piątek, 1 stycznia 2010

lisztomania

nowy rok witam popijając wapno musujące oraz ignorując party mieszkaniowe trwające kolejna dobę. po sylwestrowej nocy został mi ogromny siniak na prawym biodrze - efekt wyprawy na kopiec Krakusa o północy na lekkim rauszu (nie znosze tego slowa, cale sformulowanie jest wstretnie pretensjonalne, zatem może nie na lekkim rauszu, ale raczej trochę spita, średnio pijana).

nie wykonałam planu minimum związanego z pracą magisterską mą na poprzedni rok. a w zasadzie nic w tym dziwnego, prawda?



5 komentarzy:

natilezombie pisze...

Pozwolę sobie zacytować kolegę: "Ja się nawet dowiedziałem że to się nazywa "nieumiejętność wykorzystywania krótkich odcinków czasowych" i jak byśmy tę zdolność opanowali to po prostu świat stoi otworem i nie ma rzeczy niemożliwych". Dlatego tak mało jest wybitnych jednostek. Nie martw się, w kupie raźniej;)

I sprawiłaś, że będę musiała sprawdzić więcej kawałków Phoenix.

ulik_ pisze...

taka przyjemna piosenka na dobry początek. może jakby mnie tak kto odciągnął od kompa i kazał wyłupać tą pracę na kamieniu, lepiej by mi szło. a tak: jak krew z nosa.

co racja to racja: w kupie raźniej. a jeszcze lepiej jak pomyślę, że inni mają gorzej. no bo zawsze znajdzie sie ktoś kto ma gorzej i musi pisać pracę np. po fińsku :D

natilezombie pisze...

Żebyś wiedziała. Albo żeby to oddać pisane ręcznie/na maszynie... I już się człowiek motywuje bardziej:P

Biedny człowiek (ten co po fińsku pisze)... ale sam się wkopał pewnie;)

ulik_ pisze...

oj oj co ja bym dała za taką fajniutką maszynę do pisania....taką czarną. ale nie taką niebezpieczną jak w Naked lunch. :O


się wkopał - ma za swoje :D

Cegieł pisze...

szkoda tylko, że nie mają opcji 'backspace' :( Mogę pocieszyć Cię, że jestem bardziej w dupie z magisterką. Już powinienem skonczyc studia w ostatnie wakacje, ale nadal siedzę i zabieram się do tego jak pies do jeża. Masakra. Szkoda gadać. Zaraz się popłaczę z niemocy ;)