niedziela, 5 grudnia 2010

kurwa, nienawidzę zimy


Po wielu miesiącach ględzenia, kupiliśmy wreszcie bilety lotnicze na zagraniczny wojaż. Nie szukajcie mnie zatem na Koletek pod koniec stycznia, prędzej na Ramblach. Albo na lotnisku w Oslo, bo tam skończymy, jeśli ziści się najgorszy z moich koszmarów.
Wreszcie skończyłam czytać Mdłości. Z Sartrem bym sobie mogła przybić piątkę, ale już dość mam ględzenia i chcę akcji akcji akcji. Dlatego noszę teraz w torebce Pantaleona i wizytantki, co skutkuje chichotem w środkach komunikacji miejskiej wszelkiej maści.
Odkąd odkryliśmy w naszej przepastnej piwnicy sanki (a było to wiosną), w głowie mej zalęgła się myśl, by puścić się na nich ze wzgórza wawelskiego, ale nie mam śmiałości, bo o dziwo dzieciaki z okolicy jeszcze na to nie wpadły. Ktoś zna fajne miejsca w centrum Krakowa gdzie można bez przeszkód oddawać się tej rozrywce?
Felek marznie okrutnie i już nawet nie ukrywa powodu, dla którego łasi się o nasze nogi. Po prostu bezwstydnie ryje się do przedpokoju całym swym kocim ciałem.
Kochany Mikołaju, nic mi nie przynoś, tylko zabierz troszkę kilogramków.

2 komentarze:

gabączek pisze...

"-i co, ile wazysz?
-bywalo o kilka kilogramow lepiej"

zimie nalezy dac w pape, zimo, gierary hirr. szkoda mi felka, choc to prawy bies jest i tlusty.

g8 pisze...

ejże, nie ma nic złego w zjeżdżaniu z kaczyńskiej mogiły..
ze dwa roki temu chłopaki z lodowiska k/Hali przywieźli przyczepką kupę śniegu w połowie maja - rozsypali sobie na zboczu i zjeżdżali mniej więcej na wysokości szkoły na Bernardyńskiej..
eśli nie bojasz wpaść do Vistuli, to można od strony Skałki dać szusa..
bo inaczej najbliżej to albo Zakrzówek albo Park Podgórski - ni ma górków w miastu za zbytnio