poniedziałek, 18 lutego 2013

bez snu

już prawie piąta a sen jest jeszcze daleko ode mnie.

stan w jakim się znajduję trudno opisać. to kilkaset nakładających się na siebie i ciągle zmieniających filtrów, przez które przepuszczam rzeczywistość. w zasadzie trochę mi niedobrze. może być, że przez nieustanne podświadome zdenerwowanie. może, że przez comiesięczne dolegliwości.  w każdym razie czuję się jak na karuzeli.

w sobotę naszło mnie na sprawdzenie moich umiejętności towarzyskich. taka wprawka przed Rio (czasami przeraża mnie sposób mojego rozumowania...). działają jak działały, bez szału, ale radzę sobie. zanurzyłam się na jeden wieczór w świecie nieodpowiedzialnych erasmusów żyjących od jednej imprezy do drugiej. i pomyślałam: dlaczego zmarnowałam tamten czas? siedziałam w czterech ścianach zła na siebie, innych i przekonana, że dobrze mi właśnie tak jak było. tylko, że niewiele mi po tym zostało.

gorzka refleksja na dziś: jesteśmy jak muchy latające bez sensu w zadymionym pomieszczeniu. mamy bardzo ograniczone pole widzenia i niemal zerowy wpływ na ogół zachodzących wokół nas procesów. nigdy nie wiemy, czy ostatecznie podejmujemy dobre decyzje. czy nasze przekonania to nie jakiś kaprys chwili, czy może szkodliwy upór.

no więc siedziałam tam, piłam piwo i nawet nie mogłam się łudzić, że tam pasuję. albo że tryskająca od nich młodość może mi się jakoś udzielić.byli mili, ale dzieliło nas wszystko. rozmowa toczyła się raz ze mną, raz obok mnie.

wracając do domu pomyślałam, że dawniej chyba bardziej by mnie to zasmuciło.

rzeczy do zrobienia przed Brazylią:
1. kupić przewodnik - kosztuje ponad stówę (sic!)
2. przestudiować go - po pierwsze nie lubię być nieprzygotowana. po drugie czerpię niezdrową przyjemność z czytania o miejscach w którym jestem będąc w nich. siedzę na ławce, miętolę w rękach, ciągle kartkuję te same strony...tak wygląda moje zwiedzanie.
3. wizyty na siłowni przynajmniej raz w tygodniu - nie mam złudzeń, nie będę nigdy wyglądać jak Adriana Lima, ale może przynajmniej uda mi się nie wyglądać jak Moby Dick.
4. nauczyć się  portugalskiego na tyle, żeby spytać o drogę, nie zostać oszukaną w sklepie i poradzić sobie w pozostałych podstawowych sytuacjach komunikacyjnych (aka towarzyskich).
5. iść do fryzjera - ....
6. zaoszczędzić przynajmniej 1000$
7. przyjąć przynajmniej 2 couchsurferów ( >>zdobyć pozytywne referencje>>postarać się, żeby któryś z nich był z Brazylii).
8. ustalić wreszcie jakiś plan podróży
9. nauczyć się gotować chociaż jedno typowe polskie danie



1 komentarz:

wersjatestowa pisze...

Widzę, że humor dopisuje. Porównanie do much jak najbardziej trafne.