piątek, 25 września 2009

bezdomna


nie mam już domu. nie mam do czego wracac. moj pokoj zamienili w skladzik rzeczy, z ktorymi nie moga sie rozstac.

czwartek, 24 września 2009

aquellos ojos verdes



mam czerwone prawe oko. mija 5 lat.

Jackie Brown mnie delikatnie zawiodła. A po Easy Virtue pozostaje lekki niedosyt, który i tak rozpuszcza się w cichym chichocie.

Jutro na wschód mi jechać, żeby zobaczyć jak zaczyna się jesień.

poniedziałek, 21 września 2009


zaraz potem jak kasztan wydostanie się z kłującej łupki jest najprzyjemniejszy w dotyku. prawie żywy.

zaczyna śmierdzieć gnijącymi liśćmi, ale najbardziej w tym wszystkim gniję ja, od środka. jestem pełna czarnej, wstrętnej mazi.

idąc na aphexa nie miałam wielkich oczekiwać, więc w sumie się nie zawiodłam. tylko umyka mi sens organizowania występów na żywo, kiedy artysta ma zamiar totalnie ignorować publiczność.

czwartek, 17 września 2009

so what's the worth in all of this?


za dużo czasu to w moim przypadku zawsze za mało czasu. nigdy na odwrót.

nie mogę się wyspać. przewracam się z boku na bok i mam wrażenie, że łażą po mnie robaki. a kiedy już zasypiam, śnią mi się koszmary. znowu śniło mi się, że grałam na wiolonczeli. nigdy nie mam snów o indywidualnych lekcjach za zamkniętymi drzwiami. śni mi się tylko orkiestra i p.W. - dyrygent. może nawet nie potrafiłabym nic już zagrać. potworna myśl.

piosenka: Blur - Sing
owoce : winogrona białe ze zbyt dużymi pestkami
bohaterka dnia: moja uczennica Basia
key words: wieczór, mgła, błonia, kurwa, jesień

wtorek, 15 września 2009

za garść dolarów

Sergio Leone powiedział: I like Clint Eastwood because he has only two facial expressions: one with the hat, and one without it.

piosenka: The Cure - Jumping Someone Else's Train

juz niedlugo koncert Aphex Twin. spodziewam sie ścisku pod sceną, fajnych wizualizacji i gry świateł. no i że nie wrócimy stamtąd żywi.

kukurydze juz sie nie nadają do gotowania, bo w środku ziarenka zrobiły się już mączaste. tak w ogóle to mam smaka na soczyste jabłko.

sobota, 12 września 2009

bastardzi

na filmie tarantino jest jak na piwie z kumplem, który oglądał mnóstwo filmów
(większość z nich po kilka razy) i nie może przestać o nich rozmawiać. olewa to, czy ty wiesz o co mu chodzi i czy pamiętasz scenę, którą on ma teraz przed oczami. po prostu nawija i nawija.
"bękarty wojny" można obejrzeć jako sprytny kolaż z filmów wojennych, spaghetti westernów i azjatyckich filmów o zemście. można też jako jeden wielki żart z kina gatunków i naszych wyobrażeń. mój wniosek po seansie: Tarantino bawił się co najmniej tak dobrze robiąc Bastardów, jak ja podczas ich oglądania.
tylko może raz zastanowiłam się z czego tak naprawdę się śmieję: z grupy 300 ludzi ginących w pożarze. więc wszystko dzieje się, mimo wszystko, w granicach wysublimowanego poczucia humoru.

***
od kilku dni budzę się o godzinie 11.50. śniadanie jem ok. 13.oo a spać idę o 4 nad ranem.

nocne seanse w dniu premiery są świetne.

w ryanairze można kupić tanie bilety do Szwecji na początek grudnia. ale może rzeczywiście lepiej jechać tam na wiosnę, bo noce zimowe na północy są przecież okrutnie długie. (patrz: "Noc na Ziemii" J. Jarmuscha). tylko, że do tego czasu już na pewno mi przejdzie cała ochota, albo będę już zupełnie out of cash.

środa, 9 września 2009

czarny piotruś


mam ochotę zawinąć się w biały kokon, obudzić się w marcu.

sobota, 5 września 2009

ulik_ robi salto



i spada w przepaść.

jesień się jeszcze nie zaczęła a nade mną już wisi widmo jesiennej depresji. sama nie wiem dlaczego. mam mnóstwo wspomnień b. przyjemnych związanych z wrześniem. takie np. wylegiwanie się w słońcu na ławce na Wołtuszowej, albo kiedy wieczór robi się zimny i trzeba pożyczać sweter, albo opatulanie się szalikiem, wydzieranie płaszczy z dna szafy. ale te dni takie krótkie. ciemno się dzisiaj zrobiło już prawie o 19.

zamilkła playlista po prawej. i nawet nie wiem dlaczego, bo się w całości napis nie pojawia. beznadziejnie, lubiłam ten set. jestem leniwa, więc nie wiem kiedy to naprawię.

"Nie slyszę prawie od wojny" mówi G. Holoubek w "Salcie" Konwickiego. mało jest polskich filmów, które mi się podobają. jeszcze mniej starszych filmów polskich, które mi się podobają. "Salto" nie nudzi ani na chwilę i dowodzi, że Cybulski wielkim aktorem był.
książka: Tartak - D. Odija (ale nie wiem czy skończę)
gazeta: Kino (nr wrześniowy)
piosenka: Sonic Youth - Paper CUp Exit (mistrzostwo świata)

wtorek, 1 września 2009

out



byc moze juz niedlugo bedziemy sie musieli wyprowadzic z poddasza.

mam faze na skandynawski folk. leci ciagle w tle i normalnie bierze mnie na rezerwowanie lotow, bieganie po klifach i zapijanie sie szwedzkim piwem, finska wodka, norweskim czymkolwiek. albo zeby chociaz morze zobaczyc, takie zesztormiałe i szare.

kiedy bylam mala ogladalam jakis program o filmach. pokazywali w nim fragment Nosferatu z 1922. wampir skradal sie w ciemnosci i podchodzil do spiacej na lozku (jak na ofiarnym oltarzu) kobiety a na koncu wgryzal sie w jej szyje. od tamtej pory balam sie spac przy zgaszonym swietle, podciagalam koldre az pod brode, zeby upior nie mogl sie wgryzc, pocilam sie ze strachu na sama mysl o tym, ze czai sie za oknem. a wczoraj ogladalismy remake Nosferatu W. Herzoga. i wcale strasznie nie bylo. jesli juz to troche smutno.

jeszcze jeden film: Lady Snowblood, Nikotyna, Aaltra