co ja kurwa wyrabiam?
ciagle zapominam o tym, ze lepiej czasami nie robic nic niz robic, cos czego tak naprawde sie nie chce.albo chce sie w niewielkim tylko stopniu. nuda pcha mnie czesto do naprawde durnych decyzji.
dzisiaj spytano mnie co chce robic w przyszlosci. mam jakis mglisty plan, co jak na mnie jest juz naprawde duzo. i oczywiscie mnie skrytykowano, ze po co ja chce wracac do europy i po co w ogole jestem w brazylii, ze wszytsko to wymyslilam sobie zupelnie na opak. wiem, ze nie powinno mnie to ruszac, bo ludziom latwo przychodzi ocenianie, kiedy nie sa w twojej sytuacji, ale ja mam niska samoocene i jeszcze mniejsza wiare w to, ze mi sie uda. wiec oczywiscie sie zmartwilam.
jasne, w brazylii jest ogromny kryzys. w europie tez. a ze stanami nie chce miec nic wspolnego.i mozliwe, ze moje pomysly sa wiecej niz gowniane...wiec zaczelam ogladac Czarnoksieznika z krainy Oz.
ogladam: The Wizard of Oz
ogladalam: everything by Amy Schumer - uwielbiam ja, nawet w najobrzydliwszych odslonach. oraz wystawe World Press Photo z kolesiem, ktory na bank ma ADHD. wydaje mi sie, ze w tym roku pokazywali troche mniej wojen i konfliktow.
obmyslam: manipulacje, ktore wykorzystam w moich eksperymentach, co bede robic w polsce
ulegam: bledom poznawczym wszelkiej masci
Let's follow our own yellow brick roads. I niech spierdalaja wszelkie nadete wszystkowiedzace osoby, ktore zawsze czuja, ze musze powiedziec co mysla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz