poniedziałek, 27 lipca 2015

miec i nie miec. egzystencja jako produkcja smieci.


zaczelam wczoraj przymiarki do mojej wyprowadzki i rychlej podrozy. wyrzucilam kilka kilogramow smieci, oraz z radoscia odkrylam kilka dawno nie widzianych przedmiotow, ktore ukrywaly sie za szafami i pod stertami artykulow naukowych.

mam odziedziczony po ojcu syndrom chomika. nie potrafie sie rozstac z rzeczami. wszystko wydaje mi sie jeszcze do czegos nadajace sie. albo majace duza wartosc sentymentalna. czy to nie frapujace, ze mniejszym kosztem jest dla mnie obrastanie w rzeczy niz wyzbywanie sie ludzi z mojego zycia?

 w ekonomii behavioralnej chomiczenie mozna wytlumaczyc tzw. endowment effect, czyli wieksza wartosc ma dla mnie rzecz, ktorej jestem wlascicielem, niz ten sam przedmiot, kiedy wystepuje w roli potencjalnego nabywcy.

na ile przedmiotow rozciagamy i projektujemy codziennie swoje ja? na stare bilety do kina, na ksiazki, na pocztowki, na pekniete kubki. a na ile osob?

leblon jest tragiczny. zeby pojsc do baru z wloskimi przystawkami musisz czuc sie i wygladac jak ktos kto zarabia co najmniej 6tys reali miesiecznie. po czym, gdy juz odstoisz swoje w kolejce, zdajesz sobie sprawe, ze wcale nie bylo warto. ze wszyscy sa nadeci mega nadeci i , ze zamiast skupic sie na rozmowie, zajmuja sie skanowaniem tlumu albo telefonicznych aplikacji w poszukiwaniu atrakcyjnych twarzy, albo lepszej imprezy.


w takich wypadkach chce tylko wylaczyc mozg i patrzec na morze.




Brak komentarzy: