jestem kurwa jak magnez przyciągający wszystkie zarazki i wirusy. znów chora. jak rok temu.
obiecałam coś sobie. tak w ogóle to często sobie coś obiecuję, zakładam, postanawiam. moje życie to jak seria żabich skoków. bez nawet najmniejszego celu jest mi bardzo źle. więc obiecałam sobie, że nie będę się zmuszać ani przekonywać na siłę do nikogo. zastanawia mnie tylko dlaczego tak rzadko coś czuję. jakbym była przyblokowana, niezdolna do emocji. ostatnim razem kiedy straciłam głowę, byłam przekonana, że mu się nie podobam. może to pogoń mnie nakręca?
nienawidzę chorować, bo czuję, że świat gdzieś ucieka, kiedy ja leżę tutaj pod kołdrą i piję herbatę. poczekajcie!
do posłuchania: Air - Photograph
niedziela, 29 stycznia 2012
niedziela, 22 stycznia 2012
Laundry service
Jest tyle rzeczy, o których chcę i nie chcę pisać. O których muszę? Piszę, żeby coś mnie nie dręczyło od środka a czasem, żeby zrobić sobie dobrze i popławić się we własnej maluczkości.
Najpierw "Weekend Update":
Będę pisała relacje z krakowskich eventów kulturalnych i ktoś to nawet opublikuje na stronie internetowej dość dużej i znanej marki. Kilka punktów w górę na moim wskaźniku z samooceną. Z poziomu "bardzo bardzo niska", wkraczamy na "bardzo niska".
Zasmakowałam w pralni samoobsługowej. Kojarzy mi się z filmami Wonga Kar Waia, miastem, które nigdy nie śpi, obcymi ludźmi, między którymi na chwilę dochodzi do przypadkowej interakcji, kiedy tłumaczą sobie zasady funkcjonowania tego przybytku. Czy wiedzieliście, że przychodzi tam naprawdę sporo osób?
G., zamiast się uczyć, napierdala w Larę, dlatego od naszych ścian odbijają się odgłosy walki. Dialog sprzed kilku minut: "W co ona jest w ogóle odziana?" (ja zdegustowana) "W odzienie!" (G. zirytowana).
Zachowuję się jak zupełna idiotka w sytuacjach nieprzewidzianych i nagłych mających związek z tematem tabu. To jak odruch bezwarunkowy, mam ochotę wziąć nogi za pas i już. Wiem, że to głupie, ale tak w sumie...dlaczego mam to zmieniać? Może sobie pozwolę?
Nie ma niczego lepszego niż rozmowa z osobą, której się nie boję, ani nie wstydzę. Miałam taką w sobotę przy ulicy Św. Tomasza. Śnieg wydaje się bielszy przynajmniej na chwilkę.
Według najnowszych doniesień jestem czarująca. Przyjemna wiadomość, ale znów z nieodpowiedniego źródła.
Gdybym dzisiaj umarła, byłoby mi przykro i czułabym niedosyt.
Najpierw "Weekend Update":
Będę pisała relacje z krakowskich eventów kulturalnych i ktoś to nawet opublikuje na stronie internetowej dość dużej i znanej marki. Kilka punktów w górę na moim wskaźniku z samooceną. Z poziomu "bardzo bardzo niska", wkraczamy na "bardzo niska".
Zasmakowałam w pralni samoobsługowej. Kojarzy mi się z filmami Wonga Kar Waia, miastem, które nigdy nie śpi, obcymi ludźmi, między którymi na chwilę dochodzi do przypadkowej interakcji, kiedy tłumaczą sobie zasady funkcjonowania tego przybytku. Czy wiedzieliście, że przychodzi tam naprawdę sporo osób?
G., zamiast się uczyć, napierdala w Larę, dlatego od naszych ścian odbijają się odgłosy walki. Dialog sprzed kilku minut: "W co ona jest w ogóle odziana?" (ja zdegustowana) "W odzienie!" (G. zirytowana).
Zachowuję się jak zupełna idiotka w sytuacjach nieprzewidzianych i nagłych mających związek z tematem tabu. To jak odruch bezwarunkowy, mam ochotę wziąć nogi za pas i już. Wiem, że to głupie, ale tak w sumie...dlaczego mam to zmieniać? Może sobie pozwolę?
Nie ma niczego lepszego niż rozmowa z osobą, której się nie boję, ani nie wstydzę. Miałam taką w sobotę przy ulicy Św. Tomasza. Śnieg wydaje się bielszy przynajmniej na chwilkę.
Według najnowszych doniesień jestem czarująca. Przyjemna wiadomość, ale znów z nieodpowiedniego źródła.
Gdybym dzisiaj umarła, byłoby mi przykro i czułabym niedosyt.
poniedziałek, 16 stycznia 2012
Depreszka i stresik
No pewnie, że to żaden problem dorzucić sobie jeszcze stresorów i obowiązków nie do wypełnienia na przyzwoitym poziomie. W piątek wycinam bezmyślnie hołubce a teraz z ręką w nocniku konstatuję, że nie potrafię zrobić tego, do czego się zobowiązałam w porywie szaleńczej odwagi. Wrrrr
Czy jestem zbyt wybredna? Już naprawdę chciałabym przestać mielić w głowie te same historie i iść dalej. A może, o zgrozo z mojej twarzy na kilometr bije desperacja? Chcę do przodu! Fuck you very much.
Zgodnie z przewidywaniami, pospolicie ruszyłyśmy się do kina. Wszystkie kobiety w mojej rodzinie wzięłyśmy i poszłyśmy na Dziewczynę z tatuażem. Już chyba na wszystkie możliwe sposoby omówiłam ten film, więc tylko powiem, że wyszłam z kina przekonana, że zaserwowano mi przyzwoitą rozrywkę a piosenkę nuciłam jeszcze długo później. Samo intro do filmu to osobna historia. Ładne, prawda?
Future starts slow. As fuck.
Czy jestem zbyt wybredna? Już naprawdę chciałabym przestać mielić w głowie te same historie i iść dalej. A może, o zgrozo z mojej twarzy na kilometr bije desperacja? Chcę do przodu! Fuck you very much.
Zgodnie z przewidywaniami, pospolicie ruszyłyśmy się do kina. Wszystkie kobiety w mojej rodzinie wzięłyśmy i poszłyśmy na Dziewczynę z tatuażem. Już chyba na wszystkie możliwe sposoby omówiłam ten film, więc tylko powiem, że wyszłam z kina przekonana, że zaserwowano mi przyzwoitą rozrywkę a piosenkę nuciłam jeszcze długo później. Samo intro do filmu to osobna historia. Ładne, prawda?
Future starts slow. As fuck.
środa, 11 stycznia 2012
switch
z chorobami jest tak, że kiedy się trafiają, uświadamiają nam, że jesteśmy wyposażeni w coś tak idiotycznego jak ciało. moje przeszkadza mi już drugi dzień. kichający i przeklinający pod nosem lektor to zły lektor.
nadejście nowego roku sprawiło, że wydarzały się rzeczy. w ciągu tygodnia obeszłam wszystkie niemal meetingi językowe i towarzyskie w Krk, byłam na proszonym obiedzie, łyżwach, imprezie tańczonej (która okazała się zupełnym fiaskiem) oraz na spid dejtingu. wczoraj natomiast spotkałam na swoje drodze, w ciemności tłustego szczura, który bez pardonu wspinał się przede mną po schodach mojej kamienicy. jedynym trwałym efektem tego natłoku zdarzeń może okazać się zmiana mieszkania i kolejna próba tandemowa. teraz już w wersji light, czyli rączki mamy na stole.
jak zwykle o tej porze w kinach jest mnóstwo filmów, które chciałabym zobaczyć, ale zwyczajnie nie stać mnie na to, żeby oddawać się tej przyjemności. ostateczny wybór zależy od tego, kto akurat będzie w stanie mi towarzyszyć. w ten weekend padnie najprawdopodobniej na Fincherowskiego Larssona, chociaż bardzo bardzo chętnie obejrzałabym też Le Havre...
idę do łóżka z aspiryną.
nadejście nowego roku sprawiło, że wydarzały się rzeczy. w ciągu tygodnia obeszłam wszystkie niemal meetingi językowe i towarzyskie w Krk, byłam na proszonym obiedzie, łyżwach, imprezie tańczonej (która okazała się zupełnym fiaskiem) oraz na spid dejtingu. wczoraj natomiast spotkałam na swoje drodze, w ciemności tłustego szczura, który bez pardonu wspinał się przede mną po schodach mojej kamienicy. jedynym trwałym efektem tego natłoku zdarzeń może okazać się zmiana mieszkania i kolejna próba tandemowa. teraz już w wersji light, czyli rączki mamy na stole.
jak zwykle o tej porze w kinach jest mnóstwo filmów, które chciałabym zobaczyć, ale zwyczajnie nie stać mnie na to, żeby oddawać się tej przyjemności. ostateczny wybór zależy od tego, kto akurat będzie w stanie mi towarzyszyć. w ten weekend padnie najprawdopodobniej na Fincherowskiego Larssona, chociaż bardzo bardzo chętnie obejrzałabym też Le Havre...
idę do łóżka z aspiryną.
piątek, 6 stycznia 2012
niedziela, 1 stycznia 2012
nudne głupie rzeczy
Jeszcze między malowaniem rzęs a wkładaniem rajstop oglądałam końcówkę pierwszego sezonu American Horror Story. Jako osoba strachliwa byłam pod wrażeniem i jako osoba, która ogląda czasami różne seriale, również.
Nie wiem co było smutniejsze powrót z sylwestra czy moje urodziny. Ale przynajmniej dni będą coraz dłuższe a wiosna jest już bliżej niż dalej. Uroczyście obiecuję, że nie będę robiła absolutnie zbędnych rzeczy, które sprawiają, że gorzej się czuję.
Warte odnotowania przeczytane w 2011:
1. artykuł o puszczaniu się ze Zwierciadła, który sprawił, że przestałam się zamartwiać
2. artykuł o wstydzie z Charakterów dzięki któremu wiem, że się wstydzę i czasami, kiedy się na tym łapię daję sobie mentalnego klapsa i mówię w myślach: ogarnij się
3. Śmierć w bunkrze - M. Pollacka przypomniała mi o tym, że lubię reportaże
4. Pętla - M. Hłaski przeczytana po obejrzeniu filmu w bardzo złym momencie mojego życia kiedy ja też walczyłam z nałogiem chociaz zupelnie innej natury
5. Szklany klosz, czyli książka od której radzę trzymać się z daleka. A może działa tak destrukcyjnie tylko na ludzi ze stanami depresyjnymi?
Warte odnotowania obejrzane w 2011:
1. Włochy (znam li trochę ten kraj dzięki J. i A.)
2. Melancholia
3. Do szpiku kości
4. Kieł
5. Rozstanie
Warte odnotowania usłyszane w 2011:
1. I follow rivers - Lykke Li
2. Mad world - Gary Jules
3. Rykarda Parasol
4. Kapela ze wsi Warszawa
5. What's a girl to do - Bat for lashes
6. Menos tu - Mala Rodriguez
7. Wielkie jest czekanie - Incarnations
8. De momento abril - La bien querida
9. Nostalgias - Diego El Cigala
10. Un buen dia - Los Planetas
Podsumowanie byłoby niepełne gdybym nie wspomniała o wielu ludziach, których poznałam w tym roku i o tych, których znałam już wcześniej, ale z którymi moje relacje wyglądają teraz zupełnie inaczej, sądzę, że lepiej.
Zrobiłam te postanowienia przeklęte. Zapisałam w czerwonym kajeciku pod datą 1 stycznia. Horoskop na nowy rok jest optymistyczny. A ja nie mam zbyt wyśrubowanych wymagań, chcę tylko, żeby było lepiej niż do tej pory.
Nie wiem co było smutniejsze powrót z sylwestra czy moje urodziny. Ale przynajmniej dni będą coraz dłuższe a wiosna jest już bliżej niż dalej. Uroczyście obiecuję, że nie będę robiła absolutnie zbędnych rzeczy, które sprawiają, że gorzej się czuję.
Warte odnotowania przeczytane w 2011:
1. artykuł o puszczaniu się ze Zwierciadła, który sprawił, że przestałam się zamartwiać
2. artykuł o wstydzie z Charakterów dzięki któremu wiem, że się wstydzę i czasami, kiedy się na tym łapię daję sobie mentalnego klapsa i mówię w myślach: ogarnij się
3. Śmierć w bunkrze - M. Pollacka przypomniała mi o tym, że lubię reportaże
4. Pętla - M. Hłaski przeczytana po obejrzeniu filmu w bardzo złym momencie mojego życia kiedy ja też walczyłam z nałogiem chociaz zupelnie innej natury
5. Szklany klosz, czyli książka od której radzę trzymać się z daleka. A może działa tak destrukcyjnie tylko na ludzi ze stanami depresyjnymi?
Warte odnotowania obejrzane w 2011:
1. Włochy (znam li trochę ten kraj dzięki J. i A.)
2. Melancholia
3. Do szpiku kości
4. Kieł
5. Rozstanie
Warte odnotowania usłyszane w 2011:
1. I follow rivers - Lykke Li
2. Mad world - Gary Jules
3. Rykarda Parasol
4. Kapela ze wsi Warszawa
5. What's a girl to do - Bat for lashes
6. Menos tu - Mala Rodriguez
7. Wielkie jest czekanie - Incarnations
8. De momento abril - La bien querida
9. Nostalgias - Diego El Cigala
10. Un buen dia - Los Planetas
Podsumowanie byłoby niepełne gdybym nie wspomniała o wielu ludziach, których poznałam w tym roku i o tych, których znałam już wcześniej, ale z którymi moje relacje wyglądają teraz zupełnie inaczej, sądzę, że lepiej.
Zrobiłam te postanowienia przeklęte. Zapisałam w czerwonym kajeciku pod datą 1 stycznia. Horoskop na nowy rok jest optymistyczny. A ja nie mam zbyt wyśrubowanych wymagań, chcę tylko, żeby było lepiej niż do tej pory.
Subskrybuj:
Posty (Atom)