Tuż przed tym jak obudził mnie dzisiaj rano dźwięk telefonu, śniłam przedziwny sen. Była to osiemnastowieczna zima, patrzyłam na ulicę z okna jakiejś starej kamienicy. Przez ulicę przechodziła wielka niedźwiedzica z młodym. Ktoś mówił mi, że muszę podejść do niej, bardzo bardzo blisko, żeby dowiedzieć się o czym śni. Byłam przerażona.
Kusi mnie, żeby pobawić się w zinterpretowanie tego błysku podświadomości, tego pudełka z ukrytym dnem. Bo czyż moje imię nie oznacza niedźwiedzicy właśnie? Ale nie. To wina pysznej, acz ciężkostrawnej quesadilli.
Bardzo wiele wzięłam w ciągu ostatnich miesięcy w moje własne dłonie dwie. Tak jakbym wcześniej płynęła promem i przesiadła się nagle na żaglówkę ze zdalnym sterowaniem. Czuję, że jestem już gotowa, żeby działo się coś prawdziwego.
3 komentarze:
Nie ma na co czekać. Będzie się działo.
sranie. nie dzieje się :(
Dlatego napisałem, że nie ma na co czekać :)
Prześlij komentarz