czwartek, 24 czerwca 2010


zdałam prawdopodobnie ostatnią sesję w moim życiu i czuję się z tym dziwnie. piszę pracę jak szalona. oczywiście nie idzie mi tak szybko jak niektórym, ale pocieszam się, że może jeszcze innym idzie jeszcze wolniej. w dodatku napełniłam żoładek lodami o smaku tiramisu i zupełnie mi się odechciało dalszej pracy na dziś.
czerwiec jest strasznie przygnebiajacy.po pierwsze dlatego, ze chociaz dni sa dlugie, ja juz wiem, ze zaraz zaczna sie skracac. a po drugie dlatego ze nie ma szans na to, zeby sie rozkoszowac letnim słońcem z tego prostego powodu, że słońce siedzi za chmurami ( o pisaniu nawet nie wspominam, swoją drogą tworzę paszkwila).
moja nowa wspollokatorka ma ponad 30 lat, jest psycholozka i praktycznie z nami nie mieszka. moze to i lepiej.

Brak komentarzy: