szkoda, że upały się już skończyły. jasne, spałam średnio 3h na dobę, ale było w tym coś przyjemnego. wszyscy rozmawiali tylko o tym, dni wydawały się takie długie, wieczory takie ciepłe.. gdybyśmy tylko mieli plażę... i klimatyzację.
mam mało sił. potrzebuję chyba motywacji. do pracy. a przede wszystkim potrzebuję jakiejś odmiany.
czas wybrać kolejną destynację. decyzję zmieniam średnio co 3 minuty. w zeszłym tygodniu byłam przekonana, że to czas na południe Hiszpanii, potem Rzym, Paryż....jakoś tego nie widzę. Andaluzja może być zimna o tej porze roku, Rzym jest dla rozmodlonych klasyków, poza tym byłam we Włoszech 2 lata temu...a Paryż? może to uprzedzenia, ale wydaje mi się, że Francuzi są sztywni i zdystansowani jak Szwedzi. nie wiem czego chcę...
polecam:
-lody o smaku perskiego szafranu
-Blancanieves
-świeżą miętę
-Broadschurch
-zapomnienie
-latynoski charakter
-ścieżkę dźwiękową do Cidade de Deus
nie polecam:
- młodszych sióstr, które kradną sandały na tydzień
- sąsiadów, którzy zwykli palić trawę wieczorami
- poczucia winy
- niepokoju
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz