środa, 21 listopada 2012

come as you are

once bitten twice shy. moje marzenie o szczęściu:
paradoksalnie niemroźne ulice Monachium w środku lutego
smaczne piwo w praskiej knajpie
albo po prostu stan, w którym skończą się wszystkie moje oczekiwania, bo kiedy niczego nie oczekuję - rozczarowanie NIE MA PRAWA się pojawić

czytam trochę teraz Szczygła "Zrób sobie raj", ale trochę jestem podejrzliwa w stosunku do tej książki. jakoś podskórnie czuję, że chce mi się opowiedzieć drugi raz ten sam żart. a tego nie znoszę najbardziej - kiedy ktoś zapomina, że już mi coś opowiadał.


byłam u nowej psycho. jest...apatyczna i psychodynamiczna jednocześnie. nie wiem co z tego wyniknie, ale pozytywne jest to, że mam poczucie, że mam dużo czasu.


ostatnio obejrzane: Un cuento china (Chińczyk na wynos) - podnosząca na duchu historia, którą znamy na wylot. Ale dzieje się w Buenos Aires. aktorzy są świetni, dialogi niegłupie, więc przymykamy oko i nucimy pod nosem znajomą melodię.


czy nie wspaniale byłoby gdybyśmy mogli bez strachu "co sobie pomyśli x/y/z ...?" mówić to, co czujemy?? zawsze jest jakaś gra pozorów, przeciąganie liny, stąpanie po polu minowym. dajmy na to, kiedy kogoś kochamy i boimy się powiedzieć, że to czujemy, albo kiedy już powiemy a nawet usłyszymy to od drugiej strony, zaczynamy bać się, że to może tylko słowa. ok, to ja. to moja patologiczna postawa, którą może akurat uda się odmienić.

Brak komentarzy: