środa, 8 października 2014

The Book of Mormon



mialam wczoraj znowu atak paniki. w autobusie. po raz pierwszy od bardzo dawna.
nie mam jak odreagowac tego calego napiecia, frustracji i strachu. 

staram sie mimo wszystko nie utonac. wychodze i nie odpoczywam. 
zespol  z videa gra w niedziele koncert i bardzo chce isc. sa jakies plany, ale to brazylia i plany nie maja racji bytu. bo jesli ktos mowi, ze zadzwoni, to wlasiciwe prawie na pewno oznacza to, ze byc moze zadzwoni w ciagu najblizszego miesiaca, ale bynajmniej nie ma co na to liczyc ani na to czekac.

w ubiegly weekend byl musical i okazuje sie, ze ja lubie musicale...tutaj.

nie tylko u mnie trwa kryzys.
przez lata w mojej rodzinie problemy psychiczne byly tematem tabu. pamietam jak jakies 20 lat temu moj kuzyn przezywal zalamanie nerwowe i mowiono o tym z politowaniem, trywializowano. a teraz pokolenie moich ciotek i wujow musi zmierzyc sie z faktem, ze to nie jest cos, co mozna ignorowac. jeden moralizatorski monolog tez nie wystarczy. i troche szkoda mi obu stron, bo jedna jest bezradna a druga niezrozumiana.
















Brak komentarzy: