środa, 28 stycznia 2015

czy jest coś złego w tym, że sygnalizuję światu jak mi się coś dzieje, jak mam zły humor i jak coś idzie nie tak? mam wrażenie, że niektórzy celebrują szlachetne cierpienie w samotności i uważają to za jakąś wyższą formę istnienia. np. moja matka, o której problemach zdrowotnych dowiaduję się post factum i a propos.
do znudzenia mogę jej powtarzać, żeby wyobraziła sobie jak ona by sie czuła na moim miejscu, gdybym to ja ukrywała przed nią, że jestem chora gdzieś na drugim końcu świata...groch o ścianę...
oto zatem kieruję apel: dzielmy się tym, że jest coś nie tak. oraz tym, że tak. generalnie, dzielmy się.
mnie np. zlecono dodatkowe badania. i nie jest to za fajne uczucie, bo wiem, że wyniki znów nie są idealne i, że są jakieś procentowe szanse, że znajdą mi tam coś w końcu.
niemniej jednak trzymam się dzielnie, poświęcę się i postaram się zjeść mięso w tym tygodniu (co tygodniowa mantra na skajpie "Dziecko, dlaczego nie jesz mięsa?"),przygotuje sie do zajec, ekspeerymentu,  nawet wyjdę gdzieś wieczorem w czw, pt i sobotę. 



Brak komentarzy: