sobota, 7 września 2013

llllllllllllllllllllllllllllllllllllorona

Ona sobie poradziła. Zdała. Nie można było nie zdać. Ale zdała bardzo dobrze. Lepiej niż sądziła. Nie jest z siebie dumna, sądzi raczej ,że miała szczęście.

Ona jedzie znów sama na wakacje. Jaka żałosna. Nie potrafi znaleźć sobie nikogo. Nawet osoby współtowarzyszącej do podróży. Owszem mogłaby jechać do Brukseli albo Dortmundu albo może do Freiburga, na Podole... Tylko, że uparła się jechać tam, gdzie chce a nie tam gdzie może.

Ostatnie stadium przygotowań: napisać dłuższy tekst o tym jaka jestem wspaniała i jak ogromny drzemie we mnie potencjał. Nie martwmy się na zapas.

Welcome back in 2004. Stoję kilka dni temu przed drzwiami do sekretariatu w instytucie. Chcę odebrać dokument, który ktoś dla mnie zostawił, ale grzecznie stoję 20 minut w kolejce mając w pamięci jak denerwujące były osoby w stylu "ja tylko chcę odebrać dokument, który ktoś dla mnie zostawił, mogę wryć się przed ciebie, chociaż stoisz już tutaj godzinę". Stoi też ze mną dziewczę w nietwarzowej garsonce i gryzie paznokcie. "Egzamin?". "Noo, z hiszpańskiego,ustny." "Ojej, trudny?" "Trochę mi nie poszło" "Z kim miałaś zajęcia?" "Z Pal., z Paw. i U." "Noo, Pal. jest straszna." "A ty? Też z pierwszego roku?" "Nie, ja byłam z Paw. na roku parę lat temu". Koniec konwersacji.

Brak komentarzy: