czwartek, 29 listopada 2012



Pójść na film do kina i płakać przez cały seans i wiedzieć od pierwszego ujęcia, że ogląda się arcydzieło. Nie mam żadnych ale. To już drugi film Hanekego, po Białej wstążce, który tak odbieram. Czyżby był największym z żyjących i aktywnych nadal reżyserów?


Czytam Sandor Marai'a. Bardzo przypomina mi Iwaszkiewicza z tym swoim melancholijnym zapatrzeniem w przeszłość, rysunkiem postaci. "Dziedzictwo Esthery" to takie "Panny z Wilka" póki co.


A zatem w lutym do Bawarii. Ruszam w najbardziej szaloną podróż mojego życia. Dlaczego szaloną? Jest kilka powodów. Po pierwsze lecę z Warszawy sama do całkowicie mi obcego miasta. Poza tym mam się tam spotkać z osobą, której jeszcze nigdy nawet nie spotkałam osobiście i towarzystwie tejże spędzić mam kolejne 3 tygodnie. Z kimś z zupełnie innej części świata. Z kimś, kogo, wydaje mi się, znam całkiem nieźle.Niektórzy pytają mnie czy się nie boję. A ja jestem raczej podekscytowana. Nie mogę się doczekać. Pewnie obawy zaatakują mnie w styczniu. Jeszcze tylko dwa miesiące. I 9 dni.

2 komentarze:

wersjatestowa pisze...

ja do WaWy jadę przed świętami tak myślę... :) mam nadzieję ;)

ulik_ pisze...

super! podróżować! robić to!