wtorek, 31 maja 2011

moje poczucie bezradności jest tak żywe, że prawie słyszę jak oddycha. prawie mogę go dotknąć.

ktoś mógłby stwierdzić, że przyzwyczajenie się do strachu nie jest trudne, ale ja czuję, że pękam w środku coraz wyraźniej. to dźwięk przypominający chwiejącą się na wietrze starą wiśnię, pusty trzask.

tęsknię do czasu, kiedy wszystko było znane i, jeśli nie przyjazne, to przynajmniej niewrogie. ale kiedy to było? nie wiem gdzie jest moja poduszka.

czytam: opowiadania M. Hłaski
słucham: Neutral Milk Hotel
nie czytam: ogłoszeń o pracę wystarczająco dużo
nie słucham: dobrych rad
nie widzę: niczego poza skrajem przepaści

1 komentarz:

2waysoflife pisze...

hmm... wchodze na Twój blog az za czesto... pocieszajac sie tym, ze nie tylko ja zostałam postawiona przed próbą wytrzymania na tym świecie... niesprawiedliwe to jest, wiem... ale daje choć sekundę ukojenia... wiem, samoub ze mnie.