piątek, 9 grudnia 2011

de momento diciembre

Mocniej świeci słońce, gdy masz przyjść
Mocniej pachną kwiaty, gdy masz przyjść
Ciszej gada rzeka, gdy masz przyjść
Ciszej szepcą drzewa, gdy masz przyjść

Chciałabym to poczuć, tę ekscytację, napięcie, niepewność, które sprawiają, że nie jest się w stanie myśleć o niczym innym, że spędza się przed wyjściem tysiące minut w łazience, że w tramwaju się rumieni i się uśmiecha do własnego odbicia. Bo już nie chodzę po rozżarzonym piachu, ale w którymś momencie okazało się, że mam pod stopami trawę. Byłam tak zajęta byciem nieszczęśliwą, że nie zauważyłam kiedy to się dokładnie stało. Jestem trochę ja Kolumb: niemal pewna tego, że Ziemia jest okrągła, ale ciągle szukam kogoś kto mi uwierzy i zasponsoruje podróż do Indii.

Słucham płyty, którą G. złapała podczas koncertu, czyli podjadam folk w tle, podjadam grissini, w filmowym menu na dziś Midnight in Paris.


Takie myśli krążą mi po głowie, kiedy w piątkowy wieczór patrzę na kończącą się butelkę piwa i zwinięta w kłębek regeneruję się po kolejnym wyczerpującym tygodniu.

Brak komentarzy: