piątek, 26 marca 2010

mały smok

"Chłopcy z ferajny" zapewnili nam przyzwoitą rozrywkę na wtorkowy wieczór. Joe Pesci jest przerażająco zabawny, ale trochę drażni widok R. de Niro w roli Irlandczyka, bo przecież ta włoska twarz zupełnie się do tego nie nadaje.

Little Dragon słucham, łapię słońce, jem jabłka.

niedziela, 21 marca 2010

update


moje nowe mieszkanie jest bogate w pająki i chłód.
moja nowa współlokatorka zapchała lodówkę hiszpańskimi produktami. bo moja współlokatorka jest Hiszpanką.
mój nowy rower ma różowy błotnik i nie nadałam mu imienia, żeby się nie przywiązywać.

kto topi marzannę? ja nie. bo zima i tak wróci :/

niedziela, 14 marca 2010

in-out


pochmurny niedzielny poranek. przemierzam dystans od Jubilata do Palcu Inwalidów - jakieś 20 minut szybkim krokiem. w pewnym momencie (w okolicach kina Kijów) zorientowałam się, o ilu rzeczach zdążyłam pomyśleć. to było zdumiewające odkrycie, ale jeszcze bardziej zadzwiło mnie to, że nie jestem w stanie odtworzyć tego ciągu skojarzeń i skrótów myślowych. zaczęło się zapewne od analizowania naszej kiepskiej sytuacji mieszkaniowej. wcale nie dziwię się Proustowi.

na ostatnich ćwiczeniach z psychologii okazało się, że mam problemy z asertywnością. no i chyba mam. czasem. bycie sobą jest trudne, jeśli nie niemożliwe. widać to zwłaszcza w towarzystwie ludzi, którzy znają mnie przelotnie. wyrobili sobie jakieś zdanie i oczekują, że w kolejnej odsłonie okażę się taka sama. i często mają rację - postępuję tak jak tego chcą.

wszyscy wokół mnie są tacy dorośli. podejmują mądre decyzje, są za nie odpowiedzialni i nie boją się PRACY, RODZINY, PRZYSZŁOŚCI. oni o tym wręcz MARZĄ.fuck them.

mężczyzna na zdjęciu to Horacio Quiroga, autor świetnych, krótkich opowiadanek (makabrycznych i zabawnych), urodzony w Urugwaju.


środa, 10 marca 2010

Casio on a plastic beach


podobno zwyczaj wręczania kwiatków nauczycielom pod koniec roku ewoluował w stronę dawania odkurzaczy, biżuterii i dywanów. ja chętnie bym otrzymała dywan, tyle, że latający.

nowa płyta Gorillaz jest ciekawą historią. nie ma może gigahitów i zgadzam się z każdym, kto powie, ze po pierwszym przesluchaniu album wydaje się niespójny. ale w tym szaleństwie jest metoda, moim zdaniem. wszyscy siedzimy na tej plastikowej plaży, po której idąc potykamy się o zegarki Casio i Orkiestrę Libańską a z daleka macha nam Lou Reed.









sobota, 6 marca 2010

no future for me

filmów, na które chodzę do kina zazwyczaj nie pokazuje się w czy-de (zapis krakowski). dlatego też dopiero wczoraj zobaczyłam film przy użyciu śmiesznych i niewygodnych okularów. efekty były niezłe (wzdrygałam się przyjemnie, kiedy Alicja spadała w dziurę albo kiedy lazła gdzieś przez chaszcze) ale poza piękną Heleną i stroną techniczną nic mnie nie porwało.


jestem wyzuta z sił.

wtorek, 2 marca 2010

ten tydzien


Ten tydzień już jest i będzie okropny.

jak ja mam sobie znalezc nowe mieszkanie, kiedy mnei sie nie chce nawet ogloszen czytac, a co dopiero z kimkolwiek gadac, gdziekolwiek dzwonic i cokolwiek ogladac.
jak ja mam na festiwal letni pojechac, kiedy nie wiem na który!
jak ja mam przeżyć ten tydzień, kiedy najchetniej, zamiast biegac po empikach, uczyc i emitowac glos, utobilabym raz a dobrze tą wredną Marzannę.


zjedzone dzisiaj: obwarzanek spod Bagateli, jogurt, kanapka, trochę surówki z marchewki
przesłuchane dzisiaj: nowa płyta Gorillaz pt. "Plastic Beach" http://www.npr.org/templates/story/story.php?storyId=124114812
stan pracy magisterskiej: nietykana