środa, 9 czerwca 2010
nowa zelandia
pakuję misia w teczkę i jadę na wycieczkę a tam...remont łazienki. w domu mym rodzinnym panuje syf wprost nie do opisania. dość rzec, że dzielę pokój z deską do prasowania, żelazkiem, 5kg proszku Vizir oraz pralką. rowerku do ćwiczeń nie wspominam, bo to stały element dekoracyjny wątpliwej wartości.
nie będę głosowała na prezydenta. chyba, że któryś obieca mi roczne stypendium w Nowej Zelandii oraz śmierć wszystkich komarów. serio, nie ma na kogo głosować. sami idioci albo wariaci na listach. albo jeszcze monarchiści (M. Jurek, swoją drogą wtf?)
ten upał sprawia, że wszystko staje się dużo mniej realne. jak na przykład tony błota popowodziowego na Plantach. dzisiaj przechodziłam tamtędy, więc moje stopy są czarne.
w zeszly weekend zaliczylismy Selectora. recenzja bedzie wkrotce na we-know-best. było świetnie.
słucham: pj harvey
myślę o: plotkującym L. i rękawkach do pieczenia kur w piekarnikach
chcę: trochę wody
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
U mnie nadal zalegają worki z rzeczami z szafy z przedpokoju: na miejsce starej ma się pojawić nowa, nie wiadomo tylko kiedy, stara wróciła na to swoje miejsce tymczasowo i jest zapchana gratami z kuchni, która od soboty jest w końcu zapełniona nowymi szafkami, a stare zalegają na korytarzu.
Nie zazdroszczę remontu w taki upał.
a jak tam magisterka?
bez kurwa komentarza
Prześlij komentarz