czwartek, 22 marca 2012

Mieszkamy na 4 piętrze starej kamienicy, na samej górze. Nasz "apartament" został wydzielony ze strychu już jakiś czas temu. Teraz wiemy, że po wojnie. Skąd to wiemy? Mniej więcej tydzień temu znalazłyśmy we framudze drzwi, pod warstwą starego tynku, który odpada od ściany, szczątki Gazety Krakowskiej z czerwca 1944 r. Fascynująca lektura, albo raczej puzle, które składają się na przedziwny obraz świata, jaki wtedy istniał. Ludzie zajmowali się szukaniem zagubionych kenkart, sprzedawali książki na Adolf Hitler Platz, ekscytowali się doniesieniami z frontu wschodniego, szukali służących mówiących po niemiecku oraz byli informowani o tym, że "nasze" czołgi, czyli czołgi Rzeszy są najlepsze na świecie.

Dzisiaj na przystanku tramwajowym w okolicach Wawelu jakiś całkowicie niewinnie wyglądający starszy pan w ortalionie w przeciągu niespełna 30 sekund złożył mi aż trzy niemoralne propozycje. Zdziwiłam się, bo zawsze wyobrażałam sobie potencjalnego sponsora jako mężczyznę w drogim garniturze.

Kulę się z zimna i trzęsę w środku. Jak bohater Pachnidła chciałabym zakopać się w ziemi i być może narodzić na nowo.


Brak komentarzy: