czwartek, 6 sierpnia 2009


lektura: S. Sontag - O fotografii.

Jestem w krk. Zupełnie nie wiedziałam co czuć po wyjściu z pociągu. Istne pomieszanie zmyśłów. Zapomniałam, że tu tylu turystów. Zapomniałam, że czuć wszędzie jakieś żarcie. I że jest o kilka stopni cieplej. Wszystko to zapomniałam.
Siedzę teraz w pokoju na poddaszu pośród sterty ubrań, które same się nie chcą zawiesić na wieszakach ani poukładać w kostkę.
Dzisiejszy dzień jest biały i mglisty. Trochę duszny.
Jem papierówki. Są karłowate i poobijane. Ich sok zostaje na ustach.

4 komentarze:

Cegieł pisze...

pewnie masz niezły zaduch na tym poddaszu. papierówki obijają mały tarasik przed moim domkiem. Poznań latem jest zupełnie inny, opustoszały, w koncu 100tys mieszkanców to studenci, ktorych teraz zabrakło.

ulik_ pisze...

moje poddasze w lecie jest neimal niemieszkalne. dlaczego nie jesz tych jabłek? co za marnotrastwo. moze zrób dżem z nich. poznań w lecie jest świetny. uwielbiam poznań w lecie.

Cegieł pisze...

kwasiory jakich mało, jak dla mnie niejadalne. Mam jeszcze kolo domu wisnie, ktorych niecierpie z tego samego powodu, ale nalewka z nich jest boska. Na szczescie jest jeszcze agrest i posiomki. Poznan w lecie przypomina mi dni w ktorych nie szło sie do szkoły w czasach podstawowki mimo to ze wszyscy szli do pracy albo na lekcje. taki dziwny klimacik. jakby ogladanie systemu w działani stojac z boku.

ulik_ pisze...

nie najadłam sie wisniami w tym roku. az ciezko uwierzyc, ze dawniej ludzie tego wszystkiego nie mieli w takiej obfitosci.