niedziela, 21 września 2008

song: stars fell on alabama


+obudziłam się sama z siebie przed jedenastą, słuchałam sobie odgłosów porannych z kuchni, stękania parkietu w przedpokoju
- przez te odgłosy nie udało mi się zasnąć ponownie
+zadzwonił łukasz
-chyba nadal byłam trochę zła po wczorajszym
+rodzice wyszli i zabrałam się do odprawiania moich porannych rytuałów: herbata, przegląd 50 programów telewizyjnych, długie wylegiwanie się w piżamie w pokoju rodziców.troszkę podczytuję Trzy dzienniki
-rodzice wrócili i musiałam w pośpiechu się zmyć i udawać, że już od jakiegoś czasu doprowadzam się do stanu uzywalności w łazience
+poranna sesja na internecie, slucham sobie wczoraj sciagnietej jazzueli
-idiota jaime nadal nie odpisal.totalny brak profesjonalizmu
+pyszny obiad i miła rozmowa z rodzicami przy stole
-dochodzimy z rodzicami do wniosku, że gaba zupełnie o nas zapomniała
+poobiednia herbatka i popoludniowa sesja na internecie (dokument o Borgesie - ciekawy, wywiad z Borgesem - smutny)
-średnio zabawna rola edytora łukaszowej pracy magisterskiej
+zakończenie korekty 3 rozdziału łukaszowej pracy
-wyjście na tą okropną pogodę
+wyjście w ogóle
-trwająca około godziny walka wewnętrzna z sama soba
+powrót do domu i zabawa telewizorem
- tv odmawia współpracy i pokazuje same durne programy
+dzwoni gaba z anglii, okazuje się, że jednak za nami trochę tęskni, bawi się świetnie, czyta angielska prase i pije angielska wode
-zdanie relacji z rozmowy z gaba, boli gardlo
+placuszek ze sliwkami, ktorego sama zjadlam chyba pol.glownie z nudow
-wieczorna, bezsensowna sesja na necie
+udalo mi sie w koncu sporzadzic liste rzeczy do zrobienia przed odlotem
-nie zdaze ich wszytskich zrobic! ogarnia mnie smutek

1 komentarz:

Photo Food Design pisze...

pomysl praktyczny i sympatyczny. :*