niedziela, 28 czerwca 2015

Kiedy ktoś prosi mnie o porównanie Brazylii do Polskli, albo wyrażenie opinii w imieniu grupy (Co Polki sadza o ...?Co kobiety sądzą o....? Co Europejczycy myślą na temat....?) plączę się w zeznaniach i nigdy nie wiem co powiedzieć.

Nie lubię wypowiadać się jako część większej całości.


Dlatego to trochę obłudne z mojej strony, ale mam ochotę stwierdzić, że ludzie, a zwłaszcza mężczyźni boją się samodzielności i samowystarczalności. Ja też się bałam, bo wydawało mi się dawniej, że oznacza to przyznanie, że istotnie bywa tak, że nasze sprawy są tylko naszymi sprawami, że czasami nikogo nie obchodzi, co się z  nami dzieje, bo ludzkość jest zajęta i ma ważniejsze sprawy na głowie.

Ostatnio miałam sytuację, że wstydziłam się przyznać, że byłam gdzieś sama, żeby nie wywoływać reakcji: jakie to smutne, przykro mi, ale jak to?

Dlaczego mam czekać aż układ gwiazd na firmamencie będzie korzystny, żeby móc coś zrobić na co mam ochotę? Albo mam gotować się na śmierć kiedy zachoruję i jestem zbyt daleko od domu, żeby moja mama podała mi talerz gorącej zupy i zmierzyła temperaturę? Przemawia przeze mnie być może resentyment, ale gotuje się we mnie kiedy widzę, jak ludzie sobie odmawiają przyjemności, bo nie chcą czegoś zrobić z pojedynkę.

Z drugiej strony. Czy ja przypadkiem nie odmawiam sobie zrobienia czegoś z kimś, bo boję się o to poprosić albo przyznać, że bycie w pojedynkę wcale nie jest takie przyjemne każdego dnia i o każdej porze?


2 komentarze:

Cegieł pisze...

Chyba powiedzenie komuś, czego chce się i oczekuje od tej osoby jest przejawem samodzielności. Nie można oczekiwać, że ktoś sie domysli, o co nam chodzi.

ulik_ pisze...

nie wiem czy to samodzielnosc. ale zdecydowanie trzeba mowic czego sie chce. ja sie np boje odrzucenia i czesto nie mowie. i dlatego robie duzo rzeczy sama.