środa, 27 czerwca 2012

I don't have all the time in the world

Tuż przed tym jak obudził mnie dzisiaj rano dźwięk telefonu, śniłam przedziwny sen. Była to osiemnastowieczna zima, patrzyłam na ulicę z okna jakiejś starej kamienicy. Przez ulicę przechodziła wielka niedźwiedzica z młodym. Ktoś mówił mi, że muszę podejść do niej, bardzo bardzo blisko, żeby dowiedzieć się o czym śni. Byłam przerażona.
 Kusi mnie, żeby pobawić się w zinterpretowanie tego błysku podświadomości, tego pudełka z ukrytym dnem. Bo czyż moje imię nie oznacza niedźwiedzicy właśnie? Ale nie. To wina pysznej, acz ciężkostrawnej quesadilli.

Bardzo wiele wzięłam w ciągu ostatnich miesięcy w moje własne dłonie dwie. Tak jakbym wcześniej płynęła promem i przesiadła się nagle na żaglówkę ze zdalnym sterowaniem. Czuję, że jestem już gotowa, żeby działo się coś prawdziwego.


3 komentarze:

Etikseron pisze...

Nie ma na co czekać. Będzie się działo.

ulik_ pisze...

sranie. nie dzieje się :(

Etikseron pisze...

Dlatego napisałem, że nie ma na co czekać :)