sobota, 15 listopada 2014

ja i moja rodzina odbylismy niesamowita podroz. nasze relacje zmienialy sie przez zalamania nerwowe, wielkie decyzje, podroze i moje terapie. ale tez przez male codzienne i drobne rzeczy. mysle, ze najwazniejszy jest wzajemny szacunek. to jest cos, do czego mam nadzieje obie strony dojrzaly. bo przeciez nie mozemy siebie zmienic. chyba nawet nie powinnismy.

co ma wiekszy wplyw na nas: decyzje czy przeznaczenie? jesli to drugie, to naprawde naprawde gratuluje poczucia humoru. szlam na spotkanie z luizem felipe, ktory przeprowadzil sie do sao paulo i w dokladnie ten sam dzien spotkalam joaquima na ulicy. za kazdym razem kiedy go widze, to jak razenie piorunem, wybuch bomby atomowej etc. nie jestem w stanie z nim normalnie rozmawiac.staram sie zniknac, stopic z chodnikiem, uciec, zniknac z pola widzenia.a potem, kiedy moje funkcje zyciowe wracaja do normy, pojawia sie mysl, ze this is the real thing a wszystko inne moze isc cholere i wyprowadzac sie do SP.

obejrzane: noce caibirii i noc amerykanska.
zdecydowane: w 99%
zrobione: za duzo i za malo


Brak komentarzy: