poniedziałek, 14 grudnia 2015

strasznie drazni mnie kiedy ludzie uzywaja slow nie tak jak powinni. kiedy myla ich znaczenie, albo kiedy wyslawiaja sie w sposob dwuznaczny. faszysta ze mnie pod tym wzgledem, chociaz powinno mnie to jebac. i przeciez sama popelniam mase bledow.
+++
nigdy wczesniej nie musialam nikomu powiedziec w twarz, ze to koniec. az do piatku.
bardzo dziwne uczucie i stresujace. i ciezko jest wyjasnic logicznie drugiej stronie, ze "to nie ma przyszlosci", ze "to nie jest cos, o czym mozna kogos przekonac", albo ze "z czasem na pewno sie to nie zmieni". czulam sie troche jak potwor, chociaz wiedzialam, ze robie dobrze nam obojgu.
ale dosc mam juz zbawiania i formowania i frustrowania sie tym, ze zmiany nie przebiegaja tak jak ja sobie tego zycze. tiago jest fajny jaki jest. tylko nie jest dla mnie.
a kto jest? moze nikt. i moze nie jest to problem.
&&&
staram sie napisac esej na sympozjum w szwajcarii. i przekonuje sie o tym, ze jestem osoba bez pogladow. albo z tak zwanego centrum, ktore tak na prawde jest mieszanka centro-lewicowych pomyj. reakcyjny i nerwowy srodek, ktory jest z jednej strony idealistyczny, a z drugiej nie chce zaprzedawac sie zadnej ideologii, bo wie, ze sa szkodliwe. tacy ludzie nie zostaja zaproszeni na sympozja. generalnie czuje sie bardzo glupia i nie wiem jak sobie wyobrazam alternatywe dla wzrostu gospodarczego.
///
sluchane - belle and sebastian
czytane - artykuly nt. geopolityki i ekonomii makro
ogladane - monty python
imprezowane - w MAR i na morro da conceicao. a w sobote ide na festa da formatura rogerio, gdzie zamierzam z umiarem korzystac z open baru oraz towarzystwa inzynierow ze swiezo zdobytymi tytulami.

Brak komentarzy: