poniedziałek, 3 października 2011

Czy tego chcemy czy nie, wiatr zmienia czasami kierunek. W sobotę uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy i to było wspaniałe uczucie. Nieważne jak to osiągnęłam. Możliwe, że za tydzień nie będę już miała żadnych powodów, żeby się cieszyć. Nieważne - dość analizowania. Jak mówiła Scarlett: pomyślę o tym jutro.

Do 17 października nie prowadzę kursów. To oznacza, że znów stoję przed wyzwaniem - zorganizować sobie czas, zaopiekować się sobą. Dzisiaj wykład w sukiennicach, wreszcie przeczytam książki, które ustawiłam w zgrabny stos i odłożyłam na półkę, to samo z filmami, spotkam się też na kawie z wszystkimi, z którymi powinnam była spotkać się już miesiąc temu. Z daleka wygląda to ładnie, w środku jak zwykle cała się trzęsę.

Pod Wawelem jest fajna wystawa zdjęć: sóweczki, żubry, rysice, puszczyki, ryjówki, rzęsorki, myszorki.
















Brak komentarzy: