brak pracy służy mojemu jadłospisowi. dzisiaj przepyszne placki z grochu i cieciorki, wczoraj makaron z warzywami i boczkiem.
zastanawiam się nad wyjazdem za granicę. jest jakaś propozycja. nic szczególnego, po prostu to, co robiłabym tutaj, wynagrodzenie mniej więcej takie samo. zmiana jedynie miejsca. albo aż? samotność to największa choroba, jaką w życiu przechodziłam, a w Krk urządziłam się już jako tako. nie ma jakiegoś szału,ale wiem gdzie kupić dobry chleb i dobre lody, mam do kogo zadzwonić kiedy chcę iść do kina albo zjeść wspólnie obiad. tam nie byłoby nikogo. i to nawet nie jest jakiś super kraj, nawet nie odległy. nic by mnie tam nie pocieszało w chwilach absolutnej beznadziei. czy zatem warto? a może powinnam spróbować odnaleźć się w innym miejscu?
szczególnie podoba mi się w powieściach to, że umożliwiają mi przemieszczanie się w czasie i przestrzeni. nie przeszkadzać, teraz jestem w Australii z pewnym Norwegiem. badamy wspólnie mroczną sprawę związaną z bestialskim mordem na tle seksualnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz