niedziela, 15 listopada 2009

awers

rozgrywam aktualnie walkę zapaśniczą na ringu z chorobą. na razie jest remis, ale ta wrednota wygrywa na punkty.

sobotni ranek przesiedziałam w czytelni. gdzie sie dowiedzialam, ze ksiazka, ktorej potrzebuje jest dostepna i owszem, ale w bibliotece PWST. jeszcze jeden artykuł o g. i umrę.
wieczorek przepędziłam na kazimierzu zapijając pasztet czerwonym winem. co przyniosło, jak zwykle zreszta, oplakane skutki. dzisiejszy dzien rowniez nalezy do straconych. nie zrobilam absolutnie nic.

i jeszcze te okropne obserwacje. dopiero 60 godzin ze 105!

na rewersie bylismy w piatek. zadne tam dzielo wielkie, ale dobrze sie oglada.

un dia matare a mis companeros de piso. y no sera mi culpa. sino la suya.

Brak komentarzy: