforze, jako pierwotnym akcie komunikacji. Olej dosłowność... to tak jakby sie udawalo ze moze chodzic o cos jednego, konkretnego. Jak ktos nie zrozumie to oflankuj jego pojęcie ze strony złęgo rozumienia :)

Pan dobra rada.

ulik_ pisze...

niee ja kiedyś czułam, że muszę szukać słów. że to, co piszę musi brzmieć. że musi znaczyć to, co chcę,żeby znaczyło. a teraz wiem, że to nieosiągalne. albo raczej nieosiągalne dla mnie. innym się udawało.
pamiętam tą całą teorię metafor z językoznawstwa. albo raczej pamiętam tylko jak z koleżanką rysowałyśmy kaczko-zająca w zeszycie.
nie stać mnie na jednodniowy sok marchwiowy, burżuju!dieta polega na tym, ze wraz z kolezanką postanowiłyśmy jeść mniej i zdrowiej. i bynajmniej nie ma to nic wspólnego z wielkim postem. raczej z kobiecą próżnością. tez mam ochote porzucic moje przyzwyczajenie w postaci sera żółtego. ten w krakowie zrobił się ostatnio wstrętny.

Cegieł pisze...

nie umiem oszczedzac, dlatego sobie kupuje soczek... co nie znaczy ze mnie na niego stac :) pewnie ty tez wiele rzeczy wyslowilas, ktorych inni by nie potrafili... czasami kazdemu sie przydaza. Ja mam bez przerwy taki problem... najgorsze sa takie niuanse jak chcesz opowiedziec komus skecz z np jakiegos stand up comedy i opowiada się to jak plan wydarzen i to jest w ogole nie smieszne :( Jednak najbardziej dobije mnie to jak chce cos opisac co mnie poruszylo, a jak juz to napisze i czytam to wydaje mi sie to tak intersubiektywnie suche. :/

to w moim przypadku chyba tez chodzi o kobieca proznosc :P bo czuje ze mam lepsza cere :) (ale to brzmi... zniewiescialem)

ulik_ pisze...

czuje sie jabym grala w ping ponga.

ja jestem sucha sucha sucha.krakowska woda wysusza.

a tak w ogole to ci zazdroszcze. masz fajny koncert tam u siebie:/

Cegieł pisze...

jaki?

ulik_ pisze...

mono w starym browarze

Cegieł pisze...

nie mam pojecia co to. poszukalem sobie na youtube, to jakas grupa z Japonii? nagranie mialo kiepska jakosc, ale przypominalo mi mum'a.

ulik_ pisze...

dla mnie bardziej jak mogwai.

Cegieł pisze...

poszukalem sobie i nawet o dziwo mi sie podoba :) nawet bardzo... jesli mono jest do tego podobne to moze sie przejde do starego browaru.

ulik_ pisze...

eh nienawidze cie za to,ze mozesz tam sobie isc.

Cegieł pisze...

chciałem napisać "no to nie pojde" zeby poprawić Ci humor, ale wtedy skorzystałabyś z okazji żeby jeszcze bardziej mnie znienawidzić więc wymyśliłem sobie, że powiem że na pewno coś mi wyskoczy ważnego i nie będę mógł iść :) niezłe nie? :D