Kończę niedługo terapię. Mogę podsumować sobie to i owo. Ale już może dość. Cieszę się, że poznałam tam dużo ciekawych ludzi, że dobrze się w końcu poczułam wśród nich i że każdego dnia dowiadywałam się o sobie czegoś nowego. Potrzeba zwracania na siebie uwagi była jedną z tych rzeczy. Kto by pomyślał?
Nie mam teraz wielkich planów. Póki co chcę dokończyć tę notkę i obejrzeć nowy odcinek True Blood. Potem zaplanuję dzisiejsze lekcje. Wrócę późno i nie będę miała czasu, żeby się smucić. Po prostu zjem kolację i obejrzę film. Proste czynności wykonywane bez lęku.
Przedwczoraj szłam przez nową kładkę. Na jednej z zawieszonych tam kłódek zobaczyłam moje imię obok imienia, którego nie wolno wymawiać. Były tam razem, a ja akurat nie mogłam się rozkleić. Porozklejam się teraz. Niech tylko ktoś spróbuje mi zabronić.
W tytule dialog przeprowadzony z pewnym Włochem na sobotniej imprezie.
4 komentarze:
:)
PS. voldemort?
taaa,ja i czarny pan.
terapie są niezłe :) człowiek to jednak popierdolony jest zdrowo. Cud że potrafi jakoś żyć w miarek sprawnie. Książki new ageowe są takie introspekcyjno-refleksyjne, dlatego Ci wspominałem o nich, ale nie mam, żadnego dobrego tytułu :(
no to daj jakikolwiek tytuł. bo mnie zaciekawiasz tym.
zazdroszcze ci sprawnego funkcjonowania. ale moze tez do tego kiedys dojde.
Prześlij komentarz