ostatnio padlam ofiara napasci w windzie. atakowala studiujaca ze mna Niemka: na twarzy usmiech, w kieszeni cyklon b.
w skrocie chodzilo jej o to, ze sie juz z nia nie trzymam (moje powody: jest potwornie dwulicowa, nigdy nie mozna sie dowiedziec o co jej naprawde chodzi, ma tendencje do oportunistycznych zachowan i manipulowania ludzmi. no i spotyka sie z r., ktorego poznala przeze mnie). nie gadam z nia nawet. tylko czesc na uczelni albo jesli naprawde musze, bo wymagaja tego sprawy uczelniane. oskarzyla mnie o dziecinne zachowanie i chciala wiedziec na czym polega moj problem.
jak zwykle w takich wypadkach, liczba miazdzacych argumentow w moim umysle byla niska. poza tym...o czym tu dyskutowac. ja nie chce poprawiac z nia relacji, bo nie widze potrzeby. powiem wiecej, uwazam, ze moje zycie uleglo znacznej poprawie odkad ona sie juz w nim nie pojawia.
czasami tak bywa. zle ktos na ciebie wplywa? chop chop - odcinaj bez zalu.
wiec zostawilam ja z tym usmieszkiem, cyklonem b, poczuciem, ze jej na wierzchu i poszlam sobie po herbate do naszej kafeterii.
shared awareness? my ass.
drama level: gossip girl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz