Snilo mi sie dzisiaj, ze bylam na jakiejs bardzo zimnej, pokrytej sniegiem wyspie gdzies w Skandynawii. Dotarlam tam lodka, ktora kierowal moj kolega z dziecinstwa. Na wyspie byl hotel pelen ludzi z roznych stron swiata. Wygladal jak dom muminkow. Byl tam tez on, ciagle tak samo zajety i ciagle dzialajacy na mnie jak kryptonit.
Dostalam paczke z Polski. Czekalam na nia 3 tygodnie, wiec kiedy juz ja wreszcie dopadlam, wyrzucialm wszystko na podloge i prawie sie rozplakalam. Arcydzielo sztuki paczkarskiej. Moj tata przeszedl samego siebie.
Centrum Rio zmienia sie w weekend. Nikt cie nie potraca a miejsce urzednikow zajmuja zebracy. Wreszcie mozna spokojnie zobaczyc wszystkie historyczne budynki i miejsca gdzie zaczelo sie Rio.
W Glorii stawiaja gigantyczna szopke...a moi znajomi rozjezdzaja sie.Odsuwam mysl o swietach i koncu roku daleko od siebie. Nawet nie chce mi sie wysilac, zeby cos planowac.
Obejrzane: Boyhood. Przypomina mi troche filmy Truffaut o A. Doinel'u.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz