czwartek, 6 grudnia 2012

Argo, fuck yourself

Po co chodzi się do terapeuty? Na razie wydaje mi się, że chodzi się po to, żeby pokazał ci serię wzorów. Sprowadzić się do kilku schematów postępowania, wyeliminować elementy zakłócające proces i cieszyć się zaistniałymi zmianami.
Jeśli rzeczywiście jest tak jak mówię, to jestem dopiero na etapie przedwstępnym, bo dopiero sprawdzam, czy pokazane mi schematy rzeczywiście są prawdziwe. Np. ten z samosprawdzającą się przepowiednią:
Uważam, że wszyscy faceci są tacy sami, ale inwestuję w relacje, które mają najmniejsze szanse powodzenia, ergo utwierdzam się coraz bardziej w tym, że inaczej być nie może.
Skończyłam czytać Marai'a. Na ostatniej prostej zafundował mi jazdę  bez trzymanki i miałam ochotę rzucić książką o ścianę ze złości. A to dobry znak.

Ostatnio obejrzane: Operacja Argo. Mnie trochę przeszkadzały nagłe zmiany tonacji, od thrillera do komedii, przez polityczne i humanitarne morały. Tylko, że to nie zarzut, może bardziej coś , na co nie byłam gotowa. Ale tak to już jest w czasach, kiedy kino gatunkowe to po prostu chłam, filmowcy miksują wszystko na swoją własna modłę. Zazwyczaj też nie mam nic przeciwko...oj, chyba trochę wybrzydzam.

Brak komentarzy: