zadnych postanowien w tym roku. chcialabym tylko kontynuowac prace nad soba i byc moze za rok byc troche lepszym czlowiekiem. i bac sie mniej.
bilans koncoworoczny jest zerowy albo na bardzo malym plusie...
na plus:
- doktorat jakos idzie do przodu
- przeprowadzilam pierwszy w zyciu eksperyment w laboratorium
- udalo mi sie w koncu zerwac nieprowadzaca do nikad relacje z T. (podczas jednej z rozmow tzw. koncowych uslyszalam, ze jestem inflexivel i bede przez kolejne 5 lat sama...ale ok, ludzie przyparci do muru zwykli mowic rzeczy wstretne)
- zblizylam sie do ludzi tutaj i te relacje daja mi swego rodzaju oparcie, kiedy czuje sie samotna
- udalo mi sie poczuc finansowy grunt pod nogami
- przestalam sie torturowac sprawa Joaquima
- moja nemesis wyprowadzila sie (chyba) z Brazylii
- moj portugalski umozliwia mi lepsze odnajdywanie sie w sytuacji
na minus:
- wyniki mojego eksperymentu sa warte rozbicia o kant metaforycznej dupy
- mimo wiekszych przychodow nie udalo mi sie podrozowac prawie wcale i odkrylam, ze znow zaczelam sie obawiac samotnych podrozy i czekac na okazje podrozowania z kims, co naturalnie wydluza , a nawet blokuje caly proces decyzyjny i wykonawczy
- mam wrazenie, ze w ogole nie jestem kreatywna i nie bede w stanie skonczyc doktoratu, napisac zadnego interesujacego artykulu o tym pierdolonym szwajcarskim eseju nie wspominajac
- wpuscilam do swojego zycia pare toksycznych osob, ktorych pozbywanie sie bedzie mnie kosztowalo sporo energii emocjonalnej
wczorajszy dzien spedzilam najpierw aktywnie z moimi wspollokatorkami: myslalam, ze zwymiotuje z wysilku podczas wspinaczki na gore Dois Irmaos. a potem spotkalam sie z najblizszymi znajomymi tutaj w Botafogo. F. tam byl przez przypadek, G. nie pojawil sie tam specjalnie.
i dlatego dzisiaj obudzilam sie z kacem. a wieczorem festa do fim do ano. wystawna. w muzeum sztuki nowoczesnej. nie mam najmniejszej ochoty isc. dlaczego zamieszkalam w najbardziej imprezowym panstwie na ziemii?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz